Kotka próbowała zrobić wrażenie na Ostrej Łapie, chcąc jak najlepiej się dostosować do jego porad odnośnie skutecznego kłamania. Nie potrzebowała wiele czasu aby się zorientować, że robiła z siebie przed uczniem pośmiewisko.
- Odpuśćmy to sobie – przeciągnęła się zniechęcona – Mam przeczucie, że jeszcze jedna próba i w ogóle stracisz do mnie szacunek.
Miała wrażenie, że kocur przez chwilę się uśmiechnął ale to i tak nie był dobry znak. Ośmieszała się przed nim! Ostra Łapa wydawał się być jej o wiele dojrzalszy niż ona sama. O wzroście nie wspominając, bo co jak, co ale kot był rosły jak na swój wiek.
- Jak chcesz – podniósł się – Muszę już iść, chcę jeszcze coś upolować zanim wrócę a słońce znajduje się coraz niżej.
- Dobrze, że ja pomyślałam o tym i zrobiłam to zanim przyszłam się z tobą spotkać – poczuła przypływ satysfakcji na myśl, że mimo wszystko pod którymś względem była lepsza od kocura – Teraz tylko będę musiała udobruchać innych jakąś dobrą wymówką.
- Nauka nie powinna iść w las – miauknął – Żegnaj.
- A kiedy się spotkamy następnym razem? – Zroszony Nos doskoczyła do kocura.
- Cóż, co byś powiedziała za…księżyc? O tej samej i porze i miejscu.
Kotka zastanowiła się przez chwilę. Opcja nie brzmiała jakoś źle a ona pomysłów nie miała, więc nie pozostawało jej nic innego jak się zgodzić.
- Nie mam nic przeciwko. W tym samym miejscu?
Kocur kiwnął głową na znak zgody i zniknął pośród zarośli. Zroszony Nos jeszcze przez chwilę siedziała i zastanawiała się czy jej znajomość z Ostrą Łapą miała sens. Przecież ryzykowała swoją głową spotykając się z nim ale z drugiej strony… w końcu ona to zaproponowała. Szylkretowa czasem naprawdę nie umiała zrozumieć samej siebie.
~ mija jeden księżyc~
Zroszony Nos, czekała na Ostrą Łapę. Trudno było jej się wymknąć z obozu, zwłaszcza po ostatniej burzy, opłakanej w skutkach jak się okazało. Mijając drzewa, widziała, że wiele ledwo co trzymało się korzeniami ziemi. Wiedziała jednak, że było warto. Chociaż Ostra Łapa wydawał się jej być… specyficzny ale na swój sposób uroczy. Poważny i w pełni oddany swojemu klanowi, Zroszony Nos zawsze podziwiała koty bezwzględnie oddane swoim klanom. Ona, owszem kochała swoich pobratymców ale wiedziała też, że o wiele bardziej liczyła się dla niej jej rodzina oraz Srebrny Deszcz a ostatnio nawet Ostra Łapa. Miała z nim o wiele bliższy kontakt niż z połową członków własnego klanu, chociaż znali się krótko.
Jej rozmyślania przerwało szuranie w pobliskiej roślinności. Futerko delikatnie napuszyło się jej na ogonie ale starała utrzymać nerwy na wodzy. Jak przyjdzie jaki członek Klanu Klifu to po prostu coś by wymyśliła, przecież jej klan z nim nie miał złych relacji. Uspokoiła się dostrzegając wyłaniające się spomiędzy liści biało-rudy łepek kocura. Podeszła do niego z uśmiechem.
- Witaj Ostra Łapo – zachowała się spokojnie, nie chcąc zrazić ponownie do siebie nowego kolegi.
< Ostry Kle? >
- Odpuśćmy to sobie – przeciągnęła się zniechęcona – Mam przeczucie, że jeszcze jedna próba i w ogóle stracisz do mnie szacunek.
Miała wrażenie, że kocur przez chwilę się uśmiechnął ale to i tak nie był dobry znak. Ośmieszała się przed nim! Ostra Łapa wydawał się być jej o wiele dojrzalszy niż ona sama. O wzroście nie wspominając, bo co jak, co ale kot był rosły jak na swój wiek.
- Jak chcesz – podniósł się – Muszę już iść, chcę jeszcze coś upolować zanim wrócę a słońce znajduje się coraz niżej.
- Dobrze, że ja pomyślałam o tym i zrobiłam to zanim przyszłam się z tobą spotkać – poczuła przypływ satysfakcji na myśl, że mimo wszystko pod którymś względem była lepsza od kocura – Teraz tylko będę musiała udobruchać innych jakąś dobrą wymówką.
- Nauka nie powinna iść w las – miauknął – Żegnaj.
- A kiedy się spotkamy następnym razem? – Zroszony Nos doskoczyła do kocura.
- Cóż, co byś powiedziała za…księżyc? O tej samej i porze i miejscu.
Kotka zastanowiła się przez chwilę. Opcja nie brzmiała jakoś źle a ona pomysłów nie miała, więc nie pozostawało jej nic innego jak się zgodzić.
- Nie mam nic przeciwko. W tym samym miejscu?
Kocur kiwnął głową na znak zgody i zniknął pośród zarośli. Zroszony Nos jeszcze przez chwilę siedziała i zastanawiała się czy jej znajomość z Ostrą Łapą miała sens. Przecież ryzykowała swoją głową spotykając się z nim ale z drugiej strony… w końcu ona to zaproponowała. Szylkretowa czasem naprawdę nie umiała zrozumieć samej siebie.
~ mija jeden księżyc~
Zroszony Nos, czekała na Ostrą Łapę. Trudno było jej się wymknąć z obozu, zwłaszcza po ostatniej burzy, opłakanej w skutkach jak się okazało. Mijając drzewa, widziała, że wiele ledwo co trzymało się korzeniami ziemi. Wiedziała jednak, że było warto. Chociaż Ostra Łapa wydawał się jej być… specyficzny ale na swój sposób uroczy. Poważny i w pełni oddany swojemu klanowi, Zroszony Nos zawsze podziwiała koty bezwzględnie oddane swoim klanom. Ona, owszem kochała swoich pobratymców ale wiedziała też, że o wiele bardziej liczyła się dla niej jej rodzina oraz Srebrny Deszcz a ostatnio nawet Ostra Łapa. Miała z nim o wiele bliższy kontakt niż z połową członków własnego klanu, chociaż znali się krótko.
Jej rozmyślania przerwało szuranie w pobliskiej roślinności. Futerko delikatnie napuszyło się jej na ogonie ale starała utrzymać nerwy na wodzy. Jak przyjdzie jaki członek Klanu Klifu to po prostu coś by wymyśliła, przecież jej klan z nim nie miał złych relacji. Uspokoiła się dostrzegając wyłaniające się spomiędzy liści biało-rudy łepek kocura. Podeszła do niego z uśmiechem.
- Witaj Ostra Łapo – zachowała się spokojnie, nie chcąc zrazić ponownie do siebie nowego kolegi.
< Ostry Kle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz