Wraz z nadejściem poranka, postanowił wyciągnąć swoją uczennicę na trening. Ta nie była chętna do współpracy, ale obiecał dać jej potem dużo wolnego czasu na odpoczynek. Borówkowa Łapa spojrzała jedynie na niego z nieufnością, ale w końcu wyszła ze swojego legowiska. Rozciągnęła się przed kocurem i miauknęła cicho.
Liliowy nie wiedział, jak z jej lenistwem da sobie radę w życiu, ale mimo wszystko w nią wierzył.
- Mam nadzieję, że mnie nie okłamałeś – fuknęła kotka, a Mleczowy Pył starał się zachować spokój. Nie wypadałoby krzyczeć na swojego ucznia, dodatkowo w obecności innych kotów. Co pomyślą o nim, jeśli będzie zachowywać się agresywnie?
- Jasne, że nie. Chodźmy, nim całkowicie ci się odechce gdziekolwiek iść – mruknął liliowy, ruszając z miejsca w stronę wyjścia z obozu. Uczennica poszła grzecznie za nim, wzdychając z żalem. Po drodze do lasu Borówkowa Łapa niezliczoną ilość razy narzekała na dopadający ją głód i powoli zaczynało irytować to jej mentora, który spięty prowadził ją przed siebie.
- Kiedy będziemy na miejscu? – zapytała, gdy tylko wyszli z obozowiska – Łapy mnie już bolą – dodała zmęczonym tonem głosu.
- Przecież dopiero co wyszliśmy – jęknął. – Musimy udać się do miejsca, gdzie będziemy mogli poćwiczyć – rzekł, głośno wzdychając.
To był jego pierwszy uczeń. Jako mentor musiał dać jej dobry przykład i nauczyć wielu rzeczy, bo nie zamierzał zawieść tej młodej. Mimo iż wydawało się, jakby była do wszystkiego niechętna, a jej główną wadą było bycie cały czas głodnym, to w czasie ich spotkań pręgowany odniósł wrażenie, że jest ona całkiem miła i zaradna. Na pewno dostaje to, czego chce.
- Nie możemy iść szybciej? Długo jeszcze? Kiedy będziemy? Proszę, powiedz, bo łapy odmawiają mi posłuszeństwa! – Zalała go falą pytań i czuł, jak cały napina się z nerwów.
„Wdech, wydech, zachowaj spokój” – pomyślał sobie kocur, próbując w jakiś sposób nie wybuchnąć złością. Musi być dobrym nauczycielem, w końcu sam wiele się nauczył dzięki spokojowi Leszczynowej Bryzy.
- Za chwilę – odparł krótko, powstrzymując się od warkotu. Droga zdawała mu się wydłużać i miał już dosyć samego dreptania.
Gdy tylko udało im się dojść, tam, gdzie mieli odbyć trening, pomarańczowooki odetchnął z ulgą. Nie pozwoli, by ten młodziak wszedł mu zupełnie na głowę.
- I co teraz? – Spojrzała na niego żółtymi ślepiami. Mentor zauważył w jej wzroku iskierki gniewu.
- Poćwiczymy, a potem postaramy się coś upolować – przedstawił plan działania.
Borówkowa Łapa wyglądała na bardzo wściekłą po jego słowach. Wydawało się, że było gotowa pacnąć go łapą, ale jakaś siła ją powstrzymała.
- Jesteś oszustem! Obiecałeś mi jedzenie! – Jej ton głosu był oschły. Mleczowy Pył zmierzył ją groźnym wzrokiem. Koniec braku szacunku wobec niego, nie pozwoli tak siebie traktować.
- Zjesz jak wrócimy. Jeśli nie nauczysz się dobrze polować, będziesz nieprzydatna dla klanu.
Niebieska jedynie wymruczała pod nosem kilka niezrozumiałych dla niego słów. Pręgowany przeszukał teren, mając nadzieje, że trafi mu się zaraz jakaś zwierzyna. Gdy tylko ujrzał mysz, kryjącą się w krzakach rzucił się na nią i sprawnie upolował. Zaniósł ją w pysku do swojej uczennicy, która uśmiechnęła się szeroko na widok pożywienia.
- Mogę to zjeść? – spytała, oblizując się.
- Oczywiście, że nie – odparł, zabierając piszczkę. – Mam nadzieję, że dobrze się przyglądałaś, bo teraz twoja kolej. Upoluj coś – nakazał, na co szylkretka spojrzała na niego jak na skończonego głupca.
- Niech ci będzie – prychnęła. – Ale następnym razem nie będę się w to bawić.
Liliowy nie wiedział, jak z jej lenistwem da sobie radę w życiu, ale mimo wszystko w nią wierzył.
- Mam nadzieję, że mnie nie okłamałeś – fuknęła kotka, a Mleczowy Pył starał się zachować spokój. Nie wypadałoby krzyczeć na swojego ucznia, dodatkowo w obecności innych kotów. Co pomyślą o nim, jeśli będzie zachowywać się agresywnie?
- Jasne, że nie. Chodźmy, nim całkowicie ci się odechce gdziekolwiek iść – mruknął liliowy, ruszając z miejsca w stronę wyjścia z obozu. Uczennica poszła grzecznie za nim, wzdychając z żalem. Po drodze do lasu Borówkowa Łapa niezliczoną ilość razy narzekała na dopadający ją głód i powoli zaczynało irytować to jej mentora, który spięty prowadził ją przed siebie.
- Kiedy będziemy na miejscu? – zapytała, gdy tylko wyszli z obozowiska – Łapy mnie już bolą – dodała zmęczonym tonem głosu.
- Przecież dopiero co wyszliśmy – jęknął. – Musimy udać się do miejsca, gdzie będziemy mogli poćwiczyć – rzekł, głośno wzdychając.
To był jego pierwszy uczeń. Jako mentor musiał dać jej dobry przykład i nauczyć wielu rzeczy, bo nie zamierzał zawieść tej młodej. Mimo iż wydawało się, jakby była do wszystkiego niechętna, a jej główną wadą było bycie cały czas głodnym, to w czasie ich spotkań pręgowany odniósł wrażenie, że jest ona całkiem miła i zaradna. Na pewno dostaje to, czego chce.
- Nie możemy iść szybciej? Długo jeszcze? Kiedy będziemy? Proszę, powiedz, bo łapy odmawiają mi posłuszeństwa! – Zalała go falą pytań i czuł, jak cały napina się z nerwów.
„Wdech, wydech, zachowaj spokój” – pomyślał sobie kocur, próbując w jakiś sposób nie wybuchnąć złością. Musi być dobrym nauczycielem, w końcu sam wiele się nauczył dzięki spokojowi Leszczynowej Bryzy.
- Za chwilę – odparł krótko, powstrzymując się od warkotu. Droga zdawała mu się wydłużać i miał już dosyć samego dreptania.
Gdy tylko udało im się dojść, tam, gdzie mieli odbyć trening, pomarańczowooki odetchnął z ulgą. Nie pozwoli, by ten młodziak wszedł mu zupełnie na głowę.
- I co teraz? – Spojrzała na niego żółtymi ślepiami. Mentor zauważył w jej wzroku iskierki gniewu.
- Poćwiczymy, a potem postaramy się coś upolować – przedstawił plan działania.
Borówkowa Łapa wyglądała na bardzo wściekłą po jego słowach. Wydawało się, że było gotowa pacnąć go łapą, ale jakaś siła ją powstrzymała.
- Jesteś oszustem! Obiecałeś mi jedzenie! – Jej ton głosu był oschły. Mleczowy Pył zmierzył ją groźnym wzrokiem. Koniec braku szacunku wobec niego, nie pozwoli tak siebie traktować.
- Zjesz jak wrócimy. Jeśli nie nauczysz się dobrze polować, będziesz nieprzydatna dla klanu.
Niebieska jedynie wymruczała pod nosem kilka niezrozumiałych dla niego słów. Pręgowany przeszukał teren, mając nadzieje, że trafi mu się zaraz jakaś zwierzyna. Gdy tylko ujrzał mysz, kryjącą się w krzakach rzucił się na nią i sprawnie upolował. Zaniósł ją w pysku do swojej uczennicy, która uśmiechnęła się szeroko na widok pożywienia.
- Mogę to zjeść? – spytała, oblizując się.
- Oczywiście, że nie – odparł, zabierając piszczkę. – Mam nadzieję, że dobrze się przyglądałaś, bo teraz twoja kolej. Upoluj coś – nakazał, na co szylkretka spojrzała na niego jak na skończonego głupca.
- Niech ci będzie – prychnęła. – Ale następnym razem nie będę się w to bawić.
***
Ceremonia mianowania jego uczennicy przebiegła szybciej niż się tego spodziewał. Nosiła teraz dumnie imię Borówkowy Krzew. Przypatrywał się jej z podziwem w oczach. W głębi duszy był niemal pewny, że udało mu się dobrze wyszkolić kotkę, teraz już pełnoprawną wojowniczkę. Poniekąd udało mu się zmienić jej podejście, więc Klan Wilka może poszczycić się kolejnym wspaniałym kotem w szeregach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz