— Fiołek! Co ty znowu robisz? — Księżycka napuszyła się, patrząc wrogo na swoją siostrę.
— Wychodzę! Tak, jak mama Brzoskwinka i wujek Czapla! — oznajmiła z zadowoleniem zielonooka. Dwukolorowe tęczówki rozmówczyni przewróciły się.
— Ale mama mówiła, że nie możemy! W nocy latają sowy, mogą nas zjeść! — hardo wyciągnęła swoje argumenty, co wywołało tupnięcie łapą młodej poszukiwaczki przygód. Och, gdyby tylko Ciernista Łodyga otworzyła teraz oczy, na pewno miałaby nie lada polewkę z grymasu Fiołka. A Fiołek miałaby ostro przekichane.
— Jak się tylko pokazie, to popamięta! No chodź! — przekonywała kocica. Jakież było jej zdziwienie, gdy w progu kociarni stanęła uczennica Deszczowego Poranka, wpatrując się w nią bystrym wzrokiem? — A ty, to kto? — zapytała. Możliwe, że kojarzyła tę kotkę, jednak w okolicy było tyle różnorakich przedstawicieli jej klanu, że nie sposób było ich wszystkich rozpoznać.
— Nazywam się Świetlista Łapa — oznajmiła szylkretka — a ty malutka, nie powinnaś myśleć o uciekaniu z legowiska. Może stać ci się krzywda.
Mała warknęła coś pod nosem.
— Kolejna! Najpierw Księżyc, a teraz ty? Chcę zobaczyć coś poza obozem!
Nie miała nawet pojęcia, że jej kolejne krzyki obudziły niewielką burą królową, która obserwowała całą sytuację spod przymrużonych oczu, aby nareszcie wkroczyć.
— Z całym szacunkiem, córeczko, ale o tej porze dnia nie zobaczysz nawet końcówki własnego nosa — oznajmiła Ciernista Łodyga, a mała wręcz podskoczyła, słysząc jej spokojny, łagodny ton głosu. Bura uśmiechnęła się wdzięcznie do przybyszki, nie była jednak do końca pewna, czy ta w ogóle zobaczyła wyraz jej pyska w wszechobecnej ciemności.
<Świetlista Łapo? Fiołek? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz