To pytanie było zbyt bezpośrednie. Nie spodobało mu się, że w środku dnia, gdy liczył na spokojnie spędzony czas, czekoladowy wpraszał mu się z takim sprawami. Pomijając to, jak bardzo bezużyteczny okazał się jego uczeń, a treningi z nim były wręcz uciążliwe, na głowę wchodził mu kolejny problem.
Wrzucił na pysk nieśmiały uśmiech, taki lekki i delikatny, niewskazujący na jakiekolwiek złe zamiary.
— Wiele — przyznał. — Głównie chyba twoja determinacja, żeby odnaleźć mordercę. Wiesz, jak Stokrotka... — zawahał się, wypowiadając jej imię. W końcu zmarła, powinien choć trochę udawać przejętego — powiedziała mi, że ją zaatakowałeś, to przeraziło mnie, że ktoś byłby zdolny ot tak skoczyć do gardła swojemu rówieśnikowi. Może w ogóle sama myśl ataku na kogoś z klanu, komu powinno się w teorii ufać, mnie z lekka przerosła? — gdybał. — Emocje mnie poniosły, to wszystko łączyło się w spójność i nie myślałem rozsądnie. Miałem naiwne nadzieje, że rzucenie ci tym prosto w pysk sprawi, że tak po prostu się przyznasz i wszyscy będziemy bezpieczni — westchnął, grzebiąc łapą w ziemi. Chciał tym ruchem pokazać swoje lekkie zestresowanie i wstyd, jaki miałby rzekomo odczuwać po tych fałszywych oskarżeniach. — Oh, przepraszam, zboczyłem trochę z głównego tematu — wymamrotał, uśmiechając się przepraszająco. — Tak jak mówiłem, twoje nastawienie. Z każdym razem, kiedy natykałem się na ciebie, sprawiałeś wrażenie kogoś… normalnego. Stałeś się w moich oczach zwykłym, niczemu winnym wojownikiem, który także nie może znieść tych wszystkich okrucieństw. Zacząłem dostrzegać w nas podobieństwo, wiesz? — spytał. — Z tym że nie dzierżę taką odwagą jak ty. Chciałbym znaleźć zabójcę mojej siostry, ale gdybym miał stanąć naprzeciw niego bądź niej, spanikowałbym — stwierdził, próbując zabrzmieć na pełnego żalu. — Nie cierpię siebie za te wszystkie słabości. Powinienem pilnować jej bardziej, ona zawsze mi tak ufała, a teraz wciąż czuję się, jakbym zdradził ją tym, że nie siedziałem przy niej przez cały czas — dodał, patrząc niemrawo na kocura. — Nie wiem, czy twojego brata zabił ten sam kot, co moją siostrę, ale gdy zdałem sobie sprawę, że oboje straciliśmy kogoś z rodziny, zrozumiałem, że nie powinienem widzieć w tobie wroga.
Wrzucił na pysk nieśmiały uśmiech, taki lekki i delikatny, niewskazujący na jakiekolwiek złe zamiary.
— Wiele — przyznał. — Głównie chyba twoja determinacja, żeby odnaleźć mordercę. Wiesz, jak Stokrotka... — zawahał się, wypowiadając jej imię. W końcu zmarła, powinien choć trochę udawać przejętego — powiedziała mi, że ją zaatakowałeś, to przeraziło mnie, że ktoś byłby zdolny ot tak skoczyć do gardła swojemu rówieśnikowi. Może w ogóle sama myśl ataku na kogoś z klanu, komu powinno się w teorii ufać, mnie z lekka przerosła? — gdybał. — Emocje mnie poniosły, to wszystko łączyło się w spójność i nie myślałem rozsądnie. Miałem naiwne nadzieje, że rzucenie ci tym prosto w pysk sprawi, że tak po prostu się przyznasz i wszyscy będziemy bezpieczni — westchnął, grzebiąc łapą w ziemi. Chciał tym ruchem pokazać swoje lekkie zestresowanie i wstyd, jaki miałby rzekomo odczuwać po tych fałszywych oskarżeniach. — Oh, przepraszam, zboczyłem trochę z głównego tematu — wymamrotał, uśmiechając się przepraszająco. — Tak jak mówiłem, twoje nastawienie. Z każdym razem, kiedy natykałem się na ciebie, sprawiałeś wrażenie kogoś… normalnego. Stałeś się w moich oczach zwykłym, niczemu winnym wojownikiem, który także nie może znieść tych wszystkich okrucieństw. Zacząłem dostrzegać w nas podobieństwo, wiesz? — spytał. — Z tym że nie dzierżę taką odwagą jak ty. Chciałbym znaleźć zabójcę mojej siostry, ale gdybym miał stanąć naprzeciw niego bądź niej, spanikowałbym — stwierdził, próbując zabrzmieć na pełnego żalu. — Nie cierpię siebie za te wszystkie słabości. Powinienem pilnować jej bardziej, ona zawsze mi tak ufała, a teraz wciąż czuję się, jakbym zdradził ją tym, że nie siedziałem przy niej przez cały czas — dodał, patrząc niemrawo na kocura. — Nie wiem, czy twojego brata zabił ten sam kot, co moją siostrę, ale gdy zdałem sobie sprawę, że oboje straciliśmy kogoś z rodziny, zrozumiałem, że nie powinienem widzieć w tobie wroga.
<Agrest?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz