Legowisko wojowników zajęły beztrosko promyki światła dochodzące z nieba. Tego dnia wędrowało na nich parę chmur, które mogły zwiastować deszcz.
Zastępczyni wstała i pomaszerowała przez obóz, świdrując wzrokiem żłobek.
Miała nadzieję, że Końska Łapa przestanie się ociągać z treningiem.
Czarna zaczekała, aż wszyscy upoważnieni do patrolu się zbiorą, a potem wysuwając brodę, miauknęła:
- poranny patrol poprowadzę ja, a ze mną pójdą Końska Łapa, Rumiankowa Łapa, Szybka Łania, Szczypiorkowa Łodyga, Zachodząca Łapa Słonecznikowa Łodyga i Orlikowy Płatek.
Dość dużo ich dzisiaj było, ale musiała uwzględnić też uczniów i mentorów.
- na wieczorny patrol pójdzie Marchewkowy Grzbiet, Bycza Szarża, Kozi Skok, Indyczy Jazgot i Głazowa Łapa.
Ci, których wybrała na patrol poranny niemal od razu zebrali się przy wyjściu. Tego dnia nie miała chęci praktycznie na nic, ale musiała to przetrwać.
Zajęcza Gwiazda gościł w żłobku, wspierając Wilczą, a na nią i Glinę spadła część jego obowiązków.
Czas wciąż mijał. Dużo rzeczy się zmieniało. A ona nie potrafiła odpocząć od myśli związanych z Piaskową Gwiazdą, mimo, że już od dawna gryzła piach.
* * *
Przemierzali granicę z Klanem Nocy, oznaczoną leżąca kłodą drzewa. Z drugiej strony beztrosko płynęła rzeka, rozpryskując wodę na boki. Gdzieniegdzie widać było sylwetki pływających ryb. Tym razem żadnej nie wyrzucono na brzeg.
Czarna spojrzała się na Rumiankową Łapę. Nie miała okazji rozmawiać ze swoim przybranym bratankiem, odkąd ona i Jałowy Pył znaleźli go tuż po zabiciu upierdliwej samotniczki.
Ciekawiła się, dlaczego Zajęcza Gwiazda dał mu na mentora ruda idiotkę. Zrozumiałaby Słonecznikową Łodygę, Blady Zmierzch czy innych pasywnych rudzielców, ale ona? To chyba jakiś żart. Cała grupka Szczypior i Marchewy była nieśmiesznym żartem. Zastępczyni wciąż zastanawiała się, dlaczego dalej tu są.
Typowe kretynki. Nic nie zrobią dla klanu, ale chętnie poobgadują nierudych.
Mimo, że Piaskowej Gwiazdy nie było już na tym świecie, mało tego; czarna była częścią obecnej władzy, wciąż czuła, że cząstka Piaskowej Gwiazdy wciąż tu pozostanie. Będzie już na zawsze w Klanie Burzy. A nawet jeśliby zniknęły wszystkie stare urazy, potrzeba mnóstwa pokoleń.
Podeszła niechętnie krok do Szybkiej Łani.
- jak radzi sobie Rumiankowa Łapa? - splunęła tak, jakby każde uderzenia serca spędzone z tym rudym plugastwem były niewiarygodnie wielką stratą czasu.
- a jak ma sobie radzić? - odparła Szybka Łania. - jest okropny w paru rzeczach, a świetny w innych.
Zastępczyni wiedziała, że na darmo traciła czas na rozmowy z takimi kotami. Pokręciła głową i podeszła do Rumianka.
- jakie czujesz zapachy? - syknęła, zirytowana wcześniejszymi słowami Szybkiej.
- czuję patrol Klanu Nocy. Zapach nie jest intensywny, więc prawdopodobnie jest jeszcze z wczorajszego świtu? - miauknął niepewnie.
- jestem zaskoczona, że ktoś, kto uczy się u Szybkiej Łani potrafi tak dobrze określać zapachy - burknęła. - idźmy dalej.
Tak właściwie mijał ten patrol. Przy granicach zatrzymywała się, by przepytać swojego ucznia. Innym razem to Szybka Łania uczyła Rumiankowa Łapę, innym razem Szczypior bełkotała coś do swojej.
Konik świetnie się z nim dogadywał. Uczniowie sporo rozmawiali, więc czarna musiała warknąć parę razy, by przywrócić ich na ziemię. A gdy dotarli do granicy z Wilczakami, czarna ponownie się zatrzymała. Orlikowy Płatek oznaczył granicę.
- dlaczego musimy codziennie oznaczać granice? Czy są dni, gdzie tego nie robimy?
- kodeks wojownika mówi o tym, że naszą powinnością jest codziennie wysyłać minimalnie dwa patrole na sprawdzanie granicy. - wtrącił Słonecznikowa Łodyga.
- a jeśli ktoś ośmieli się ją przekroczyć, to mamy prawo go przegonić - warknęła Kamienna Agonia.
Jasttzebia Gwiazda też powinien to zrobić. Ale jedyne co zrobił, to ją zastraszył. Nie miał nawet tyle odwagi, by realnie zwołać patrol. Splunęła.
Żadnych Wilczaków na terytorium Klanu Burzy. To było pewne.
- samotników też przeganiamy? - wciąż pytał Rumiankowa Łapa; i wciąż cichym głosem.
- tak. Mają swój teren, więc niech tam siedzą, zamiast wędrować po cudzej granicy. - fuknęła zastępczyni. - może kiedyś będziesz mieć okazję walczyć z samotnikiem. Niektórzy potrafią być mocni.
- chyba sobie żartujesz - splunęła Szczypiorkowa Łodyga, przy okazji odzywając się pierwszy raz poza słowami rzucanymi do swojej uczennicy w ramach nauki.
Czarna wzięła wdech.
Zabrała ze sobą Szczypiorek na patrol. Co mogło pójść nie tak?
- ciebie nikt nie pytał o zdanie - warknęła.
- nikt mnie pytać nie musiał - odparła szylkretka. - a ja wtrąciłam swoje zdanie.
- nikogo twoje zdanie nie obchodzi - syknęła. - powinnam cię zostawić w obozie.
- powinnaś.
- hej, już, uspokójcie się - wtrącił cicho Słonecznikowa Łodyga. - jesteśmy tu by patrolować, a nie rozmawiać.
Zastępczyni spiorunowala Szczypiorkowa Łodygę spojrzeniem i kontynuowała patrol, tym razem przez resztę granicy Klanu Wilka.
***
- idź z Wrzosowa Rzeką, Indyczym Jazgotem i Głazowa Łapa na patrol łowiecki - miauknęła do Orlikowego Płatka.
- d-dobrze - mruknął niebieski, zawracając się z wyjścia do obozu.
W tym samym czasie Końska Łapa zanosił zwierzynę do żłobka. Czarna patrzyła na swojego ucznia. Jej ogon bił nerwowo.
Zastanawiała się, czy wchodzić.
Ostatecznie zrezygnowała i chwyciła tylko królika, by zanieść go starszym.
W środku zastała Sasankowy Kielich śpiącego w kulce w kącie legowiska. Tuż obok niego Narcyz i Orlik.
Zastępczyni rzuciła im zwierzynę i odwróciła się bez słowa, zamierzając wyjść.
- nie zostaniesz na małe plotki? - rzucił Narcyz.
Czarna prychnęla zirytowana.
- wyglądam ci na kogoś, kto lubi plotkować? - warknęła.
- nie denerwuj się, skarbie - miauknął biały chrapliwym głosem. - zjedz z nami. Żeby to nasi wnuczkowie tak rzadko nas odwiedzali? Coś cię trapi?
Gorzej niż z Niebiańskim Kwiatem. Zastępczyni westchnęła.
- mam mnóstwo rzeczy do roboty - miauknęła wymijająco. - Zajęcza Gwiazda zabawia w kociarni, a ja i Gliniane Ucho mamy teraz więcej obowiązków.
Zamilkła, ale po chwili dodała.
- to nie tak, że sobie nie radzę - warknęła. - nawet tak nie myślcie. Po prostu mam więcej pracy.
- och, w końcu jesteś zastępczynią. - zaśmiał się Orlik i położył swoją łapę na jej łapie. - też byłem zapracowany za czasów bycia zastępca.
- czemu Piaskowa Gwiazda w ogóle wybrała cię na zastępcę? - prychnęła czarna. - czemu tak bezceremonialnie zdjęła cię z tego stanowiska i nadała je Wiewiórów?
- a kto ją tam wie, Kamyczku - mruknął. - było, minęło, co nie, Narcyz?
- co prawda, to prawda. - przytaknął Narcyzowy Pył niedbale i nonszalanckim tonem głosu. - cóż, może chciałabyś posłuchać którejś z moich opowieści?
Kotka drgnęła.
- wydaje mi się, że muszę coś załatwić - miauknęła szybko i wyszła bezceremonialnie z legowiska.
Usłyszała jeszcze głosy, zanim się oddaliła.
- czemu nikt nie chce słuchać moich opowieści?... - jęknął Narcyz.
- nie martw się, Narcyzku, ja chętnie posłucham - miauknął biały. - nigdy nie zrozumiesz młodzieży.
* * *
Zobaczyła, jak Słonecznik dosiada się do niej, gdy odpoczywała, jedząc spokojnie zwierzynę. Prychnęła.
- a ty czego tu?
- mogę sobie iść - mruknął cicho kremowy.
- chyba już wolę twoją obecność - syknęła, kładąc uszy. - przyrzekam, że mój umysł rozpieprzy się na kawałki, jeśli jeszcze raz usłyszę pieprzone narzekanie Marchewki!
- co się znowu stało?
- idiotka ciągle ma problem albo do mnie, albo do Jałowego Pyłu. - prychnęła. - musi wiecznie mnie obgadywać albo łazić za Jałowkiem i kontrolować wszystko, co robi.
- dalej o nim nie zapomniałaś? - miauknął kocur. - nie powinien cię nie już obchodzić.
- no co ty! - parsknęła zastępczyni. - mam go w dupie, ale jak widać ona wciąż musi mi o nim przypominać. Nie rozumiem, co ona wciąż robi w tym klanie. Jej zachowanie jest żałosne. Podobnie jak Szczypiorek i niemal każdego innego rudzielca, który się z nią zadaje.
- Zając nie może tak po prostu wyrzucić ich z klanu. - mruknął zmartwionym tonem.
- przecież wiem, uważasz mnie za glupczynię? - warknęła. - przez Piaskową Gwiazdę większość klanu to rudzielce.
- zbyt pochopnie oceniasz innych. To, że ktoś ma rude futro nie musi oznaczać, że popiera poglądy Piaskowej Gwiazdy. Na przykład... Blady Zmierzch. Albo ja.
Kotka zaśmiała się wręcz histerycznie.
- tak? A zapomniałeś już, co koty twojego koloru futra zrobiły z moją matką? Zapomniałeś już, co robiła Pszczeli Pyłek z moim rodzeństwem? Zapomniałeś, jak Miodowy Obłok szydziła z mojej matki, tylko po to, by po paru księżycach Królik zginęła z rąk nikogo innego, jak rudego kota? I mam im to wszystko wybaczyć, tak?
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
Słonecznik odsunął się trochę, onieśmielony jej wybuchem.
- daj im szansę. Nie każdy musi być tak zły jak ci, którzy skrzywdzili ciebie i twoją rodzinę.
Pozostawił ją sam.
Westchnęła ze zmęczeniem. Nie potrafiła zrozumieć Słonecznikowej Łodygi. Jak on mógł patrzeć na swoich oprawców łagodnym spojrzeniem?
No tak. Zapomniała. Sam był rudy.
Łatwo było mu mówić, gdy niemal od zawsze miał prawo do zwierzyny i nie musiał charować jak wół na korzyść rudzielców.
Patrząc na szylkretowe, kremowe i rude koty widziała Piaskowa Gwiazdę. Widziała twarze, które mogłyby z niej szydzić.
To było okropne uczucie.
Jak miała wybaczyć rudzielcom i zapomnieć? Przecież żywe dowody dyskryminacji wciąż gościły na tym świecie. Blizna Glinianego Ucha po ataku Piaskowej Gwiazdy. Grób Króliczego Susu, kochanej matki, zamordowanej brutalnie przez samą Piasek. Grób ojca, Świerszczowego Skoku, zabitego przez mordercę nierudych. Był jedną z ofiar zastraszania. Dziura po wydrapanym przez Piaskową Gwiazdę oku na pysku Wilczej Zamieci.
Albo obecność miejsca, na którym niegdyś wisiała powieszona na palu Muszy Lot.
Dopiero, gdy słońce zaczęło zachodzić, przyszedł do niej Gliniane Ucho, wcześniej będący w żłobku. Brat był zmęczony. Gdy do niej przyszedł, położył się obok niej.
- wyglądasz, jakbyś się przed chwilą z kimś kłóciła.
- naprawdę wciąż cię to dziwi? - mruknęła.
- nie, już przywykłem. Co jest?
- rozmawiałam ze Słonecznikową Łodygą. - miauknęła. - denerwuje mnie to, jak łatwo odpuszcza rudzielcom.
- którym?
- wszystkim! - prychnęła cicho. - i tym, którzy byli z nami za czasów panowania Piasek i tym, którzy rodzą się teraz.
Niebieski westchnął.
- teraz rządzi Zajączek, a ty jesteś zastępczynią. Piasek już nie żyje, więc w czym problem?
- może ona nie żyje, ale mysie móżdżki pokroju Szczypiorkowej Łodygi już tak. Piaskowa Gwiazda wciąż tu jest, nawet, jeśli nie materialnie.
- zapomnij o tym. To już minęło.
- naprawdę? Ty też? - warknęła. - więc pewnie tak samo łatwo jest ci zapomnieć o tej paskudnej bliźnie. I o tym, kto jest jej sprawcą.
- zbyt bardzo się przejmujesz. Już nic nam nie grozi - miauknął kocur, spoglądając jej w oczy. - nie ma Piaskowej Gwiazdy, Kamień. Pozwól sobie się uspokoić i tyle. Nikt już nie może skrzywdzić nikogo więcej. Nie stracimy już nikogo.
Kotka położyła brodę na łapach.
- może. - burknęła. Po chwili odwróciła się do niebieskiego, świdrujący go wzrokiem. - widziałeś kocięta Wilczej?
- byłem już w żłobku. Zającowi się spodobały - miauknął z nutą żartu w głosie. - z tymi maluchami na plecach łatwo z kociarni nie wyjdzie.
- Wilcza Zamieć nazwała jednego ze swoich kociąt Węgielkiem. - poczuła, jak głos jej zadrżał, gdy znowu przypomniała sobie o tym widoku. O spalonym ciele. Zapachu zgotowanego mięsa. Żarze i popiele tkwiącym w jego czarnym futrze. Pustych oczach, które zastygły w wyrazie przerażenia. - miałam nadzieję, że to on.
Gliniane Ucho uniósł brew.
- wierzysz w reinkarnację?
- słyszałam historie, że koty powracały na świat w innych ciałach. To tyle. - wymamrotała. - wiem, że to głupie, ale sam pomyśl. W miocie kotki, z którą twój los jest skrzyżowany, pojawia się jedno nierude kocię w obecności samych rudzielców. Tej samej płci co on. Tego samego koloru oczu. Również czarny. Ty byś naprawdę nie wierzył w to, że to może być ten sam kot?
- być może. Lubisz tego malca?
- nie wiem dlaczego, nie wiem z jakiego powodu, ale tak. - parsknęła. - jest jak mentor.
- no w końcu! Myślałem, że się nie doczekam. Jednak jesteś w stanie lubić dzieciaki, co?
- zamknij się - syknęła. - on jest wyjątkowy. Nie mogłabym go nie lubić. Los mi wręcz podsuwa pod nos kopię mojego mentora, a ja mam mieć to gdzieś?
- tak się tłumacz - zaśmiał się partner Zajęczej Gwiazdy. - po prostu stajesz się milutka.
- lepiej, żebyś nie przekonał się o swoim błędzie na własnej skórze - prychnęła, trącając go nosem.
Odwróciła się, gdy usłyszała kroki. Parę uderzeń serca później patrzyła się już w oczy Zajęczej Gwieździe.
- Końska Łapa jest już gotowy na mianowanie. - miauknął. - rozpocznie się, jak słońce zajdzie.
Czarna kiwnęła głową. Wciąż pamiętała, jak to jej Zwęglone Futro obwieścił o jej mianowaniu. Wspaniałe uczucie.
- będzie szczęśliwy - miauknął Glina za jej plecami.
Zajęcza Gwiazda polizał swojego partnera po uchu i odszedł. Niebieski westchnął i podniósł się, otrzepując futro z pyłków ziemi.
- w końcu się tego doczekał - mruknął. - ale ma szczęście, że jego mianowanie odbędzie się w takich warunkach! Za panowania Zajączka.
Kamienna Agonia pokręciła lekko głową z ulgą. Cieszyła się na tą informację. Treningi z Konikiem bywały monotonne przez jego charakter.
* * *
- hej, śmierdząca popielico, wstawaj z tego legowiska - warknęła czarna w kierunku arlekina.
Kocur jęknął i przewrócił się niechętnie w legowisku.
- jest już późno. Po co mam znowu wstawać na nogi?
- bo masz mianowanie, durniu!
Te słowa automatycznie pobudziły ucznia do ruchu. Wstał szybko i zaczął wylizywać swoje futro, zanim zastępczyni, przewracając oczami, zaprowadziła go pod skałę. Zajęcza Gwiazda już tam był, podobnie jak większość klanu. Kamienna Agonia dostrzegła, jak ze żłobka powoli wychodzi Wilcza Zamieć i siada w tłumie.
Zastępczyni mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.
- Końska Łapo, wystąp. - miauknął biały lider. Arlekin dostąpił kroku, stając naprzeciw Zająca.
Czarna zajmowała miejsce w przodzie, dumna ze swojego ucznia. Był denerwujący, trzeba było upominać go co uderzenie serca, ale był też jej uczniem. Pierwszym uczniem.
Rudy uniósł dumnie brodę, oczekując słów ze strony lidera.
- Ja, Zajęcza Gwiazda, przywódca Klanu Burzy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika.Ogon Końskiej Łapy drgnął nerwowo. Czarna uniosła brodę, gdy ten zerknął na nią niespokojnie, i powtórzył jej ruch.
- Końska Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysiegam. - mruknął Końska Łapa drżącym głosem, po czym chrząknął. - przysięgam - powtórzył głośniej.
- zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Końska Łapo, od tej pory będziesz znany jako Końskie Kopytko. Klan Gwiazdy ceni twoją lojalność i odwagę, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Burzy.
- Końska Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysiegam. - mruknął Końska Łapa drżącym głosem, po czym chrząknął. - przysięgam - powtórzył głośniej.
- zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Końska Łapo, od tej pory będziesz znany jako Końskie Kopytko. Klan Gwiazdy ceni twoją lojalność i odwagę, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Burzy.
Wśród zebranych kotów rozległy się wiwaty.
- Końskie Kopytko! Końskie Kopytko!
Czarna chwilę milczała, po czym dołączyła do chóru i nikt by się nie musiał trudzić, by widzieć, że mentorką wiwatowała najgłośniej.
Gdy wszyscy już odeszli, czarna skinęła głową w stronę Końskiego Kopytka.
- i co, zadowolony? - miauknęła. - następnego świtu poprowadzisz patrol. A teraz spadaj patrolować obóz.
Zamilczała, gdy dotknęła go ogonem po grzbiecie.
- podczas pilnowania obozu nie możesz się odzywać. To będzie bardzo ważna noc. - mruknęła. - oby nic cię tam nie zjadło.
Końskie Kopytko zaśmiał się cicho.
- dzięki? - wymamrotał.
- nie dziękuj - odparła zastępczyni i ruszyła do legowiska wojowników, pozostawiając byłego ucznia samego.
Męczący dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz