– Jeszcze nie odpowiedziałam. – mruknęła i wywróciła oczami. – Pewnie, cieszę się. – w głosie było słychać jej niechęć, a na sam koniec jeszcze ziewnęła i przetarła pysk łapą. – A jak twój… powrót do normalności, Pędzący Wietrze? Krucza Gwiazda pewnie siedzi ci na ogonie...
Skrzywił się. Nie potrafił nadal zrozumieć, dlaczego praktycznie wszyscy, których spotykał, zwracali się do niego starym mianem. Owszem Zdradziecka Rybka brzmiało niezbyt przyjemnie, jednak bezpieczniej. Co by było, gdyby liderka usłyszała, że kolejny kot ma gdzieś jej zmianę imienia i nadal mówi do niego po staremu? Zresztą po co się tym przejmował? Oni mieliby problemy. I tak jednak dziwny niesmak w pysku pozostawał. Nie był w końcu dawnym sobą. Już dawno się zatracił.
- Jest ciężko - odpowiedział mimo to, nie ukazując swoich odczuć względem tego, jak się do niego zwróciła. - Ale robię postępy. A Krucza Gwiazda... to ciężki przypadek. Ubzdurała sobie coś i nie daje mi z tym spokoju. Poluje, a jestem użyteczny dla klanu. Nie łapie ryb, jestem bezużyteczny dla klanu. - prychnął.
Jak dla niego to ona była bezużyteczna. Powoli jednak zaczął rozumieć jej sposób myślenia. Słabe jednostki były przez nią eliminowane. Nie mógł dać się jej zaskoczyć jak Bezchmurne Niebo. Musiał udowodnić jej, że się co do niego myliła i że potrafi być silny. Samo skakanie przed czarną i popisywanie się umiejętnościami, brzmiało okropnie źle. Nie miał jednak wyboru.
- Na pewno sobie poradzisz - miauknęła.
Miał taką nadzieję. Życie w Klanie Nocy mocno się zmieniło od jego powrotu. Nie było już tu sielanki. Tylko walka o przetrwanie.
- Lepiej chodźmy - zwrócił się do liliowej, widząc wychodzącą ze swojej nory Kruczą Gwiazdę. - Bo nas wygna za plotki - prychnął, odchodząc szybko, czując wzrok czarnej na swoim grzbiecie.
***
Właśnie wracał z lasu. Nabił głowę na pal, tak jak chciała Krucza Gwiazda. Bażancie Futro mu towarzyszył. Widząc zmierzającą w ich stronę Kminkową Łapę, zatrzymał się. Kumpel rzucił tylko na niego spojrzenie, po czym nieco się oddalił, dając im przestrzeń. Wzrok kotki był... niepokojący. Cofnął się, czując za sobą chropowatą korę drzewa, która go zatrzymała.
- Coś... nie tak, Kminkowa Łapo?
<Kminek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz