Miodek jak zawsze siedziała oparta o matczyny ogon wpatrując się w ścianę żłobka. Po chwili jej główka poleciała na miękki mech, rodzicielka zabrała kitę otrzepując ją teatralnie. No jasne, i tak ta chwila trwała zbyt długo. Szylkretowa kotka wstała rozprostowując swoje kości. Skończyła już sześć księżyców, co za tym idzie, zostanie uczniem. Wyjrzała ze żłobka, miała zamiar wyjść. Rzuciła szybkie spojrzenie w stronę matki której brzuch był lekko nabrzmiały po czym z cichym mruknięciem wydostała się ze swojego więzienia. Przeszła po zroszonej trawie czując jak do jej łapek przyklejają się drobne kropelki wody. Otrzepała je po czym rozejrzała się za kimś znajomym. Od razu wpadła jej w oko postać czarnej, zabliźnionej kocicy która właśnie była w trakcie porannego mycia. Miodek podbiegła do niej wywracając się na mokrej trawie. Zastępczyni podeszła do niej cicho mrucząc. Podniosła ją po czym polizała za uszami.
- Co tutaj robisz?- zapytała ją miłym dla ucha głosem.
- Ja...pomyślałam, że mogę wyjść. Nie jestem już mała, mam już sześć księżyców!- uparła się kotka strosząc lekko futerko- kiedy będę mieć ceremonię?
- Już masz sześć? Oh, jak ten czas szybko leci!- zdumiała się Czarne Piórko- faktycznie, masz racje. Porozmawiam o tym z Płomienną Gwiazdą, dobrze?
Miodek kiwnęła łebkiem po czym pożegnawszy się z zastępczynią, która zaraz zniknęła w legowisko lidera, ruszyła w drogę powrotną do żłobka. Zatrzymał ją nagły hałas dobiegający z tyłu, jakby przeraźliwe miauczenie. Młoda odwróciła się spoglądając na zasnute szuwarami przejście. Zaciekawiona zbliżyła się w stronę dźwięku. Tak jak sądziła, nasilił się. Wsadziła łepek do środka. Spostrzegła małą dziuplę w której leżał jakiś kocur. Wił się i syczał podkulając łapę. Zaraz z małej szczeliny wybiegł inny kot niosący liście w pysku. Zaczął kłaść rośliny na skaleczeniu, przyciskając je delikatnie pyszczkiem. Zaczął coś mówić do swojego ,,pacjenta", ale tego Miodek nie mogła usłyszeć. Ciekawska kotka podeszła bliżej aby przypatrzeć się lepiej całej sytuacji.
-...Pamiętaj, że możesz zawsze tutaj zostać- miauknął cicho szary kot. Jego towarzysz tylko pokręcił przecząco łbem wstając na równe łapy.
- Tylko bym ci zawadzał Dryfujący Obłoku, po za tym masz nowego gościa- syknął spoglądając w stronę Miodka. Kociak skulił się próbując zapaść się pod ziemię. Ciemny kocur przemknął nad nią niczym cień znikając w przejściu.
- W czymś ci pomóc?- zapytał medyk siadając przed nią- coś cię...boli?
- Nie, nie!- tłumaczyła się szybko- zabłądziłam! Usłyszałam jakieś krzyki to przyszłam...co mu zrobiłeś?
- Uleczyłem. Wiesz, taka magia, dajesz zielska i puf, rana się zagaja!- odparł przyjacielsko kocur lekko szturchając ją łapką- masz ochotę o nich posłuchać?
- Ja...? Cóż...- Miodek nie mogła ukryć tego, że była bardzo ciekawa jak Dryfującemu Obłokowi się to udało, coś kazało jej zostać- no dobrze. Niech będzie. Zostanę!
Przez kolejne dni Miodek codziennie chodziła do medyka. Spotykała się z nim regularnie na swoiste lekcje. Dryfujący Obłok tłumaczył jej działanie roślin, opowiadał gdzie je znaleźć i jak można je wykorzystać. Kotka słuchała niczym zaczarowana chłonąc każde zdanie jakie wypływało z pyska mentora. W końcu nadszedł dzień mianowania, Płomienna Gwiazda zwołał zebranie. Kiedy koty powoli zaczęły się schodzić Miodek wybiegła z legowiska medyka wraz z Dryfującym Obłokiem. Rzuciła szybkie, pożegnalne spojrzenie w stronę szarego kocura po czym usiadła obok matki.
- Gdzieś ty się szlajała!?- skarciła ją sycząc kotce prosto w pyszczek. Miodek przewróciła jedynie oczami rzucając krótkie: ,,nie wiem". Lider wygłaszał swoją formułkę a szylkretowa kotka wierciła się już na swym miejscu, nie mogła doczekać się na wieść kto zostanie jej mentorem. Z jednej strony chciała walczyć i być wojownikiem, z drugiej zaś bardzo podobały się jej lekcje z Dryfującym Obłokiem, chciałaby móc pobierać od niego nauki bez strachu, że matka znowu na nią nakrzyczy.
- Miedziana, wystąp proszę!- ta prośba wybiła Miodek z jej rozmyślań. Siostrzyczka rzuciła jej pełne nadziei i szczęścia spojrzenie po czym podbiegła na środek.
- Od dziś twoje imię brzmi Miedziana Łapa. Jesteś bardzo energicznym kociakiem, wierzę, że najlepszym mentorem dla ciebie będzie Czarne Piórko- tutaj zrobił pauzę aby spojrzeć na zastępczynie- wyćwiczyłaś już wielu z naszych wspaniałych wojowników, jestem pewien, że i tym razem tak się stanie.
Czarna kotka przemknęła zgrabnie w stronę swej nowej uczennicy. Zetknęła się z nią nosem po czym obie odeszły na bok.
- Miodek!
Kociakowi zabiło mocniej serce. Jej łapki ugięły się pod nią a oddech przyśpieszył. Nie była w stanie się ruszyć z miejsca. Cały klan zwrócił ku niej swoje oczy. W końcu, za brutalnym popchnięciem matki, wypadła na środek. Szybko zebrała się z ziemi unosząc spojrzenie w stronę lidera, szybko je jednak spuściła.
- Od dziś twoje imię brzmi Miodowa Łapa. Z tego co Czarne Piórko mi przekazała od kilku dni pilnie uczysz się pod okiem Dryfującego Obłoku, on sam mi powiedział, że masz wielki potencjał. Zatem jakie mi inne pozostało wyjście jak przydzielić ci właśnie jego na mentora? Mam nadzieję, że zostaniesz w przyszłości wielkim medykiem.
Miodek uniosła swoje oczy do góry aby później zwrócić je w stronę szarego medyka. Na jego pysku malował się szeroki uśmiech. Podszedł do kotki i zetknął się z nią nosem.
- Nie martw się, będzie dobrze- mruknął cicho kiedy razem odchodzili na bok.
Ostatnia została wezwana Błysk, której mentorem został Bursztynowa Bryza. W oczach Ziewającej Łasicy odbijała się duma, oczywiście cieszyła się tylko za jedno swoje dziecko. Jednak to nie obchodziło już Miodowej Łapy, uzyskała swojego mentora marzeń.
Minęło trochę czasu od mianowania. Kotka uczyła się bardzo pilnie, często słyszała pochwały od swojego mentora. Jednak to co nadeszło przeszło jej wszelkie oczekiwania.
Późną nocą zbudziły ją przeraźliwe krzyki. Kiedy otworzyła oczy ujrzała Dryfujący Obłok.
- Wstawaj, musimy się spieszyć!
- Ale...co się dziej?- zapytała zaspana rozdziawiając pysk w wielkim ziewnięciu. Szary kocur postawił ją na cztery łapy biegnąc do miejsca na przechowywanie ziół. Kiedy wrócił uczennica pobiegła za nim. Przeszli przez obóz osnuty senną mgiełką wbiegając do żłobka. Obok Ziewającej Łasicy siedziała Świetlikowa Ścieżka. Próbowała pocieszać drącą się kotkę. Miodowa Łapa spojrzała na swoją cierpiącą matkę.
- Co się dzieje?!- zapytała kompletnie zdezorientowana swojego mentora.
- Rodzi, ot to!- odpowiedział jej zabierając się do pracy- idź ją uspokajaj, to twoja mama, prawda?
Miodowa Łapa niechętnie skoczyła lądując przy pysku Ziewającej Łasicy. Spojrzała na jej pysk wykrzywiony od bólu.
- No już cicho, będzie dobrze...- zaczęła miło próbując ukoić ją mruczeniem.
- To ty?!- wypaliła wściekła kotka- Twoich pocieszeń nie muszę słuchać!
Uczennica nastroszyła futro i położyła uszy. Pozwoliła dalej drzeć się kotce, do czasu aż jej piski nie przyprawiły ją o ból głowy. W końcu zatkała jej pysk łapą sycząc:
- Zamknij się, na miłość Klanu Gwiazd! Było nie dawać dupska byle komu! Teraz sobie cierp!
Ziewająca Łasica oburzyła się, jej oczy przybrały żywy wyraz, źrenice przybrały postać szparek. Zaczęła coś krzyczeć, lecz żadne słowa nie wydobyły się z jej pyska który dalej był zatkany przez łapę córki.
Po długiej walce kremowa kotka leżała wraz ze swoim nowym kociakiem. Oboje spali smacznie gdzieś w rogu legowiska. Miodowa Łapa podeszła do mentora który westchnął ciężko. Oboje wyszli na świeże powietrze, zaczęło powoli już świtać.
- To była...ciężka walka- mruknął krzywiąc się. Kotka jedynie przyznała mu raję kiwnięciem łebka. Udali się oboje do swojego legowiska po czym padli zmęczeni. Zasnęli błyskawicznie zmęczeni wydarzeniami owej nocy. Bo cóż jest gorszego niż rozwścieczona, rodząca Ziewająca Łasica?
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz