Głośno pisnął, gdy przejechał potwór, zatrzymując się. Coś uderzyło w ziemię obok niego, nie wiedział co, bo odruchowo zamknął oczy. Zaraz je jednak otworzył, nie czując wokół siebie żadnego ruchu. Musiał się rozejrzeć na boki, nim odnalazł przed sobą bure futro.
– Mamo? – mruknął, podchodząc na tyle blisko, by móc szturchnąć ją nosem. Jak udało jej się tak szybko tutaj dostać? Przecież szła w inną stronę.
Zanim przejechał następny potwór, dzieciak zestresował się szturchaniem nieodpowiadającej kotki i zaczął płakać. Wtulił się w sierść kotki, prosząc, żeby wstała.
Kocię rozejrzało się przez łzy, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Do tej pory nie miał kontaktu z innymi kotami, ale tam, dalej, jakiś szedł. Może on coś poradzi i zmusi mamę do wstania?
Wstał i zaczął pędzić w stronę osobnika, ignorując ból w łapach.
– Hej! – krzyknął, gdy był już blisko, z nadzieją, że może nie będzie musiał dalej biec. Bury lekko odwrócił głowę, ale nie zatrzymał się – Poczekaj na mnie!
– Zostaw mnie w spokoju! – kocię zaskoczone zwolniło, by zaraz znowu wrócić do poprzedniego tempa.
– Pomóż mojej mamie!
– Twoja mama nie żyje. Inaczej by za tobą pobiegła. Zresztą, po co mam ci pomagać, co?
Z dobroci serca? Jakby to jego ktoś zaczepił to by mu pomógł, jeśli by umiał!
– Jestem pewne, że zraniła się w łapy i zdrzemnęła, żeby odzyskać siły! Dlatego nie pobiegła!
– Mhm… jak uważasz. To wracaj do niej, a nie za mną idziesz.
– Ale sam nic tam nie zdziałam!
– A skąd wiesz? Próbowałeś?
– Bo nie wiem jak coś zrobić!
– A ja wiem? Nie znam cię nawet. Nie idź za mną. Oddalasz się od matki.
Na to odwróciło się, ale dostrzegło, że powrót nie będzie problemem; zostawił krwawe odbicia łap.
– Nie wiem, może wiesz! Nikogo innego tutaj nie ma!
– Nie pomogę ci. Mam swoje sprawy na głowie.
– Możesz je kontynuować, jak już mi pomożesz! Wtedy nie będę przecież dalej za tobą iść, będę z mamą!
Kocur westchnął, zatrzymując się.
– Dobra. Ale masz za mną nie iść później, jasne?
Kocię zadowolone poczekało, aż kocur przejdzie na przód i podążyło za nim
– Pewnie!
Wrócili na początkowe miejsce, a bury ostrożnie podszedł do ciała jego matki. Kociak spięty czekał i obserwował. Powąchał, szturchnął łapą…
– Wygląda na zdechłą. Gratulacje. Uwolniłeś się od problemu, to nara.
Mniejszy zapowietrzył się, zszokowany. Czyli został sam? Naprawdę sam? Bez dwunożnych i bez kotki? Nie ma mowy, że zostanie sam! Do kogo będzie gadać?
Nim się obejrzał, starszy zniknął. Zdesperowany podążył za nim, nim kot zniknął na horyzoncie. Gdy tylko się zbliżył, kocur zorientował się, że tam jest.
– Co za mną leziesz? Miałeś mnie zostawić!
– Ale… jestem teraz sam!
– No i? Nie obchodzi mnie to. Radź sobie sam. – położył uszy, ale wciąż za nim szedł – Nie rozumiesz co się do ciebie mówi?! – warknął i odwrócił się.
– Rozumiem! Mama mówiła, że jestem mądry!
– To sio. Znajdź sobie dom czy coś. Mnie zostaw.
– No dobrze…– zwiesił głowę, stojąc w miejscu, gdy kocur ruszył. Chwilę odczekał i zaczął go śledzić.
W którymś momencie kot zniknął. Zdezorientowany kot stanął i rozejrzał się. Jedyną opcją, w której tak nagle mógł zniknąć…
Zbliżył się do jakiegoś pudła i przycupnął przy ściance. Wystawił tam głowę i łypnął na kocura w środku, który się zjeżył
– Hej, to tu śpisz?
– Co ty tu robisz?! Miałeś mnie zostawić!
– Ale jesteś sam~ tak jak ja~ możemy być przyjaciółmi!
– Nie potrzebuję przyjaciół. Ale skoro się przyczepiłeś i chcesz mieszkać obok, to musisz płacić mi haracz. Przynoś mi jedzenie.
– Pewnie! – odparł bez namysłu; przecież to nie mogło być takie trudne.
<Wypłosz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz