Stała w bezruchu. Patrząc jak on odbiega w gąszcz drzew. Czyli tak to się kończy. Sama opuszczona w lesie. Bez przyjaciół, bez nikogo. Tylko mroczna puszcza…. I poczucie samotności. Musi zostać medyczką i kultystką. Nie ma wyboru. Nie może mieć nikogo. Nigdy. Tylko mroczna puszcza. Stała tak w ciszy słysząc tylko swoje łzy rozbijające się o ziemię. Jej serce wypełniał smutek i żal. Tak bardzo nie chciała teraz płakać. Gdyby ktokolwiek ją teraz zobaczył…. Ale na szczęście nikt tędy nie szedł. Więc stała tak słysząc jak jej płacz zlewa się z odgłosem szumiących liści i znika gdzieś w lesie…
***
Została właśnie wysłana na kolejne zbieranie ziół w klanie nocy. Jako że pora nagich drzew już za rogiem to i tu i w klanie Wilka co chwilę chodziła po resztki różnych medykamentów. Właśnie przekonała jakiegoś kota z którym wyszła na to by zapolował gdzieś. Chciała szybko zbliżyć się do granicy z Klanem Wilka. Ostatnio tam widziała zioła. A dlaczego odesłała innego kota? Nie przepadała za towarzystwem rybojadów. Była tu tylko dla swoich korzyści. Ale oczywiście musiała tutaj kogoś spotkać. I to kota którego tak bardzo jednocześnie chciała i nie chciała zobaczyć. Topielcowy Lament. Zwalczyła chęć odejścia i otaksowała go spojrzeniem bez emocji. Miała wrażenie że coś jest z nim nie tak.
-Tęsknisz za mną- to było pytanie lecz tak nie brzmiało. Brzmiało jakby stwierdzała chłodny fakt lecz to była jej taktyka. Wybadać sytuację.
- Nie! - powiedział brat Białej Łapy nie odwracając się do niej, jednak głos wyraźnie mu zadrżał. I tyle jej wystarczyło. W głębi serca to właśnie chciała usłyszeć. Jego drżący niepewny głos zaprzeczający temu że jej mu brakuje. Jednak nie skomentowała tego.
-Powinieneś przestać- powiedziała mu uczennica medyczki. Sama też powinna przestać myśleć o nim. O ich przyjaźni. O uczniowskich wygłupach. Sama postanowiła że nie będą się spotykać i że tak będzie lepiej. Nie powinna mieć do siebie pretensji. Jednak w środku te stłumione emocje które wyszły na jaw w lesie tamtego dnia wołały do niej. “Czemu to zrobiłaś? Sama wiesz że będzie ci tylko gorzej” nie słuchała ich. Uważała je za słabość zagnieżdżoną w sobie samej którą musi wyplenić. Czarnemu zadrgała powieka ze złości. Odpowiedział jej jednak spokojnie:
- Zaprzeczyłem temu. Więc czegóż to mam zaprzestać?
-Oboje wiemy że za mną tęsknisz, głos cię zdradził- wyjaśniła Cisowa Łapa. Ona też za nim tęskniła choć nie chciała tego przyznać. Kontrolowała swoje emocje jeszcze bardziej niż zawsze gdyż wtedy zobaczyła jak okropnie mogą ją ponieść. Dymny otworzył pysk jakby chciał coś powiedzieć jednak z jego pyska nie wydobył się żaden dźwięk. Żółte oczy dalej oglądały trawę nie odważając się by spojrzeć w te kasztanowe w blasku słońca przypominające bursztyn. Kotka odwróciła się plecami do niego.
-Żegnaj- rzuciła lecz poczekała chwilę żeby zobaczyć jego reakcję. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyła. Prawda była taka że nie chciała go opuszczać jeżeli mogła jeszcze przez chwilę z nim zostać.
- Ależ ja się z tobą nie żegnałem, a to kocurowi należy rozpocząć. Jednak ja nie miałem takiego zamiaru - powiedział cicho jej przyjaciel. Szylkretowa popatrzyła z powrotem na niego.
-Sądzisz że tylko kocur może się żegnać z kotką a nie na odwrót?- zapytała go. Czy on właśnie zasugerował że nie ma prawa odejść zanim on się z nią nie pożegna?!
- Dobre maniery - odpowiedział sucho Topielcowa Łapa.
-To w takim razie ja już pójdę. W końcu jestem nieodpowiednio wychowana by z tobą rozmawiać- tym razem już zaczęła iść. Powoli ale szła. Nie wiedziała czy jej coś odpowie. I szczerze mówiąc jej to nie obchodziło. Ale wiedziała jedno: będzie musiała poszukać ziół gdzieś indziej. Bo przy granicy z rodzimym klanem nie da się nie wpaść na kogoś kto akurat nie zawraca jej głowy przez całe dnie i noce. Chudy kocur pobiegł za nią lecz przy tym potknął się o kamień uszkadzając sobie łapę. Szybko zaczął ją wylizywać.
-Nie idź, proszę- syknął przez zęby.
-Zatrzymasz mnie?- zapytała pręgowana tygrysio wyniosłym tonem jakby właśnie kpiła sobie z ofiary którą pozostawiła po walce. Nie wiedziała czemu to zrobiła. Najwyraźniej tyle złości w niej się gotowało że musiała się jej pozbyć. A trafiło akurat na biednego Topielca.
- Ehh... Nie wiem. W zależności, czy jakkolwiek obchodzi cię moja obecność- Na te słowa zabolało ją serce. Ale nie może się rozpłakać. Na pewno nie przy nim. W sumie…on i tak nie czuł tego co ona więc co za różnica. Zamarła w bezruchu nie do końca wiedząc co robić. Młody wojownik spojrzał jej w oczy. Siostra Wierzby westchnęła głęboko.
-Porozmawiamy kiedy wrócę do domu, muszę już wracać bo zaczną mnie szukać-
- A więc się pośpiesz - odpowiedział sucho kocur i odszedł w dal. Córka Olszowej Kory zebrała kilka ziół po czym wróciła do obozu. Nie wiedziała już co o tym myśleć. Nie wiedziała co o czymkolwiek myśleć. Musi sobie to uporządkować. Może to zrobić kiedy będzie układała zioła….. Chyba że Czapli Taniec znowu przyjdzie skarżyć się na ból stawów.
Wyleczeni: Czapli Taniec
<Topielcu?>
(Bycie medykiem zobowiązuje do wpychania chorych w każde opko które tylko napiszesz)
[802 słów]
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz