- Rysia Łapo, twój mentor.. umarł, więc jako że musisz kontynuować swój trening przyznaję ci nowego. Twoim mentorem będzie Piegowata Mordka. Mam nadzieję, że przekaże ci ona całą swoją wiedzę.
Spojrzała się w stronę wręcz zawiedzionej tym, że będzie musiała szkolić jakiegoś niedobitka kotkę.
- Piegowata Mordko, jesteś gotowa by wytrenować własnego ucznia. Wiem, że przekażesz Rysiej Łapie wszystko, co powinna wiedzieć.
Zetknęła się nosem z czekoladową, a koty zaczęły rozchodzić.
- Więc, nauczysz mnie czegoś, czy będziesz tak tu stać? - mruknęła, gdy życie w obozie wróciło do zwyczajności.
- Miętus nie uczył cię szacunku do mentora? - przewróciła oczami.
- Więc?
- Więc jest wcześnie, a mi się niespecjalnie chce dręczyć z rana.
Kremowa westchnęła już lekko zirytowana. Czy jej mentorka będzie tylko narzekać?
- Czyli?
- Czyli tym czego dziś się nauczysz będzie wyjmowanie kleszczy starszym. Leć do Bluszcza po mysią żółć.
Uczennica miała ochotę na rozerwanie tej leniwej kupie futra ucha, jednak nie czuła się na siłach, by od razu prowokować kłótnię, choć zasłużoną.
- A potrenujemy jeszcze dzisiaj? - warknęła zrezygnowana.
- Po pierwsze, nie do mnie takim tonem. Po drugie, może wieczorem pokażesz mi czego cię tam nauczyli przez te księżyce.
Srebrna skończyła swą wypowiedź i czmychnęła gdzieś do legowiska wojowników. Już widziała, jak przykładny nauczyciel z niej będzie.
Machnęła ogonem i poszła do legowiska medyków po śmierdzącą żółć.
***
- Piegowata Mordko? - uczennica weszła do legowiska wojowników, by poszukać nowej mentorki. Dzień chylił się ku końcowi, a ona cały dzień spędziła przy zamieniającej się w pył starszej.
Znalazła kocicą drzemiącą w najlepsze obok masywnego wojownika, po czym można było wnioskować że są parą. Fe.
- Piegowata Mordko, mieliśmy iść na trening.
Śpiąca ani drgnęła.
- Piegowata Mordko!
Warknęła głośniej, przypatrując się jak czekoladowa chrapie.
- Piegowata Mordko! - pacnęła bok kotki łapą. - Tłusta popielico! - dodała do siebie ciszej.
- Piegusie!
Uderzyła mocniej, a jedno z pomarańczowych oczu kotki się otworzyło.
- Czego?
- Miałyśmy iść na trening.
Kotka z trudem otworzyła kolejne oko, po czym wstała i się rozciągnęła, co dla Rysiej Łapy trwało okropnie długo.
- Następnym razem można się zwracać do mnie po imieniu, a nie "Piegusie". Ja do ciebie nie mówię Ryśku. Mam zacząć?
- Przepraszam.
Pff, ona nie przepraszała. Pieg mogła sobie już pod ogon wsadzić nadzieję na szczerze przeprosiny od niej. Chciała po prostu by srebrna przestała narzekać.
Szły powoli przez las, wśród cieni rzucanych przez wysokie drzewa. Popękana ziemia parzyła młodą kotkę w łapy, jednak nie będzie narzekać jak kocię. Bez przesady.
Mentorka patrzyła się na kremową z czymś co można było nazwać zaciekawieniem, jednak się nie odzywała.
W końcu dotarły na skrawek lasu, gdzie nie było możliwości wpadnięcia i przewrócenia się o pień drzewa bądź wystający z kępy trawy korzeń. Podobne do tego, w którym Mięta uczył ją pierwszy raz walczyć.
- Będziemy dziś trenować walkę?
- Owszem. Zobaczymy, czy przez ten czas ktoś ci wbił coś do głowy.
Już była przygotowana do ataku. Spięła mięśnie, czekając aż kocica na nią skoczy. Pazury podrapały piach, który się pod nią znajdował.
- Hej, schowaj te narzędzia mordu. Nie chcemy, by ktoś wrócił do obozu bez ucha.
Posłusznie wykonała zadanie, choć niezbyt zadowolona. Z Miętową Gwiazdą od niedawna właśnie tak trenowała. Lubiła to, całkiem. Jak to on mówił, rany miały jej dodać motywacji, a nikt nie został wojownikiem bez niej. Jaki miałby być z niej potężny woj gdyby nigdy na treningu nie doznała bólu?
- Przygotuj się!
Piegowata Mordka odbiła się od gruntu i ruszyła na cętkowaną. Co jej mentor mówił gdy ktoś na nią skacze w ramach ataku? Tak! Aby odskoczyć na bok i zaatakować ofiarę.
Czmychnęła jak zwinny zając i walnęła łapą w grzbiet kocicy, która jednak prędko się odwróciła i przybiła do ziemi w natychmiastowym tępię.
- Nie żyjesz. - zagrzmiał jej w głowie głos Liso-mięty. Za każdym razem to mówił, gdy wygrywał. Nie wiedziała, czy to on się zmaterializował z tego głupiego Klanu Gwiazdy czy tylko dzwoni jej w uszach z przyzwyczajenia.
Kopnęła w brzuch rywalki, by się wyrwać. Niestety nie była na tyle silna.
Pieg się uśmiechnęła.
- I co?
Ponownie kopnęła.
- Ze mną nie wygrasz. Jestem od ciebie starsza i mądrzejsza. Ale dobrze kombinujesz.
Mówiąc to mimowolnie poluzowała uścisk, co wykorzystała, by palnąć kotkę w pysk i się wyrwać. Idealnie.
Dziękuję Mięto, że mnie tego nauczyłeś.
Czekoladowa warknęła, zła z powodu zostania wykiwaną przez dzieciaka. Kotka chciała się na nią rzucić.
Jej uwagę jednak odwrócił jeden z pierwszych motyli pojawiających się w tym sezonie, który przeleciał przed jej pyskiem i usiadł między oczami, gdy chciała zadać cios. Szybko go zrzuciła i warknęła, jednak kotka zdążyła kopnąć ją i odepchnąć na bok. Zaliczyła glebę.
- Miętowa Gwiazda uczył cię walki z motylami czy prawdziwymi przeciwnikami, co?
Warknęła.
- To wszystko przez tą durną ćmę!
- Mimo wszystko walka skończona. Nigdy nie kwestionuj swego mentora, zwłaszcza gdy z nim walczysz. Jesteś jeszcze dzieckiem i dopóki nie zostaniesz mianowana nie będziesz mieć takich umiejętności jak ja. Z resztą, wątpię że kiedykolwiek mi dorównasz.
- Jestem dobra!
- Dobra, ale nie tak, by mnie pokonać. Będziemy trenować, byś może trochę podreperowała swoje umiejętności, ale teraz wracajmy do obozu.
Otrzepała się z piasku, czując jak jej sierść jest cała opylona i podążyła za mentorką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz