dawno temu
- Wiesz… Jestem teraz zajęta, może później porozmawiamy mała?- powiedziała do niej najspokojniej jak umiała.- A teraz… Może zerwiesz mamie kwiatka, pobawisz się z rodzeństwem, bo ja muszę iść bardzo daleko gdzie ty nie możesz… - powiedziała niebieska szylkretka.Słysząc to, aż oczka jej się zaiskrzyły z ekscytacji.
- Ale, jeśli będę z taką silną wojowniczką, do tego zastępczynią, taką jak ty, to nic mi się nie stanie! – miauknęła radośnie – babciu proszęęęęęęę – miauczała, opierając się na przedniej łapie Brzoskwinki i patrząc prosto w zielone oczy starszej kotki.
Brzoskwinka spojrzała na liliową szylkretkę z troską.
- No... Dobrze mała, ale później naprawdę muszę iść.
-Super! - miauknęła Miodunka ocierając się o nogi babci. Następnie potruchtała za siostrą Jabłka na kolejną przygodę!
***
Przyszła do legowiska uczniów z kolejną porcją kosteczek ze swego posiłku. Zaczęła je kolekcjonować na swoim legowisku kilka dni temu. Z mchu wystawało nie mało kostek po bokach jej leża. Kotka wetknęła kolejne oczyszczone z mięsa piszczki okazy do swej kolekcji, po czym odwróciła się i potruchtała z powrotem w stronę wyjścia. Na czterech łapach, bo tym razem noga postanowiła, że przestanie robić jej w plecy. Z uśmiechem spojrzała na niebo, po którym latały ptaki. Nie przejmowała się teraz niczym, to była po prostu radosna chwila dla Miodunki…do czasu. Aż nie zobaczyła swej babki.
Widząc niebieską szylkretkę uśmiech zszedł z jej mordki. Został on zastąpiony zaciętym wyrazem pyska. Widząc, jak starsza wchodzi do swego legowiska z piszczką w pusku, którą pewnie zamierzała zjeść tam w samotności, Miodunka podążyła w tamtą stronę pewnym krokiem. Liliowa przekroczyła próg legowiska, nie pytając nawet o zgodę. Usiadła prosto przed pyskiem zdziwionej babci, wbijając wzrok w pysk matki Bzu.
- Myślałaś, że tak łatwo ci odpuszczę, co? – spytała – nie ma takiej opcji – dodała twardo. – moja matka nie jest winna śmierci Błysku. Niby twoja przełożona zginęła z jej łap, ale to się kupy nie klei. Ja dobrze wiem kto maczał w tym łapy, i ty też to wiesz, widziałam to. Ten wyraz pyska, kiedy ostatnio rozmawiałyśmy – miauknęła zacięcie – nie wywiniesz się już. Zrób coś z tym, no jak nie, to ja sama się zabiorę za udowodnieniem niewinności mamy. – warknęła.
<Brzoskwinko? Ona ci nie odpuści>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz