Wielka Gwiazda nie była zbyt mądra. Otaczała się jednak poplecznikami, jakby to miało zagwarantować jej bezpieczeństwo. Po śmierci Jastrzębiej Gwiazdy, skorzystała z osłabienia i od razu skradła Wiśniowemu Świtowi władzę. Ich plan rozsypał się na kawałeczki, jednak wojna nie była jeszcze skończona.
Dawna zastępczyni była skreślona, więc nie mogła się rzucać w oczy. Mroczny Omen odnalazł dzieci i zajął się ich wychowywaniem. Nie była o to zła. Wręcz dobrze robił. Młode pokolenie było w ich sprawie piorytetem. Przecież się starzeli, a jak umrą, to kto poprowadzi to dalej? Sama wychowała wielu popleczników Mrocznej Puszczy, nim trafiła do Klanu Wilka. Wiedziała, że potrzebowali świeżej krwi. Dlatego też ucieszyła się na wieść, że Wiśniowy Świt zaszła w ciążę, by im w tym pomóc. Została więc wraz z Sosnową Igłą sama. Córki w to mieszać nie chciała. Wolała, aby skupiła się na czymś zupełnie innym.
- Naprawdę? - Kotka skrzywiła pysk, słysząc o jej planach.
- Tak. Wiesz dobrze dlaczego. Nie kręć więc nosem i spróbuj dobrze się bawić - Wstała, kierując kroki w stronę głazu, na którym leżała zadowolona Wielka Gwiazda.
Sosnowa Igła ruszyła za nią z nieszczęśliwą miną. Jak dla niej, powinna bardziej się przyłożyć, bo jeszcze liderka nie uzna ich cudownej przemiany za szczerą.
- Wielka Gwiazdo - miauknęła złota, zwracając uwagę kotki. Ta usiadła, dumnie się prostując i mierząc je z góry wzrokiem.
- O co chodzi?
- Miałaś rację co do tego, że kocury nas wykorzystują. Przejrzałyśmy w końcu to na oczy. Byłyśmy tylko ich zabawkami. Wybacz, że nie byłam w stanie tego wcześniej dostrzec. Jastrzębia Gwiazda i Mroczny Omen, są siebie warci. Oby skończyli w najgębszych czeluściach Mrocznego Lasu - Machnęła niezadowolona ogonem, a jej towarzyszka przytaknęła.
- Mnie ten przeklęty van podrywał. Nie mogłam go znieść - Sosnowa Igła wczuła się w swoją rolę. - Gdyby nie to, że miałam wtedy już dzieci, jak nic by mnie wykorzystał, jak teraz biedną Wiśniowy Świt.
- Och, moje drogie! Cieszę się z tych słów - łyknęła haczyk Wielka Gwiazda, wzdychając. - Oni są niebezpieczni. Dobrze, że teraz nadeszły rządy prawa. Już nigdy nie spojrzą na nas jak na rzecz. Ja tego dopilnuje.
- Cieszymy się, że przejęłaś władzę. Wiśniowy Świt nie nadawała się na to. Słyszałaś, że jest brzemienna z Mrocznym Omenem? - miauknęła, podsycając jej ciekawość na plotki.
- Właśnie Ośnieżona Łąka mnie niedawno o tym poinformowała, ale nie sądziłam, że... że to z nim. - Pokręciła głową. - Biedna. Została tak omotana! I ty... - Spojrzała na Sosnową Igłę. - Dobrze, że mu się nie dałaś, gdy próbował obmacywać cię swoimi lepkimi łapami! Nie ma za grosz wstydu!
- Prawda. Dlatego prosimy cię o pomoc - Irgowy Nektar przybrała smutny wyraz pyska. - Nadal uważa, że jesteśmy coś mu winne. Możemy na ciebie liczyć? Wolałybyśmy trzymać się blisko Ciebie.
- Och kochane, oczywiście! Przy moim boku, żadna kotka nie chodzi smutna - miauknęła.
Wymieniły ze sobą spojrzenia. Udało się i to dość prosto. Sądziła, że ta będzie wzbraniać się bardziej, ale najwidoczniej było to mylne spostrzeżenie.
***
Chodziły za Wielką Gwiazdą, plotkując z nią o kocurach i ich idiotyzmie. Paczka liderki składała się z wielu kotek, które zauroczone jej ideą rządów, kręciły się przy niej niczym ćmy. Ich strategia była dość prosta, ale teraz zaczynała się powoli komplikować. Przez księżyc umocniły się w hierarchii klanu, udowadniając jej, że rzeczywiście nawróciły się i odcięły od męskiej części społeczności.
Sosnowa Igła już dobrze zgrywała pustą lalunie, drwiąc z każdego kocura, który jej się napatoczył. Kazała jej nieco z tym przystopować, by móc później odkręcić sytuację z ich opinią. Ale kotka jak to ona, miała to w nosie, bawiąc się coraz lepiej. Oby tylko się w tym nie zatraciła...
Podeszła do Szczurzej Łapy, który był idealny do zdobywania informacji. Wiedziała, że Borówkowy Krzew go nie znosi i wykorzystywała to, posyłając kocura do dręczenia jej spasionego cielska. Dzisiaj czekała na wieści, które miał mu zdradzić na temat zastępczyni, która nałożyła na niego karę za to, że nie przynosił jej piszczek. Jednak coś zmieniło ten piękny dzień w istne piekło.
Wróblowe Skrzydło wpadł z wrzaskiem do obozu. Zaczął płakać, przytulając się do zdegustowanej Wielkiej Gwiazdy.
- Trup! Trup w lesie! - łkał.
- Jaki trup, o czym ty mówisz? - zdziwiła się kotka.
- Chłodna Łapa... ktoś... ktoś go zamordował!
Słysząc te słowa od razu pobiegła na poszukiwania. Zaraz obok niej znalazła się Sosna i sam zaniepokojony krzykami ojciec ucznia. Krzaczasty Szczyt, Mysikróliczy Ślad oraz inni, ruszyli we wskazanym przez wojownika kierunku, pozostawiając zdumioną Wielką Gwiazdę w tyle, która przyspieszyła, by zobaczyć to na własne oczy.
Smród krwi dotarł do ich nosa szybciej niż widok zwłok. Chłodna Łapa leżał zakrwawiony, z językiem na wierzchu. Z ran ciekła krew, a ciernie, którymi ktoś przyozdobił jego ciało, lśniły szkarłatem. Chryzantemy w sierści dodawały temu wszystkiemu jakiegoś niepokojącego uroku. Dojrzała, że na drzewach był symbol, przypominający kształtem księżyc... Zmrużyła oczy, podchodząc do zszokowanego ojca, który wysuwał i chował pazury. Sosnowa Igła sprawdziła ciało, po czym zwróciła się do wszystkich.
- Żyje. Musimy go zabrać do medyka - miauknęła, pozbywając się powoli z jego skóry ostrych gałęzi.
***
Chłodna Łapa ocknął się, ale nie był w stanie powiedzieć co się stało. Wielka Gwiazda uznała to za jakiś chory żart i przestała się tym przejmować. Przyszła do kocura w odwiedziny, gdy wkurzony Mroczny Omen go zostawił, nie dowiadując się nic ciekawego z jego pyska.
- Jak się czujesz? - zapytała siadając i owijając łapy.
Rudy van wzruszył ramionami.
- Nie wiem... Medycy powiedzieli, że rany nie były głębokie i nic mi po nich nie zostanie. Będę żył. Ta cała krew... to ktoś musiał mnie nią oblać. Co się dzieję? - miauknął zaniepokojony.
- Jeszcze nic nie wiadomo. Wielka Gwiazda ingoruje to co się stało - prychnęła.
Może gdyby ofiarą była jakaś kotka, to na pewno rzuciłaby się w wir poszukiwań. Widząc jego minę, pacnęła go łapą po nosie.
- Nie próbuj nawet. Już wystarczy nam twój wkurzony ojciec.
- Skąd niby wiesz co sobie pomyślałem? - rzucił jej niezadowolone spojrzenie.
- Po tobie to widać - mruknęła.
Słysząc wołanie Wielkiej Gwiazdy, pożegnała się z kocurem i wyszła z legowiska medyka.
- Co się stało? - zwróciła sie do zaniepokojonej liderki, która darła się na Ostowy Pył.
- Znaleźli coś dziwnego w innej części lasu! - prychnęła do niej i reszty kotek, które się zebrały, słysząc jej głos. - To jakaś na pewno drwina ze strony kocurów! - dodała jeszcze, po czym sapnęła i wyszła z obozu.
Zdziwione ruszyły za nią i wojownikiem, który pokazał im przy pobliskim krzewie, zwiędłe róże. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wplecione w nie świeże kwiaty maku, a na pobliskich gałęziach nabity kruk i wrona.
Wielka Gwiazda spojrzała na to, a po jej ciele przebiegł dreszcz.
- Macie natychmiast znaleźć tego żartownia! Słyszeliście?! - pisnęła cienkim głosem.
Wszyscy zaczęli szeptać. Rozglądać się i spoglądać po sobie podejrzliwie. Nie wyglądało to dobrze. Większość nie rozumiała, co przeraziło liderkę, lecz ona to dostrzegła. Podeszła do kotki, dając jej wspierający uścisk.
- Znajdziemy go, nie martw się. Chodź. Musisz odpocząć - miauknęła, kierując ją ku obozowi.
Ciekawiło ją kto to był... Na pewno nie Mroczny Omen. On nie skrzywdziłby aż tak swojego dziecka. Musiała z nim porozmawiać. Być może sprawca, pomógłby w ich sprawie. Najpierw jednak trzeba było uspokoić przerażoną Wielką Gwiazdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz