Osłupiała, gdy tylko treść polecenia mentorki dotarło do niej, a jej mózg zdążył to przetrawić. Zastrzygła uszami, a te momentalnie wydawały się zyskać na masie i ciążyły jej na czubku głowy. Panującą wówczas cisza zrobiła się niezręczna, bowiem młodsza nie była w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa, które mogłoby sprezentować rodzące się w niej oburzenie. Zaproponowana przez srebrną kotkę czynność brzmiała jak dodatkowe i zbędne utrudnienie do ich nieefektywnych treningów, aniżeli coś, co miałoby pomóc żółtookiej zbliżyć się do mianowania.
Pomarańczowe ślepia wpatrywały się w krzak nieznanych uczennicy kwiatków. Szylkretka nie rozumiała, dlaczego wojowniczka tak często zwraca uwagę na wszystko dookoła, tylko nie na nią. Motyla Łapa była w końcu taka piękna, że podziwianie jej powinno być obowiązkiem, który zarazem stanowiłby czystą przyjemność. Irytowała się małą ilością komplementów, a teraz miała dodatkowe powody, by wyrazić swoje niezadowolenie.
- Z całym szacunkiem, Cisowa Kołysanko - zaczęła, powstrzymując się od wybuchu zbierającej się w niej złości. Starała się zachować pozory miłej i kulturalnej, lecz pomysł mentorki bardzo nie przypadł jej do gustu - ale czy czujesz się dzisiaj dobrze? Nie powinnaś przypadkiem odwiedzić Potrójnego Kroku? Jak zamknę oczy, to nie będę widzieć niczego, wpadnę na jakiś korzeń i pobrudzę sobie całe futro! - miauknęła z przejęciem, owijając się ogonem i czule liżąc jego koniec. Chciała w ten sposób podkreślić, jak wielką stratę mogliby odczuć.
- Wątpisz w skuteczność moich metod nauczania? - Padło pytanie. - Podwyższasz mój autorytet?
- Nie - odparła natychmiastowo, kręcąc głową. - Nie chcę być po prostu brudna. W życiu nie doczyszczę potem swojej sierści! Widziałaś, jak niektórzy czasem wyglądają? Jak jakaś ożywiona kula brudu, ja nie chcę zniżyć się do ich poziomu - prychnęła, z pogardliwą myślą o wspomnianych członkach klanu.
- To trzeba było kierować swój tyłek do leża medyków - stwierdziła zobojętniała. - Logiczne, że jako wojownik będziesz się brudzić. Nie ma co się tak przejmować tym futrem, niektórzy nawet na to nie zwracają uwagi - dodała, w czym szylkretka wyczuła pewną aluzję, ale to zignorowała.
- Ale ja mam takie ładne, takie kręcone! Inni nie mają! - kontynuowała swój bunt. - Poza tym, medycy nie mogą mieć dzieci. Ja będę je kiedyś miała, a nie wolno być takim nieposłusznym wobec zasad ustalonych przez Klan Gwiazd. Przecież wszyscy wiedzą, jak źle kończą takie kotki, które bawią się w matkowanie i uzdrawianie na raz - mruknęła. Nie miała oczywiście pojęcia o historii rodziny Cisowej Kołysanki i o losie Fasoli. Polegała na tym, co słyszała od najbardziej zagorzałej wielbicielki przodków, czyli swojej babci - Jastrzębiego Podmuchu. Nie było usprawiedliwień na takie czyny.
- Ty to lepiej skup się na treningach, bo twoim największym problemem będzie szukanie nowego domu, poza terenami klanu - ostrzegła ją. W tym momencie czarna wydawała się rozpraszać wokół siebie chłodną aurę. Atmosfera zrobiła się znacznie napięta.
- Bezsens. Jastrzębia Gwiazda nie powinien wyrzucać kogoś tak pięknego jak ja, to dopiero byłaby strata. Głupi jest, ty za to mogłabyś zostać liderką i mnie mianować - stwierdziła, próbując naprawić sytuację. Mentorka już nawet nie próbowała na nią patrzeć. Spoglądała w kompletnie przeciwnym kierunku.
Szylkretka głośno westchnęła, zerkając na swą czystą i zadbaną sierść, która zaraz przestanie być już taka ładna. Zamknęła niechętnie oczy, od razu czując, jak staje się bezradna wobec świata.
- Nic nie widzę - miauknęła, zmarkotniała. - Możesz mi powiedzieć, co mam zrobić? Jeśli chcesz, bym biegała tak cały trening, to prędzej odbędzie się mój pogrzeb, niż ceremonia mianowania - dodała, drgając. Coś zaszeleściło z jej lewej strony, ale nie potrafiła ustalić, co to mogło być. Powiew wiatru? Zwykła mysz? Inny gryzoń?
Skrzywiła się, próbując na wyczucie zlokalizować położenie Cis. Gdyby ta raczyła się odezwać, byłoby łatwiej. Cisza niemalże w sposób absurdalny zagłuszała Motylkowi myśli. Wciągnęła nosem powietrze, starając się odnaleźć w ten sposób wojowniczkę, jednak las miał wiele swoich własnych zapachów, więc wszystko jej się mieszało. Przechyliła się na bok i czując chropowatą korę drzewa, cicho pisnęła.
- Albo się odezwiesz, albo przestaję się w to bawić. Trenuj mnie normalnie - poprosiła, zaciskając mocniej powieki.
Pomarańczowe ślepia wpatrywały się w krzak nieznanych uczennicy kwiatków. Szylkretka nie rozumiała, dlaczego wojowniczka tak często zwraca uwagę na wszystko dookoła, tylko nie na nią. Motyla Łapa była w końcu taka piękna, że podziwianie jej powinno być obowiązkiem, który zarazem stanowiłby czystą przyjemność. Irytowała się małą ilością komplementów, a teraz miała dodatkowe powody, by wyrazić swoje niezadowolenie.
- Z całym szacunkiem, Cisowa Kołysanko - zaczęła, powstrzymując się od wybuchu zbierającej się w niej złości. Starała się zachować pozory miłej i kulturalnej, lecz pomysł mentorki bardzo nie przypadł jej do gustu - ale czy czujesz się dzisiaj dobrze? Nie powinnaś przypadkiem odwiedzić Potrójnego Kroku? Jak zamknę oczy, to nie będę widzieć niczego, wpadnę na jakiś korzeń i pobrudzę sobie całe futro! - miauknęła z przejęciem, owijając się ogonem i czule liżąc jego koniec. Chciała w ten sposób podkreślić, jak wielką stratę mogliby odczuć.
- Wątpisz w skuteczność moich metod nauczania? - Padło pytanie. - Podwyższasz mój autorytet?
- Nie - odparła natychmiastowo, kręcąc głową. - Nie chcę być po prostu brudna. W życiu nie doczyszczę potem swojej sierści! Widziałaś, jak niektórzy czasem wyglądają? Jak jakaś ożywiona kula brudu, ja nie chcę zniżyć się do ich poziomu - prychnęła, z pogardliwą myślą o wspomnianych członkach klanu.
- To trzeba było kierować swój tyłek do leża medyków - stwierdziła zobojętniała. - Logiczne, że jako wojownik będziesz się brudzić. Nie ma co się tak przejmować tym futrem, niektórzy nawet na to nie zwracają uwagi - dodała, w czym szylkretka wyczuła pewną aluzję, ale to zignorowała.
- Ale ja mam takie ładne, takie kręcone! Inni nie mają! - kontynuowała swój bunt. - Poza tym, medycy nie mogą mieć dzieci. Ja będę je kiedyś miała, a nie wolno być takim nieposłusznym wobec zasad ustalonych przez Klan Gwiazd. Przecież wszyscy wiedzą, jak źle kończą takie kotki, które bawią się w matkowanie i uzdrawianie na raz - mruknęła. Nie miała oczywiście pojęcia o historii rodziny Cisowej Kołysanki i o losie Fasoli. Polegała na tym, co słyszała od najbardziej zagorzałej wielbicielki przodków, czyli swojej babci - Jastrzębiego Podmuchu. Nie było usprawiedliwień na takie czyny.
- Ty to lepiej skup się na treningach, bo twoim największym problemem będzie szukanie nowego domu, poza terenami klanu - ostrzegła ją. W tym momencie czarna wydawała się rozpraszać wokół siebie chłodną aurę. Atmosfera zrobiła się znacznie napięta.
- Bezsens. Jastrzębia Gwiazda nie powinien wyrzucać kogoś tak pięknego jak ja, to dopiero byłaby strata. Głupi jest, ty za to mogłabyś zostać liderką i mnie mianować - stwierdziła, próbując naprawić sytuację. Mentorka już nawet nie próbowała na nią patrzeć. Spoglądała w kompletnie przeciwnym kierunku.
Szylkretka głośno westchnęła, zerkając na swą czystą i zadbaną sierść, która zaraz przestanie być już taka ładna. Zamknęła niechętnie oczy, od razu czując, jak staje się bezradna wobec świata.
- Nic nie widzę - miauknęła, zmarkotniała. - Możesz mi powiedzieć, co mam zrobić? Jeśli chcesz, bym biegała tak cały trening, to prędzej odbędzie się mój pogrzeb, niż ceremonia mianowania - dodała, drgając. Coś zaszeleściło z jej lewej strony, ale nie potrafiła ustalić, co to mogło być. Powiew wiatru? Zwykła mysz? Inny gryzoń?
Skrzywiła się, próbując na wyczucie zlokalizować położenie Cis. Gdyby ta raczyła się odezwać, byłoby łatwiej. Cisza niemalże w sposób absurdalny zagłuszała Motylkowi myśli. Wciągnęła nosem powietrze, starając się odnaleźć w ten sposób wojowniczkę, jednak las miał wiele swoich własnych zapachów, więc wszystko jej się mieszało. Przechyliła się na bok i czując chropowatą korę drzewa, cicho pisnęła.
- Albo się odezwiesz, albo przestaję się w to bawić. Trenuj mnie normalnie - poprosiła, zaciskając mocniej powieki.
<Cisowa Kołysanko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz