Odnaleziono kolejny znak. Zaczął bardziej interesować się tym tematem, gdy tylko doszedł do siebie. No bo kto robił te wszystkie dziwne rzeczy? No i co to oznaczało dla ich klanu? Nie miał głowy do zagadek, a to coś wyglądało mu na właśnie taką. Jego ojciec się wmieszał w tą sprawę, gdy odnalazł go zakrwawionego w lesie z resztą wojowników. Nadal nie mógł sobie przypomnieć kto mógł go zawołać. To było takie frustrujące!
Gdy tylko wrócił z treningu, od razu skierował kroki do Borówkowego Krzewu. Była zastępczynią, więc na pewno musiała wiedzieć coś więcej! Nie obawiał się przegonienia przez tą spasioną świnie, bo nim się do niego doturla, go już tam dawno nie będzie. Zresztą... fajnie było oglądać jak się pulta, plując śliną, nie mogąc porządnie wstać.
- Borówkowy Krzewie? - zawołał, gdy tylko wszedł do środka legowiska, w którym urzędowała. Niebieska rzuciła mu zniesmaczone spojrzenie, gdy naruszył jej przestrzeń bytowania.
- Czego chcesz, Kapryśna Łapo? - prychnęła, wylizując sierść.
Rozejrzał się po wnętrzu krzaka, aż nie dostrzegł czegoś, a raczej brak piszczek. Zawsze jak tu przechodził, zastępczyni trzymała cały zapas pożywienia, przyniesiony przez kocury.
- Przechodzisz na dietę? - zapytał, próbując pohamować śmiech.
- O ty, nędzny kocurze! - prychnęła na niego. Spróbowała podnieść cielsko, ale skończyła z powrotem na mchu. Widząc, że ta walka jest bezsensowna, westchnęła cierpiętniczo. - Z moją wagą wszystko w porządku - dodała więc, wracając do przerwanej czynności.
- To gdzie te wszystkie piszczki? - dopytywał.
- Ach, one? Cóż... Trochę mi... nie podeszły do smaku. Dzicza Siła to taka kochana kotka... Zawsze przynosi mi najlepsze ze stosu, ale teraz... - Pokręciła głową, nie kontynuując.
- Zatrułaś się? - zapytał zainteresowany.
- Ja? Ja nigdy! Posiłek to święta rzecz! Żaden nie sprawiłby, bym straciła apetyt! Po prostu czuję się... syta i tyle. Nie interesuj się tak, Kapryśna Łapo - fuknęła, machając niezadowolona ogonem.
- Ale muszę, bo w końcu wam służę. Może coś przynieść? - drążył temat dalej, próbując ją pociągnąć za język. Akurat syta Borówkowy Krzew, to był prawdziwy fenomen! Coś tu nie grało!
- Nie ma mowy! Po tym co odstawiłeś przed moją siostrą, powinieneś się wstydzić! Jesteś jak ten mysi bobek, Szczurza Łapa. Mam dość jego żartów! Jeżeli z nim współpracujesz, to radzę ci wycofać się, bo skończysz gorzej niż z karnym imieniem! - zagroziła mu.
Skrzywił pysk niezadowolony. No co za jędza! Przecież od jakiegoś czasu, w ogóle nie rozmawiał z kocurem! Nie lubił go i jego podejścia do dorosłych.
- Nie przyjaźnie się z nim - zapewnił ją. - I nie jestem jak on - dodał. - To jak nic nie potrzebujesz, to ja idę - Odwrócił się i już miał zamiar odejść, gdy usłyszał jej głos.
- Poczekaj! Może na coś się przydasz - zmieniła zdanie. - Poślij proszę po Ośnieżoną Łąkę.
- Dlaczego? - zdziwił się. - Przecież mówiłaś, że nic ci nie dolega... - Zmrużył podejrzliwie oczy.
- Bo nic nie dolega! Chcę z nią tylko coś skonsultować! To już nie można? - prychnęła.
Przewrócił oczami i po prostu wyszedł. Dziwnie się zachowywała. Przez to jej nie jedzenie, aż zapomniał, że miał ją spytać o ten nowy znak! Eh... No trudno. Mógł zaczepić kogoś innego. Ruszył do legowiska medyków, a widząc medyczkę, szybko powiadomił ją o sytuacji pani zastępczyni. Ta tylko westchnęła.
- Nic dziwnego, że jej się pogorszyło. Taka tłusta jest, że pewnie długo nie pociągnie - mruknęła pod nosem, wymijając go z ziołami w pysku.
Oho! Czego on tu się dowiedział! Borówkowy Krzew jednak rzeczywiście miała jakieś problemy? Odprowadził wzrokiem medyczkę, aż ta nie zniknęła w jej leżu. Trzeba było zbadać tą sprawę bardziej. Skoro Mroczny Omen bawił się w detektywa i wypytywał koty, to on też spróbuje! Może znajdzie sprawce wcześniej od niego? Chociaż... czy on już tego nie osiągnął, gdy został porwany? Nadal jednak nic nie pamiętał. Sapnął, po czym ruszył na przeszpiegi po obozie.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz