Świetlisty Potok westchnęła. Cichutko, tak, by nie usłyszał tego jej uczeń. Powinna teraz uzyskać od niego informacje na temat tego, co już potrafi w zakresie polowania, a następnie zacząć uzupełniać braki w jego wiedzy i umiejętnościach, popierając teorię praktyką, żeby w efekcie końcowym otrzymać w pełni wykształconego wojownika, gotowego do objęcia nowego stanowiska i służby dla klanu. Pff, łatwo sobie myśleć. Trudniej zrobić.
I to o wiele trudniej.
- Yhm… Zapewne wiesz już, jak podchodzi się króliki? – spytała wreszcie. Było to pierwsze, co jej przyszło do głowy. W zasadzie było to również pytanie całkiem bezpieczne, bo ze względu na specyfikę terenów Klanu Burzy króliki były najczęstszą zdobyczą łowców, a umiejętność ich łapania należała do najbardziej przydatnych.
- Tak! Pokazać? - Orla Łapa przypadł do ziemi. Nie była to prezentacja idealna, kotka z łatwością znalazła w niej kilka błędów, jednak widziała również, że kocurek nie jest w tej dziedzinie nowicjuszem. Zrobił w ten sposób kilka kroków, przebywając odległość zbliżoną do króliczego skoku, po czym spojrzał pytająco na mentorkę.
Szylkretka nie znosiła pytających spojrzeń. Pytające spojrzenia żądają odpowiedzi. Odpowiedź oznacza kontakt.
- Było… - Chwilę szukała właściwego słowa – dobrze. Tak, w porządku. Ale kiedy polujesz na króliki, pamiętaj o tym, że mają okropnie dobry słuch. Musisz być bardzo, bardzo… – Sama nie wiedziała, kiedy to się stało, ale nagle magicznym sposobem znalazła się na ziemi, prezentując technikę polowania. Głos zniżyła do ledwie słyszalnego szeptu, łapami starannie omijała suche źdźbła trawy. - …cicho.
Orzełek również przycupnął, starając się wiernie naśladować ruchy wojowniczki.
- Lepiej – szepnęła do niego. Może… może ten trening nie jest skazany na sromotną porażkę? Wtem coś wyczuła. Zapach królika! Niespodziewanie dla siebie, musiała się zdobyć na wielki wysiłek woli, by powstrzymać łapy od nagłego ruszenia w kierunku jego źródła.
Nieznacznym ruchem ogona skupiła uwagę ucznia na potencjalnej zdobyczy. Lekko skinął łebkiem na znak, że zrozumiał. Zaczął ostrożnie zbliżać się do zwierzyny. Królik poruszył się odrobinę, szurając w trawie.
Trzy… Dwa… Jede-
Na uderzenie serca przed skokiem Orlej Łapy w Świetlistym Potoku coś drgnęło. Mimowolnie wyrwała się do przodu, w ostatniej chwili opanowując się na tyle, by wrócić na miejsce. Orzeł rzucił się w stronę królika. Ale było już za późno.
Spłoszona poruszeniem zwierzyna zerwała się szybko, za szybko, żeby uczeń mógł ją złapać. Kotka patrzyła bezsilnie, jak daje z siebie wszystko, by złapać niedoszłą ofiarę. Poczucie winy stanęło jej w gardle niczym złośliwa kość. Dlaczego się poruszyła? Dlaczego nie mogła po prostu siedzieć i obserwować, jak by to zrobił ktoś normalny?
Bury kocurek po chwili wrócił, oczywiście z pustymi łapami. Wcale nie miał jednak pretensji do mentorki; wyglądał na zwyczajnie zawiedzionego. Nie zauważył, przemknęło przez myśl Świetlistej.
- Nic się nie stało – powiedziała to, co często słyszała w rozmowach innych kotów. Poczuła się jak ostatni mysi bobek, pocieszając kogoś, którego niepowodzeniu sama była winna. – Spróbujesz jeszcze raz.
Spróbował. Tym razem udało się, bo szylkretka była tak przytłoczona wyrzutami sumienia, że nie mogłaby się ruszyć, nawet gdyby chciała.
***
Do obozu wróciła pierwsza, niosąc w pysku jakieś niewielkie zwierzątko, którego gatunku już zapomniała. Orla Łapa szedł z tyłu, bo jego dzisiejsza zdobycz przysparzała nieco kłopotów w noszeniu, natomiast Błękit ze swoją uczennicą po prostu nie spieszyły się tak, jak Świetlisty Potok. Nie było to trudne, gdyż drogę powrotną calico pokonała niemal biegiem. Dorzuciła jeszcze piszczkę na stos zdobyczy i czym prędzej wcisnęła się w najciemniejszy kąt obozu, jaki udało jej się znaleźć. Zwinęła się w ciasny kłębek, zaciskając mocno powieki.
Ledwie udaje jej się powiedzieć cokolwiek w obecności ucznia. Prędzej zemrze ze stresu, niż go czegoś nauczy. Klanie Gwiazdy, dlaczego nie może być jak każdy inny wojownik?
Dopiero po kilku głębokich oddechach uspokoiła się na tyle, żeby dostrzec, że ledwie króliczy skok od jej kryjówki w gąszczu polnych roślin stoi inny kot.
<Brzózka? Błękit? Orzełek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz