BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
doszło do ataku na książęta, podczas którego Sterletowa Łapa utracił jedną z kończyn. Od tamtej pory między samotnikami a Klanem Nocy, trwa zawzięta walka. Zgodnie z zeznaniami przesłuchiwanych kotów, atakujący ich klan samotnicy nie są zwykłymi włóczęgami, a zorganizowaną grupą, która za cel obrała sobie sam ród władców. Wojownicy dzień w dzień wyruszają na nieznane tereny, przeszukując je z nadzieją znalezienia wskazówek, które doprowadzą ich do swych przeciwników. Spieniona Gwiazda, która władzę objęła po swej niedawno zmarłej matce, pracuje ciężko każdego wschodu słońca, wraz z zastępczyniami analizując dostarczane im wieści z granicy.Niestety, w ostatnich spotkaniach uczestniczyć mogła jedynie jedna z jej zastępczyń - Mandarynkowe Pióro, która tymczasowo przejęła obowiązki po swej siostrze, aktualnie zajmującej się odchowaniem kociąt zrodzonych z sojuszu Klanu Nocy oraz Klanu Wilka.
W Klanie Wilka
Kult Mrocznej Puszczy w końcu się odzywa. Po księżycach spędzonych w milczeniu i poczuciu porzucenia przez własną przywódczynię, decydują się wziąć sprawy we własne łapy. Ciężko jest zatrzymać zbieraną przez taki czas gorycz i stłumienie, przepełnione niezadowoleniem z decyzji władzy. Ich modły do przodków nie idą na marne, gdyż przemawia do nich sama dusza potępiona, kryjąca się w ciele zastępczyni, Wilczej Tajgi. Sosnowa Igła szybko zdradza swą tożsamość i przyrównuje swych wyznawców do stóp. Dochodzi do udanego zamachu na Wieczorną Gwiazdę. Winą obarczeni zostają żądni zemsty samotnicy, których grupki już od dawna były mordowane przez kultystów. Nowa liderka przyjmuje imię Sosnowa Gwiazda, a wraz z nią, w Klanie Wilka następują brutalne zmiany, o czym już wkrótce członkowie mogli przekonać się na własne oczy. Podczas zgromadzenia, wbrew rozkazowi liderki, Skarabeuszowa Łapa, uczennica medyczki, wyjawia sekret dotyczący śmierci Wieczornej Gwiazdy. W obozie spotyka ją kara, dużo gorsza niż ktokolwiek mógłby sądzić. Zostaje odebrana jej pozycja, możliwość wychodzenia z obozu, zostaje wykluczona z życia klanowego, a nawet traci swe imię, stając się Głupią Łapą, wychowanką Olszowej Kory. Warto także wspomnieć, że w szale gniewu przywódczyni bezpowrotnie okalecza ciało młodej kotki, odrywając jej ogon oraz pokrywając jej grzbiet głębokimi szramami.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu i Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)
Znajdki w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)
31 grudnia 2020
Od Iglastej Gwiazdy CD Miedzianej Iskry
Niechętnie wstał, czując jak coś blokuje mu ruch łopatki. Stęknął z bólu, starając się to jakoś rozchodzić. Ani trochę nie rozumiał entuzjazmu Miedzianej Iskry, która skakała z radości. On osobiście wolał spędzić chwilę w swoim legowisku odpoczywając i relaksując się, aniżeli łazić gdzieś zupełnie bez sensu. Szczególnie, że najmłodszy już nie był i co raz częściej miał ochotę zwyczajnie zrezygnować z funkcji lidera. Co chwilę były jakieś problemy. To wygnanie, to spory, to narzekanie, że kociaki są wpadką... Zdecydowanie robił się na to zbyt stary.
— A nie możemy zostać? — rzucił płowej błagalne spojrzenie, jednakże kotka rzuciła mu harde spojrzenie. Wiedział już, że jest na straconej pozycji. Co raz ta cholera wbiła sobie do głowy, nie dawało się już odkręcić. Wstał, podchodząc do kotki i ocierając się o jej policzek. Kochał tą zarazę ponad wszystko.
Przymknął na kilka uderzeń serca ślepia, ciesząc się chwilową ciszą oraz spokojem. Tak wiele by dał, żeby było jak dawniej - gdy był jeszcze zwykłym, szarym wojownikiem jak każdy inny. Nie miał na swoich barkach ogromnej odpowiedzialności.
— Coś się stało? — Miedź liznęła go w nos. W jej oczach widział niepokój oraz troskę. Skinął głową. Nie miał zamiaru jej niepokoić. Dosyć już przeszła.
— Po prostu zastanawiałem się, jakie kwiatki ci dać — miauknął spokojnie, stykając się z nią nosami. statecznie poszedł na ten spacer, chociaż za cholerę mu się nie chciało.
— Zrezygnowałem z funkcji lidera. Nie mogę już tego dłużej ciągnąć — miauknął. Krótko i na temat, bez zbędnych ceregieli. Kotka ścisnęła go za łapę, wtulając się w bok liliowego.
— Myślisz, że Wróbelek sobie poradzi? — zapytała cicho, przymykając błękitne ślepka.
— Nie wiem, kochanie — odparł zgodnie z prawdą — Jednak kiedyś musiałby przejąć po mnie to stanowisko. To było nieuniknione — dodał zaraz — A teraz śpij, późno już
Liznął ją w policzek, samemu kładąc łeb na łapach. W tle szumiał las, kołysząc ich do snu.
Od Iglastej Gwiazdy CD Wróblowego Serca
Dał sobie spokój. Odpuścił, nie miał już siły na latanie za kimkolwiek i proszeniem, by się zwierzył. Jak chce sam się męczyć - proszę bardzo. Liliowy kocur skinął jedynie głową, krzywiąc się pod nosem. Był już zbyt stary na zabawę w ciuciubabkę, a prosić się nie zamierzał. Z irytacją uderzył ogonem o ziemię. Nie spodziewał się, że nazajutrz będzie miał ochotę zarżnąć praktycznie każdego na swojej drodze. Ostatnio miał wrażenie, że jego życie składa się tylko z problemów - i to nie jego a czyichś. Rozumiał, że liderem będąc musiał rozwiązywać problemy ale takie pokroju braku wody, czy obcego zapachu na granicy, a nie cichej wojny między jaśnie państwo, które miało kije w dupach. I to jeden głębiej od drugiego.
— ZAMKNĄĆ SIĘ — wysyczał w stronę kocurów, którzy jak na rozkaz zamilkli — A ty stąd wyjdź — warknął w stronę Borsuk. Wróbel zrobił oburzoną minę, widocznie nie będąc zadowolonym z tonu liliowego — Nie jesteś kociakiem Wróblowe Serce, nie potrzebujesz ochroniarza ani niańki — mówiąc to, rzucił krzywe spojrzenie Trójce, który uśmiechnął się na uwagę dziadka.
Bura kocica wyszła bez słowa.
— Możecie mi z łaski swojej powiedzieć o cholerę wam chodzi? — uderzył ogonem o ziemię. Czuł, że zaraz wybuchnie i zacznie się już zupełnie drzeć.
— On ma do mnie jakiś problem! Obwinia mnie, że nie pomogłem jego matcę. A ja nie wiedziałem nic o jej chorobie. Nie jestem święty. Nie czytam w myślach. No i się na mnie drze bez powodu. Oszołom jakiś — oburzył się Trójka, poprawiając futerko na klatce piersiowej. Igła oparł łeb o ścianę legowiska, licząc cicho do dziesięciu. W pewnym momencie zaczął nawet czołem lekko się o nią obijać.
— Na przodków, za co — burknął pod nosem. Powieka zaczęła mu skakać ze złości.
— Jeśli to prawda, to postąpiłeś wybitnie nierozsądnie — zwrócił się do burego — Jakby ktoś konał to też byś powiedział tylko siostrze? — nawet nie próbował kryć, że drażnią go te tajemnice między nim a Borsuk. Nie oczekiwał, że będzie mu mówił o wszystkim, jednak o tym, co się w klanie odpierdala - tak.
— A ty się tak nie ciesz. Wiedziałeś, że jest stara. Mogłeś raz na jakiś czas odwiedzić legowisko — zwrócił się do wnuka, któremu mina zaraz zbledła.
Strzepnął ogonem, warcząc pod nosem, obserwując jak oboje otwierają pyski, żeby coś powiedzieć.
— Macie się dogadać, ZROZUMIANO?! — wypalił — Nie obchodzi mnie, że macie do siebie jakieś ale. Zadaniem lidera i medyka jest współpraca a nie prychanie na siebie nawzajem — point potarł pysk łapą. Dotarł już do swojej granicy wytrzymałości. Wiedział, że więcej nie zniesie — Jak nie Kolec przychodzi powiedzieć, że zabił jakiegoś samotnika, to akcja z Fasolką i jej... gogusiem, to wy się żrecie. Dorośnijcie nareszcie! Od jutra mam widzieć was pogodzonych!
— Dlaczego od jutra? — Wróbel uniósł brew ku górze.
— Bo od jutra nie będę już liderem. Nie mam na was siły, ani na nic innego co tu się odwala. To ponad moje siły. Składam rezygnację.
Od Zimorodkowego Blasku cd Zgubionej Łapy
Od Zimorodkowego Blasku cd Kwaśnej Łapy
Od Potrójnego Kroku cd Wróblowego Serca
Od Zimorodkowego Blasku cd Omszonej Mordki
Od Barwinkowego Podmuchu CD Cichoszy
30 grudnia 2020
Od Cichej
Od Cichej
Nowi członkowie klanu gwiazdy!
Przyczyna śmierci: zmiażdżenie przez lawinę kamieni
Od Bursztynowej Łapy cd. Zimorodkowego Blasku
- No to... Raz... Dwa... Osiem... cztery.... Sześć i dziesięć! - odliczył Zimorodkowy Blask. - Start! Szybko masz kilka chwil, aby powiedzieć co masz powiedzieć zanim odejdę znudzony.
Bursztynowa Łapa poderwał się i zaczął chodzić szybkim krokiem wokoło niebieskiego. Jak on liczył! Tak się nie robi! Zapomniał o trójce, piątce, siódemce, ósemce i dziewiątce! Do tego pomylił kolejność. Mało brakowało, by uczeń popukał łapą w głowę wujka, żeby poszukać mózgu. Musiał być naprawdę uszkodzony, skoro dorosły kocur nie potrafił liczyć.
Jeszcze zajmie się jego brakiem wiedzy.
- Cześć przystojniaku! Z braku laku witaj świeżaku! - miauknął rozbawiony kremowy. Zmienił gadkę, widząc teatralne znudzenie na pysku wujka. - Witaj, przystojniaku. Jesteś jak ryba, wplątałeś się w sieć moich uczuć. - Medyk mrugnął zalotnie.
- Zbyt bezpośrednio jak na początek - skomentował Zimorodkowy Blask.
- Eeeeee.... Skoro taaaaak.... Tooooooo.... Momencik! - Pomarańczowooki polizał językiem swoją łapę i przejechał nią po czole. Przygładził kremowe futro, chcąc wyglądać bardziej schludnie. - Witaj, musiało boleć, jak spadałeś z nieba. Olśniłeś mnie swoim blaskiem, bo aż oślepłem. Twoje futro zlewa się z niebem k błyszczy jak te gwiazdy. Pachniesz jak las, twój głos przypomina wesołe bzykanie pszczoły... - Bursztynowa Łapa się wkręcił. Mógł komplementować do usranej śmierci, bez spożywania czegokolwiek. Działał. Gdyby nie oddanie Klanowi Gwiazdy, mógłby w całkiem szybkim tempie znaleźć partnera, ale dla przodków wyrzekł się zakładania rodziny. - Jak wyszło?? Świecą ci się oczy! Byłem chyba zbyt bezpośredni... Ale poderwałem cię. Nie mogę cię tylko lizać, bo złamię kodeks i przodkowie zrujnują nasz klan! Oceń mnie. I... Też mnie poderwij! Mam śliczne oczy! - Kocur wytrzeszczył ślipia, chcąc podkreślić bursztynowy odcień tęczówek. - A sierść długa i gęsta... Ojejku, popadam w samouwielbienie! Też tak masz?
Od Północnego Mrozu
Od Bursztynowej Łapy
Położył się na ziemi i uderzał rytmicznie ogonem o grunt. Liczył odbijające się echem od jego głowy miarowe odgłosy uderzeń. Raz, dwa, cztery, osiem, dwadzieścia... Sto sześćdziesiąt osiem...
- Cholernie mi się nudziiiiii - miauknął. Kremowy czuł taki przypływ nudy, że nie miał sił na gadanie dłuższych monologów. On, wspaniały uczeń medyka. Normalnej zionął energią i potrafił zagadywać innych, a w chwili obecnej... Nie robił nic. Zero, kompletne dno. - N jak nicpoń, I jak irys, C jak ciota... Znaczy... Cel - miauczał, patrząc na śnieg. Nie chciał nawet porzucać śnieżkami.
- Mam plan... Wyjdź po prostu i poszukaj przygody. Zostaniesz... Kapitanem Bursztynem! - Do uszu kremowego doszedł dźwięk głosu Sokolego Skrzydła. Kocurek spojrzał na niebieskiego, który znowu zażył zbyt dużą ilość kocimiętki i gadał trzy po trzy.
Już nie taki mały osobnik wybiegł ze żłobka, biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów. Wydostał się z nudnego legowiska medyków! Teraz poszuka prawdziwej przygody! Tak, jak mówił Sokół. Nawet, jeśli wymiauczał to będąc pod wpływem ziółek.
Kot tarzał się we śniegu, ignorując otaczające go zimno. Ulepił coś w stylu kociego bałwana, zamiast marchewki przyczepiając mu kamyki w miejscu nosa. Zajęciu przyglądała się jakaś kotka. Bursztynowa Łapa za żadne skarby Klanu Klifu nie potrafił jej z nikim skojarzyć. Podobno przywędrowała spoza terytorium klifiaków, ale na ile to była prawda? Kocurek nie potrafił stwierdzić.
Przyjrzał się swojemu dziełu. Ogon śnieżnego kota-bałwana przypominał węża z połamanym kręgosłupem. Musiał coś poprawić, a przydadzą się dodatkowe kończyny do roboty...
- Hej! Ty! Tak, ty! - miauknął do stojącej niedaleko kotki. - Buduję dzieło swojego życia! Zobacz sama. To śnieżny kot! Pierwszy i jedyny w tym klanie! Ogon nieco koślawo wyszedł, ale sam nie ocenię, czy przerobienie go pomogło. Podejdziesz i pomożesz mi w poprawnym ukształtowaniu? Odwdzięczę się myszką albo... Jakimś dobrym ziółkiem. - Kremowy mrugnął do nieznajomej.
29 grudnia 2020
Od Deszczyka Cd. Potrójnego Kroku
Od Zgubionej Łapy CD Zimorodkowego Blasku
Od Cichoszy CD Barwinkowego Podmuchu
Od Szepczącej Łapy CD Słonecznikowej Łapy i Burzowej Nocy
Od Szepczącej Łapy
Od Bursztynowej Łapy
Jakże dziwne okazało się to, że ze śniegiem można było zrobić naprawdę ogromną ilość rzeczy! Zostawiało się w nim ślady, przez niego kremowe futro Bursztynowej Łapy stało się strasznie gęste, a sam śnieg... Formował się pod wpływem ingerencji z zewnątrz.
- Kocięta Dwunożnych robią sobie tak zwane bitwy na śnieżki - powiedział ciekawostkę na temat homo sapiens Sokole Skrzydło.
- Co to takiego? Czy my też tak potrafimy? Na czym polega ta cała bitwa na śnieżki? Mogę się w to pobawić? Czy to zadowoli Klan Gwiazdy? - obsypał całą gamą pytań medyka uczeń Firletki. Informacja od niebieskiego naprawdę zainteresowała kremowego i wzbudziła w nim uczucie ogromnej, wręcz kocięcej, ciekawości.
- Małe Dwunogi formują łapami kulkę ze śniegu i rzucają nią w drugą osobę. I tak w kółko, i w kółko, dopóki im się nie znudzi - odpowiedział Sokół. Wydawał się znacznie bardziej znosić gadatliwość syna Rumiankowej Pręgi niż sama Firletkowy Płatek. Przynajmniej taki wydawał się z pozoru. - Klan Gwiazdy nie przekazał nam we snach, że nie znosi tej rozrywki....
- Czyli mogę porzucać śniegiem w przypadkowe osoby i nie złamię przez to kodeksu? - zapytał się Bursztynowa Łapa, podskakując.
Sokole Skrzydło drgnął zaskoczony z powodu tak energicznej reakcji towarzysza.
- Nie trafiaj tylko w uszy! To będzie strasznie bolesne, a medyk zapobiega cierpieniu - odpowiedział medyk.
Młodszy od razu wybiegł z legowiska medyków i pognał przed siebie zadowolony. Za pomocą nosa i przednich łap uformował coś w stylu małej kulki śnieżnej. Przyjrzał się jej ze wszystkich stron, sprawdzając krawędzie. Nie chciał rzucać koślawej bryły w świat.
- I jak to teraz podnieść - zastanawiał się na głos uczeń. Usiadł, wziął małą kulkę i rzucił ją za siebie. Upadł na plecy, lądując na śniegu. Usłyszał czyiś jęk. Podniósł się od razu i zauważył niewielkiego kocura o zabrudzonej sierści, pokrytej klasycznymi pręgami.
- Ojej! Trafiłem cię! Ha, ha! Jestem bogiem! O tak! - Bursztynowa Łapa uśmiechnął się, dumny z siebie. - Gdzie moje maniery... O rety, nie boli cię coś? - Podszedł do kocura. - Oberwałeś kulką śnieżną. Jestem przyszłym medykiem i powinienem umieć cię trochę wyleczyć. Jak coś źle pójdzie, to stracisz nogę. A taki jeden medyk nie ma nogi i kocha Klan Gwiazdy! Umie chodzić i wychował uczennicę. Tak w ogóle... Dokładnie opisz, co czujesz. Dokładnie, spokojnie, a zobaczę, czy coś ci się nie poprzestawiało w głowie od tego śniegu.
Zgromadzenie!
KLAN BURZY
Mokra Gwiazda
Chabrowa Bryza
Jeżowa Ścieżka
Stokrotkowa Łapa
Berberysowa Gwiazda
Lwia Grzywa
Firletkowy Płatek
Bursztynowa Łapa
KLAN NOCY
Aroniowa Gwiazda
Jesionowy Wicher
Poranna Zorza
Mglisty Sen
Iglasta Gwiazda
Wróblowe Serce
Potrójny Krok
///
CHAT:
Na discordzie
Od Bursztynowej Łapy
- Jest.
- Kocimiętka?
- Połowę zabrał Sokole Skrzydło, ale całkiem spore zapasy... Są.
- Eh.. Zaćpa się na śmierć... Liście stokrotki?
- Do końca zimy... Chyba starczą.
- Wrotycz?
- Jest!
- Bluszcz?
- Nie ma.
Firletkowy Płatek i Bursztynowa Łapa sprawdzali zapas roślin w legowisku medyka. Niedawno posortowane zioła leżały we względnie uporządkowanych stosach, lecz część z nich powoli się kończyła.
- Nie ma niektórych ważnych rzeczy do leczenia... Na przodków, dlaczego dzisiaj? - jęknęła niebieska, patrząc na swoje łapy.
- Coś... Nie tak? Zawołam Sokole Skrzydło! Jesteś w ciąży?! Ale... Nie masz partnera.... Ale... Cisza spożywcza! Zjadłaś małe myszki i one odżyły ci w brzuchu! Nieeeeee, nie łam Kodeksu! To się nie godzi! - miauczał pierdoły kremowy.
- Puknij się kiedyś w głowę - mruknęła pod nosem Firletkowy Płatek. - Martwe zwierzę nie może odżyć. Samo jest nieżywe, więc to niemożliwe.
- Nawet przy pełni księżyca?
Kotka na chwilę zamarła i drgnęła. Przełknęła ślinę.
- Ehm... T-tego n-nie w-wiem - odpowiedziała niwmrawo.
- Firletkowy Płatek nie czuje się najlepiej. - Do dwójki podopiecznych podszedł Sokole Skrzydło, podnosząc kącik ust. - Musimy ruszyć w teren i zebrać brakujące zioła. Ja zobaczę, co i ile dokładnie powinniśmy zebrać. Ty... Znajdź nam trzeciego towarzysza. Trochę zajmie nam wyprawa w teren i dodatkowy kot nam się przyda.
Bursztynek kiwnął głową, lecz nim wyszedł, spojrzał współczującym spojrzeniem na mentorkę. Kotka rzeczywiście wydawała się nieco bledsza niż zwykle, chociaż nie przejawiała ostrych objawów chorób, które już zdołał poznać.
Wyszedł z legowiska i rozejrzał się po obozie. Nie dostrzegł nigdzie żadnego z wujków (nawet Omszonej Mordki, chociaż zabranie go skończyłoby się ostrym wpierdolem i siniakami na ogonie). Większość wojowników albo coś zajadała, albo rozmawiała, albo... Podrywała się wzajemnie.
W końcu kremowy dostrzegł czarną szylkretkę, wychodzącą z legowiska uczniów. Uszy kocura drgnęły, jakby były radarami do wykrywania członków Klanu Klifu. Podreptał do żółtookiej radosnym krokiem. Przyszedł czas na zdobycie pierwszej koleżanki!
Wow, zagada do kobiety. Prawdziwej kobiety. Innej niż mama czy Firletkowy Płatek. Dotychczas rozmawiał z samymi facetami. Co, jeśli zachowa się jak... Jakiś niedorozwój? Trudno. Zagada inną kobietę czy dziewczynę, wypnie dumnie pierś do przodu i zacznie wszystko od początku!
- Cześć! - zaczął bezpośrednio rozmowę z kotką. - Nie znamy się. Jam Bursztynowa Łapa, przyszły wspaniały i niesamowity medyk Klanu Klifu. Kocur... Spod... Berberysowej Gwiazdy... Do usług! Znaczy liderka to moja babcia i uwielbiam ją! Bardzo dużo wie iiii....i.... No, babunia! Jedyna w swoim rodzaju! Przybyłem jednak w innej sprawie. Potrzebujemy ziół, bo nam się kończą, a chorych przybywa. Mam idealne zadanie dla takiej... Idealnie szylkretowatej przedstawicielki płci pięknej jak ty! Potrzebuję ciebie do zbierania ziół. Sokole Skrzydło, ty i ja zrobimy sobie tyci, tyci spacerek po roślinki. Wchodzisz w to? Czy może nie chcesz? Jak nie to... Trudno... Ale dzisiaj jest w miarę ciepło. Moja babcia czy tam twój mentor wynagrodzi cię sowicie soczystą myszką za wyjście z medykami i obroną nas w razie zagrożenia!
Od Wróblowego Serca cd. Kawczego Lotu
Od Północnego Mrozu
Od Kłaka
Od Kłaka
Od Bursztynowej Łapy
- Omszona Mordka niedawno został mianowany i dosyć często nie chciał się ze mną bawić. Możesz spróbować go poderwać - miauknął Zimorodkowy Blask.
Bursztynowej Łapie nie trzeba było dwa razy powtarzać tego samego. Pewien swojego czynu ruszył na poszukiwania niebieskiego brata nauczyciela od podrywu. Węszył w powietrzu. Dzięki spędzaniu większej ilości czasu wśród ziół miał wrażenie, że potrafił wychwytywać naprawdę sporą liczbę zapachów, których wcześniej nigdy nie czuł.
We względnie krótkim czasie zdołał znaleźć Omszoną Mordkę. Przyjrzał się wyglądowi swojego przyszłego znajomego. Już kolejnego w przeciągu księżyca! Kremowy ucieszył się na tę myśl. Dużo znajomych równa się dobrej zabawie oraz szerzeniu tolerancji wobec podrywania!
Chwilę myślał nad dobrym tekstem, którym zaszczyciłby brata Zimorodkowego Blasku. "Cześć, spadłeś z nieba? Lśnisz jak gwiazdy"? A może rzucić zwykłe "hej" i mruganąć jednym okiem? Albo poruszyć brwiami i szepnąć "Zgubiłem drogę do własnego serca, pokaż mi swoją?". Na ostatnie przyszły medyk pokręcił stanowczo głową. Zwykłe teksty, bez żadnych zobowiązań, bez lizania. Wierzył w przodków, a oni zabraniali mu zawarcia związku z kimkolwiek, nieważne jak wspaniały i uroczy byłby kocur bądź kotka.
- Czego chcesz? - zapytał się oschle wojownik, gdy uczeń się zbliżył na odległość kilku żabich skoków.
- Cześć - miauknął Bursztynowa Łapa, patrząc prosto na Omszoną Mordkę. - Blask twojego futra prawie mnie oślepił, oczy... Przykuły mądrością i pięknością.
Od Potrójnego Kroku cd Deszczyka
Od Iskry
Od Zimorodkowego Blasku cd Zgubionej Łapy
Od Jesionowego Wichru cd Chorej Łapy
Od Bursztynowej Łapy
Niebieski bicolor miał już setkę księżyców na karku... No, sto sześć, ale szczęśliwi staruszkowie wieku nie liczą. Mógł w każdej chwili umrzeć, z woli Klanu Gwiazdy. Firletkowy Płatek zostanie główną leczącą klanu, a po ukończeniu szkolenia... Asystentem stanie się najbardziej rozgadany kremowy kocur w obrębie kilkudziesięciu kilometrów! On! Bursztynek! Nie mógł się doczekać tej chwili, lecz wydawała się ona bardzo daleka dla jego małej główki.
- Eh... - westchnęła Firletka, kręcąc głową z politowaniem. Niebieska wydawała się zachowywać coraz mniej sztywno w obecności swojego wychowanka. - Mógłbyś chociaż na chwilę zamknąć jadaczkę? - zapytała się, cedząc słowa przez kły.
- Ajaj... Chyba się nie wyspałaś... Zjadłaś za dużo maku przed snem? A może zasnęłaś na kolcach jeża i cię boli? - dopytywał się, przyglądając się ciału mentorki. Nigdzie nie zauważył śladu z ciała biednego, kolczastego zwierzątka, w następstwie czego poczuł niesamowite szczęście. Żaden jeż nie został przygnieciony przez ciało kotki, a sama asystentka nie utraciła nawet kropelki krwi. - Moja diagnoza okazała się fałszywa, oż ja pochopny - miauknął pod nosem kocurek, używając medycznych słów.
Powieka Firletkowego Płatka drgnęła. Kremowy działał jej na nerwy. Co miał poradzić Bursztynek? Chciał mówić i mówić, i mówić. Dzięki temu zdobywał wiedzę i relacje.
- Wiem, wiem, mam zamknąć jadaczkę. - Uczeń przewrócił oczami. - Pozostaje tylko drobny problem. Nie mam jadaczki, ale pysk... Czy tam usta, nie znam się jeszcze aż tak na anatomii...
- Po prostu bądź cicho - rzuciła oschle Firletkowy Płatek. Wzięła głęboki wdech. - Połóż podbiał po lewej, a po prawej... Mniszek.
Przez chwilę uczeń postępował zgodnie ze słowami mentorki. Szybko chodził z kąta w kąt, aby posegregować wygrzebane spod śniegu zioła. Nazywał każde sobie znane, a te niepoznane podsuwał pod nogi niebieskiej. Czynność przerwało przybycie czarnego kocura do legowiska medyków. Nie byle jakiego kocura! Przybył ON! Kolejny ON z listy przyszłych znajomych Bursztynowej Łapy.
- W jakiej sprawie przysze... - Chciała zapytać się Firletkowy Płatek, ale najmłodszy od razu podbiegł do przybysza.
- Barwinkowy Podmuch! Znam cię! Trzymasz się z wujkiem Szczawikem! Jestem jego siostrzeńcem! Kochanym i wspaniałym i... Ja się nim zajmę, Firletko, zbadam go! - powiedział do swojej mentorki. -Już cię lubię! Masz śliczne oczy! Wooooow, ale duże gały. Cierpisz na... Wielkogalizm.
- Bursztynku, daj mu coś powiedzieć - dodał swoje trzy łapy Sokole Skrzydło, bo widział coraz większą irytację na pysku Firletkowego Płatka.
- Ehh... Dobrze, chciałem tylko... Popisać się. Jestem młody. Muszę się trochę wyszaleć. Nie łamię kodeksu, więc... Jestem niewinny - odpowiedział szybko kremowy. - Dobrze.... Panie Barwinkowy Podmuchu, witamy w legowisku medyka Klanu Klifu. Oferujemy nasze usługi, bo trafił pan w godzinach otwarcia naszego kącika. Jeśli chcesz spędzić czas z pozytywnym kocurem, wybierz Sokole Skrzydło. Jeśli chcesz ponarzekać, wybierz Firletkowy Płatek. Jeśli chcesz stracić nerkę... To znaczy zyskać kontakty u wpływowego medyka, wybierz Bursztynową Łapę... Albo załatwmy to szybciej. Co ci się stało? Co dolega?