— A ja wierzę — wymruczała, biorąc głębszy oddech. — Tylko... łatwiej by było, gdyby nie miał jej — przyznała, nie zamierzając nawet wypowiadać tego imienia. — Popsuła go. Gdzieś tam w środku na pewno kryje się miła wersja Żara, tylko jest zbyt głęboko zakorzeniona pod tymi zgorzkniałymi warstwami. Według mnie on jest po prostu zagubiony i brakuje mu kogoś, kto... Kto poprowadzi go we właściwym kierunku — wyjaśniła.
Na samą myśl o Piaskowej Gwieździe wojowniczka wysunęła pazury, przypominając sobie co ta wyczyniła jej i jej bliskim, i całemu Klanowi Burzy.
— Gdyby on tylko tego chciał — prychnęła cicho, spogladając na Tygrysią Smugę. — Zniszczyła go, Tygrys. Ona wpajała mu swoje poglądy odkąd się urodził. To jedyne co widział poza własnym nosem. Nawet po jej śmierci wątpię, czy by się od niej odwrócił. Była dla niego jak rodzina. Odwróciłabyś się od swojej rodziny? — mruknęła, po czym przypomniała sobie, że Tygrys przecież nie miała nikogo oprócz brata, Dziki Gon miał ją głęboko w dupie. — Cholera. Wybacz.
— Nic nie szkodzi, nie jest to dla mnie drażliwy temat — rzekła na starcie ruda wojowniczka. — Nie może tego chcieć, bo sam nie wie, że to dobre. Nie zna tego sposobu życia, jest jej dosłowną kopią, bo wychowywała go na swoje podobieństwo. Żeby cokolwiek zmienić, trzeba mu pokazać, że dawna rodzina nie jest mu potrzebna. Nie da się wyjaśnić, iż to było złe, dopóki nie ma porównania — odchrząknęła. — Trzeba załatwić mu nową, kochająca rodzinę. Taką, która pokazałaby mu, czym naprawdę jest miłość i wsparcie.
— Nie wiem czy to coś, czym powinnam być zainteresowana — miauknęła pod nosem. — To powinien być jego problem, ale załóżmy, że chciałabym pomóc. Jak niby ktokolwiek miałby pokazać Żarowi czym jest miłość, jeśli nie rozumie tego pojęcia lub w jego przypadku jest uproszczone? Kochał się w tym całym Rudzikowym Śpiewie. Myślałam, że on mógłby mu przemówić do łba... Ale nie. Nawet to nie zadziałało. Może ty jesteś w stanie coś zrobić, jesteś ruda, ale ja? Żar nawet nie chce mnie słuchać. Mam się na pieńku z nim i wszystkimi kotami popierającymi dyskryminację. Więc tym bardziej mi nie ufa. I nie dziwię się mu, bo sama mu nie ufam i nie zbiera się na to, żebym kiedykolwiek zaufała tak dwulicowemu kotu.
— Najwyraźniej nie był dla niego tym odpowiednim. Nie wiem jednak, czy chcesz słuchać moich pomysłów, jeśli nie jesteś w stanie spojrzeć w głąb niego i odszukać czegokolwiek pozytywnego — westchnęła. — I mówiłam, w pełni cię rozumiem, mnie nie skrzywdził tak, jak ciebie. Ja jestem tylko zwykłym obserwatorem, widzę jego błędy i szukam dla nich możliwych popraw. Nie znam tego bólu, nie znam cierpienia, jakie ostaje się potem w postaci często dożywotniej traumy. Po prostu… Skoro już zboczyliśmy na jego temat, chciałam poznać twoją dokładniejszą opinię o nim — przyznała Tygrys.
— Nie mówię, że nie widzę w nim nic pozytywnego — odparła natychmiast czarna. — Myślę, że gdyby nie Piaskowa Gwiazda to byłby dobrym kotem. Tak jak większość rasistów. Bo kto jak nie ona wpoił im dyskryminację? Byli tym karmieni od dzieciaka, więc logiczne, że są temu oddani. Po prostu nie wiem, czy da się to wyplenić z już w pełni dorosłego kota. Spójrz, ile księżyców byli okłamywani i resocjalizowani tak, by przypasować się do poglądów Piasek. Czy parę kotów mogłoby cokolwiek zmienić?
— Oczywiście, że mogłoby — odparła, ożywiając się. — Wystarczy zacząć od jednego. Najlepiej tego najbardziej zagorzałego, który jest przykładem dla innych. Obie chyba dobrze wiemy, kogo mam na myśli — westchnęła, jakby temat ich rozmowy i tak nie kręcił się w okół niego. — Jeśli mu by się przemówiło do rozsądku, to możliwe, że reszty nie trzeba by było nawet specjalnie przekonywać.
— Tylko jak niewiele kotów faktycznie obchodzi los Żara — mruknęła córka Królik. — Większość albo się go boi, albo ma go w dupie, albo nie widzi w nim nic co mogłoby sprawić, że stałby się dobrym kotem. Jeśli chciałabyś przemówić mu do rozsądku, to musiałabyś mieć dobre argumenty, żeby przeciwstawił się Piasek.
Na to Tygrysia Smuga skrzywiła się, spuszczając wzrok na własne łapy i strzygąc uszami w zamyśleniu.
— Cóż, z tymi argumentami może być ciężko, patrząc na jego ograniczone myślenie, ale i tak uważam, że odrobina chęci i dużo większą ilość czasu, a rozbiję mu te skorupę gbura — stwierdziła, zmotywowana na nowo. — Odpuśćmy może sobie jego temat. Wiesz, nie jesteśmy może sobie bliskie, ale zawsze chciałam, byś nie widziała we mnie wroga przez wzgląd na kolor futra. Cieszę się, że możemy mimo wszystko teraz normalnie porozmawiać. Tak szczerze chciałam po prostu zapytać, jak się czujesz — przyznała.
— A czy mogę czuć się dobrze? — westchnęła, oglądając jedną z czarnych łap. — Wiem, że nie zachowywałam się w stosunku do ciebie najlepiej, gdy byłaś uczennicą. To trochę trudne, gdy przez większość swojego życia byłaś prześladowana ze względu na durny kolor futra. Ciężko patrzeć na rude koty, takie same rude koty, które z radością patrzyły, jak moja matka jest wywlekana na środek obozu i brutalnie zabijana. Czy te same rude koty, które pluły w twarz moim bliskim, gdy wszyscy ciężko pracowaliśmy, żeby zapewnić im dobrobyt. Te same rude koty popierające Piasek, która tak zamąciła w moim życiu i z pewnością nie tylko moim. Będę szczera, wciąż ciężko mi na ciebie patrzeć, ale staram się nie powoływać niewinnych do odpowiedzialności zbiorowej. Nie jestem taka jak ona.
* * *
Wstała z posłania, rozciągając się i ziewając przeciągle. Rozejrzała się po własnym legowisku. Z tyłu głowy wciąż chodziła jej myśl, że Tygrysia Smuga spodziewa się kociąt. To było... niespodziewane. Nigdy nie widziała, by Tygrys miała z kimś głębszą relację. Nie zamierzała w to jednak wnikać. Póki co brat przejął obowiązki zastępczyni i spisywał się dobrze. Już raz to robił podczas pobytu Zająca w kociarni. Nadawał się, ale czułaby się zbyt winna, nakładając na niego więcej spraw, podczas gdy już i tak miał wystarczająco zmartwień na głowie.
— Kamieeeeń — zawołał ją głos, kiedy była już sama w legowisku lidera. — Och, droga Kamień. Widzę, że nie wierzysz zbytnio w przemianę tego rudasa w kogoś dobrego — mruknął.
A co mu do cholery było do tego? Więc wszystko podsłuchiwał? Rozmowy z Tygrysią Smugą?
Noszenie ciężaru kolejnego przywódcy w sobie było momentami wyczerpujące.
— Nie mam powodu, by wierzyć — odparła pod nosem. — Co cię to interesuje?
— Widzę, że tego nie dostrzegasz. — westchnął. — Nic dziwnego, że tak łatwo ulegałaś moim słowom. Uświadomić ci to? Co skryte jest za twoim ograniczonym myśleniem?
Strzepnęła ogonem, jakby poczuła się urażona jego słowami.
— Chyba i tak jestem skazana na słuchanie ciebie, więc proszę. Mów. — burknęła.
Co miał na myśli? Nie wiedziała. Nigdy nie wiedziała. Tok jego rozumowania mimo tylu księżyców znajomości był dla niej jedną niewiadomą. Wiedziała tylko tyle, że był psychopatą, mordercą i na pewno nie niewinnym kotem.
—Tygrys to manipulatorka. Nie zdaje sobie z tego sprawy, co jest przykrę, bo mogłaby to wykorzystać znacznie lepiej, ale spójrz tylko na jej cechy. Jest miła, szczera, a przy tym uparta. Nie odpuści póki nie będzie tak jak ona chce. A chce zmusić twojego wroga do zmiany. Współczuję mu bardzo. Jednak każdy kiedyś się łamie, Kamień. Spójrz na Rybkę. Był silny, lecz zmiękł i stał się kimś innym. To nie ten sam kot co wcześniej. Twoja ruda zastępczyni ma talent do tego typu zabaw. Dlatego powiedziałem ci, że to dobry wybór, by była twoją prawą łapą. Ma idealne warunki. Umysł jest niczym... glina. Można ją formować jak ci się podoba, o ilę masz pod ręką trochę wody. Traumy, stres, złe wydarzenia, to sprawia, że się zmieniamy. A ktoś o zręcznym języku, może to wykorzystać. Zniszczony umysł to klucz, Kamień. Klucz, który otwiera wiele drzwi. Chociaż nie liczyłbym na to, że wyrzeknie się Piaskowej Gwiazdy. Bądź co bądź żyje jako duch i może ingerować w wasz świat. Strach przed niewidzialnym potrafi mocno zakorzenić upór, przed czymś co mogłoby ją zezłościć.
Wsłuchiwała się w słowa odbijające się echem w jej umyśle. Widziała, jakie Tygrys ma podejście do Żara, i na swój sposób był to rodzaj... manipulacji. Ale nie rozmyślała nad tym tak bardzo jak on. W ten sposób.
Ostatnie słowa zwłaszcza do niej przemówiły.
— To w ten sposób Zając wysługiwał się rebeliantami. Manipulacją. Nakłanianiem do morderstw w ramach większego dobra — odpowiedziała mu, przy okazji siadając i mrużąc oczy. — To z jednej strony trochę przerażające, że główną cechą jaką bierzesz pod uwagę przy wyborze zastępcy to manipulacja. Ale po tobie mogłabym się tego chyba spodziewać, co? Nie będę kłamać. Nie myślałam o Tygrysiej Smudze w ten sposób. Uznałam ją za dobrą, bo ze względu na kolor futra rudzi nie mieliby do mnie pretensji, a ona sama była spokojna i wiedziała jak się zachować. — przerwała, gryząc wargi i zastanawiając się nad własnymi słowami. — I w ten sposób Piaskowa Gwiazda wyznaczyła sobie prostą ścieżkę, jak doprowadzić mnie do... tamtego stanu. Ufałam Zającowi jak praktycznie nikomu innemu, więc wykorzystała to, będąc w jego ciele. Tak, masz rację. Umysł jest jak glina. Chociaż obawiam się, że to co najmniej motto psychopatów takich jak ty czy Piasek.
Nie podobało jej się to, jak postrzegał Jastrząb inne koty. Zwracał uwagę na to, czy ktoś był w stanie manipulować. Ale miał rację. Sama to przeżyła. Umysł jest jak glina.
— Czemu widząc więcej niż inni, mamy rezygnować z tak potężnej broni? Każdy lider, wspinając się na szczyt musi umieć manipulować tłumem czy jednostkami. Obrady klanowe, polityka, to wszystko sprowadza się właśnie do tego. Silny lider musi rządzić tak, aby każdy był szczęśliwy, zgrywać dobrego, a słowami pozbywać się swoich przeciwników. To znacznie lepsza opcja od publicznych egzekucji, nie sądzisz? — mruknął. — Ale tak... Zajęcza Gwiazda tak przekonał was wszystkich do amoralnych rzeczy. Pokazał wam utopijny świat, za który chcieliście walczyć. Byliście złamani przez ucisk i podatni. Ty Kamień, nie jesteś po tym co zrobiła ci Piaskowa Gwiazda, taka jak dawniej. Wiesz to. Byłaś silna, lecz osłabłaś, by narodzić się na nowo. Karasz teraz sprawiedliwie, choć byłaś wcześniej potworem. Skromnie przyznam, że to dzięki moim słową, obudziłaś się i wreszcie ruszyłaś do ataku. Gdybym ci nie zaproponował tej umowy, pewnie nadal byś płakała jak kocię nad swoim losem. Więc widzisz Kamień, jaka to cudowna broń. Jaka siła. Z wroga można zrobić przyjaciela, z przyjaciela wroga. Z ofiary oprawcę, z oprawcy ofiarę. Zależy tylko od okoliczności, od gruntu, na którym jest umysł. Zawsze trzeba go przygotować. Trzeba go zniszczyć, by mógł odrodzić się na nowo.
Zacisnęła pazury na gładkim mchu budującym jej posłanie.
— Chcesz mi powiedzieć, że Piaskowa Gwiazda przyczyniła się do tego, jaką ostatecznie liderką się stałam. — fuknęła, krzywiąc się na samą myśl, że w innych okolicznościach mogłaby być równą tyranką. Obrzydliwe. Wiedziała jednak, że kocur miał rację. Manipulacja była powszechna i nie mogło się bez niej obejść, zwłaszcza na pozycji lidera. Zając robił to samo. Też nimi manipulował. Oni wszyscy. — Ty też mną manipulowałeś. Co masz na myśli przez to, że trzeba go zniszczyć? I co, jeśli nie odrodzi się na nowo? Krzywdzenie kotów to według ciebie dobry sposób na rządzenie? — miauknęła, przypominając sobie, co Piasek zrobiła Wilczej. Jak ją zniszczyła i straumatyzowała. — Wilcza nie odrodziła się na nowo. Zamiast tego wciąż cierpi, z tyłu głowy mając wspomnienia jakie pozostawiła po sobie Piaskowa Gwiazda.
— Nie zawsze oprawca niszczy umysł. Czasem to okoliczności uchylają do niego furtkę. Na przykład ty. Nie zniszczyłaś swojego wroga. Zrobił to świat, a najbardziej to miłość. Dlatego się złamał. Odrzucenie przez społeczeństwo też robi swoje. Sam sobie to zrobił. Może nie odrodzić się na nowo. Może być tak bardzo zniszczony, że się nie podniesie po zadanych ranach. Ale wtedy będzie warzywem. Ból cofa świadomość. Twoja... partnerka... to ciekawy przypadek. Uwierz... odrodziła się wraz ze swoim morderstwem. Ktoś ją starał się naprawić, ale udało jej się temu oprzeć. Kto wie? Gdyby tylko trafiła na lepszego manipulatora, mogłaby być kimś silnym, Kamień. Nie każdy jest w tym dobry. Potrafi przysporzyć krzywdę niż uleczyć. A wiesz jak rozpoznać, gdy kot jest podatny na kształtowanie? Po ilości wylewanych łez. Niechęć do życia, smutek, ból, te emocje buzują w nich. Płacz jest sygnałem obronnym, by nie pęknąć. Im więcej ktoś płacze, tym większy niesie ból. Im większy ból, tym podatniejszy umysł na manipulację, bo osłabia. A ktoś słaby szuka zawsze pomocy kogoś silnego, by móc się podnieść.
— Mówisz, że mogłabym sprawić, by Wilcza podniosła się na łapy? — miauknęła. Jej ogon podrygiwał lekko. Wszystko się ze sobą pokrywało. Wilcza, kiedy była jeszcze uczennicą, zwróciła się do niej o pomoc. Była od niej słabsza. Zawiodła. Może mogłaby to naprawić? Przypomniała sobie jednak z kim rozmawiała i dreszcz przeszedł przez jej ciało. — Przelała wiele łez, jej umysł został wielokrotnie zniekształcony, wykorzystywany. Cholernie okrutna metoda, ale jeśli miałaby zadziałać...
— Mogę ci powiedzieć co możesz zrobić, by ją naprawić. Nie znam jej jednak, więc to będą tylko moje domysły. Każdy umysł jest inny, potrzebuje innego bodźca - wyjaśnił.
— Powiedz. — miauknęła twardo. Była gotowa się poświęcić i posłuchać rad zwyrola, by naprawić ukochaną.
— Troska, opieka i miłość. Zrozumienie, zaakceptowanie, spędzaj z nią czas, rozmawiaj. Wzoruj się na Czarnowronie. I musisz dać sobie i jej czas. Naprawa jest czasochłonniejsza od złamania.
...Nie tego by się po nim spodziewała. Ale cieszyła się, że nie musiła uciekać się do okrutniejszych ścieżek. Chciała tylko okazać wsparcie Wilczej. By jej przebaczyła, ustała twardo na łapy i zyskała więcej odwagi. Wzmianka o Czarnowronie ją zdziwiła.
— Czarnowron to manipulator? — spytała, mimowolnie odsłaniając kły.
— Nic takiego nie powiedziałem. Nie jest twoim wrogiem. Nic ci nie zrobi. Jest jak... Tygrysia Smuga. Ma dar, ale go nie dostrzega. Nie mogę aż tak ułatwiać ci życia, Kamień. Pozaświatowe zasady, by nie ingerować w życie żywych aż zanadto. Mógłbym wskazać ci jednak w twoim klanie więcej kotów, co pragnie twej śmierci, ale... gdzie tu zabawa? Gdy masz wszystko podłożone pod swój nos? To życie Kamień, a ty w nim oszukujesz przez kontakt ze mną.
— Ty też stale oszukiwałeś, nawet jako żywy — splunęła z frustracją. — Czy sama manipulacja nie jest oszustwem? Życie to żadna zabawa, Jastrząb. Chociaż ty pewnie masz ubaw siedząc wygodnie na dupie w zaświatach i oglądając to co się dzieje na ziemi.
— Och to zabawa, Kamień. Jako żywy ciągle się bawiłem. Nie widzisz tego, bo za bardzo skupiasz się na życiu. A świat... nawet tobą manipuluje, przez pory roku, pogodę. Zmusza cię do skrycia się i zmiany zachowania. Skoro przyroda to robi, dlaczego i my nie możemy? Przecież jesteśmy jej częścią. A dzieci? Płaczą, by dostać mleko, manipulują tak swoimi rodzicami. Czy przez to już są złe? Wyrosną na potwory? Nie, Kamień. To część świata, nasza natura.
To brzmiało aż zbyt przekonująco. Westchnęła, wbijając zmrużony wzrok w łapy
— Dowiedziałam się wszystkiego czego chciałam. Dzięki za rady czy coś, idź już sobie, znikaj, bo jeszcze zwariuję — prychnęła, czując mdłości.
— Już za późno Kamień. Dobrze wiemy, że rozmawianie sama ze sobą, to oznaka wariactwa - zaśmiał się, znikając.
Wyczerpująca rozmowa.
Wzięła głęboki wdech, gdy głos ucichł, a ona pozostała sama.
Mogła pomóc Wilczej wykaraskać się z jej sytuacji.
Tygrys była manipulatorką.
Czarnowron to ten sam przypadek, co ona.
Zbyt dużo informacji na raz. Pokręciła głową. Wyszła z legowiska przywódcy i zatrzymała się przy stosie, biorąc z niego królika. Ruszyła w kierunku kociarni, a przechodząc przez próg i widząc leżącą tam rudą, położyła przed nią zwierzynę, siadając obok. Dziwnie było patrzeć na nią tak samo. Czy może miała ten sam typ osobowości co Jastrząb? Co Piasek? Może byłaby okrutna jak oni, gdyby dostrzegła swój "dar", jak to określił kocur?
Umysł jest jak glina.
Wyrwana z transu, Kamienna Gwiazda zamrugała kilka razy i skinęła głową w kierunku kotki.
— Jak się czujesz? Nigdy bym się nie spodziewała, że będziesz spodziewać się kociąt.
<Tygrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz