W chwili, kiedy słońce powolutku, niczym najwolniejszy ze ślimaków, wkraczało na błękitne niebo, a jego promienie zaczynały zaszczycać swoją obecnością terytorium Klanu Klifu, budząc przy tym nie tylko koty, ale również zwierzynę mieszkającą w okolicach, w żłobku było wciąż wyjątkowo cicho. Ostatniej, dość ciemnej nocy, cała gromadka łącznie z ich matką, poszła spać bardzo późno, dlatego ich czas słodkiego snu, oczywiście przedłużył się, zamiast skrócić. Cisza ta była na pewno bardzo miłym zaskoczeniem ze strony starszyzny, która miała legowisko od razu koło żłobka, co na pewno było wielkim bólem w tych czasach. Sytuacja ta była zaskoczeniem zapewne również dla wojowników, którzy przechodzili niedaleko, choć zapewne krzyk pięciu kociąt było można usłyszeć nawet po drugiej stronie obozu, więc nie ma co wymieniać rang.
Mały rudy kocurek przewrócił się na bok, powolutku otwierając swoje duże, złote oczka. Obudził się jako pierwszy, a dojść można było do tego, ponieważ reszta z kociąt wciąż cicho chrapała, zwinięta w kłębki. Rudy leniwie przeciągnął się, przy okazji jak głupiej muchy, pozbywając się z siebie natrętnego ogona któregoś z rodzeństwa. Niechętnie podniósł się do siadu, rozglądając powoli po żłobku. Wiewiórka pamiętał, że chciał coś zrobić, coś fajnego, coś naprawdę fajnego, ale nie potrafił przypomnieć sobie, co takiego miał wyczyniać. Dlatego też podszedł do wyjścia ze żłobka, wystawiając lekko pyszczek zza jego ściany, a przez światło, które błysnęło mu w oczy, zamrugał parę razy. Wtedy sobie przypomniał swój cudowny plan. W legowisku uczniów ostatnio zostały zmienione posłania, więc pojawił się tam świeży mech, a Kalinka chciała trochę świeżego mchu. Dowiedział się o mchu dzięki umiejętności podsłuchiwania i obserwowania, jak znajdował się przy wyjściu dzień wcześniej. Wiewiórka uznał, że to bardzo dobry pomysł, aby zdobyć trochę mchu dla kochanej siostry, co będzie taką małą, naprawdę miłą niespodzianką dla niej. Wyszedł ze żłobka, kierując się do legowiska uczniów, o którym dowiedział się dość niedawno, prawdopodobnie właśnie dzień wcześniej, więc będzie gościł tam pierwszy raz. Cętkowany w końcu, po jakimś czasie przemierzania obozu, ustał przed miejscem, do którego zmierzał i zawachał się, zastanawiając się, czy to na pewno dobry pomysł, jednak uznał, że to nic złego, a przecież Kalinka na pewno ucieszy się na świeży mech dostarczony jej przez samego Wiewiórkę, czyli jej wiernego towarzysza. Powąchał powietrze, wchłaniając zapach legowiska, oraz mchu znajdującego się w nim. Powolutku wślizgnął się do środka, ponieważ nikt się tu aktualnie nie znajdował i podszedł do pierwszego lepszego posłania z mchu, zaczynając je rwać na strzępy, aby zdobyć trochę mchu dla siostry.
<Rysiu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz