skip bo opka nie znalazłam
Oprócz tego, że czuł się źle, było dobrze. Był w końcu dorosły. Zachowywał się… Normalnie. Czyli spokojnie. Nie wygłupiał się oprócz interakcji z dziećmi… Hagrid byłaby dumna. Ona tego raczej nie widziała. Dalej miała w głowie tego głupiego kocura. A ich dzieci już nie były kociakami. Czas płynął zdecydowanie za szybko. Tak być nie mogło! Gdyby dałoby się cofnąć do przeszłości… Wszystko mijało obok. Kiedy to wszystko się stało? Nawet Domownicy trochę się zmienili. Mieli dalej swoje krzyki, wrzaski, byli nieznośni, ale… Bardziej szanowali to, że chciał spać na przykład. A wcześniej jakoś woleli go zabawiać. Zrozumieli, że dorósł i nie miał czasu na głupoty?
Dalej niby go przerażał Weterynarz, ale dzisiaj podszedł do tego tak. Był starszy. Powinien pokazać więcej rozumu? No i rzeczywiście był chory. Wszystko go bolało, a sam nawet nie pamiętał od czego. Upadł? Raczej nie, bo wtedy miałby coś stłuczone. Nadwyrężone? To jeszcze bardziej nierealne, tak by nie bolało. Więc co? W pudle z dziurami w którym go zanosili (nazywali je transporterkiem czy jakoś tak) jak zawsze był kocyk. Pachniał nim, a gdzieniegdzie były strzępki rudawego futra. Nawet wyczuł woń przysmaków, które czasem mu wrzucali. Były jak sucha karma. Tylko takie inne. Bo jak określić inaczej idealny wytwór? Coś, co zawsze mogło uratować swoim wspaniałym smakiem. Ktoś rzuciłby “przeproś rodziców”, ale nie. Nawet na starość nie znikało zachwycenie zwykłymi kawałkami jedzenia.
W środku śmierdziało, lecz oprócz tego wyczuwał zapach Kluska i Hagrid. Oni też tu byli? Pewnie przed nim. Teraz nie było nikogo oprócz jakiegoś szczekającego psa. Bardzo nieznośnie. A jeszcze ten smród… Tragedia…
Dalej niby go przerażał Weterynarz, ale dzisiaj podszedł do tego tak. Był starszy. Powinien pokazać więcej rozumu? No i rzeczywiście był chory. Wszystko go bolało, a sam nawet nie pamiętał od czego. Upadł? Raczej nie, bo wtedy miałby coś stłuczone. Nadwyrężone? To jeszcze bardziej nierealne, tak by nie bolało. Więc co? W pudle z dziurami w którym go zanosili (nazywali je transporterkiem czy jakoś tak) jak zawsze był kocyk. Pachniał nim, a gdzieniegdzie były strzępki rudawego futra. Nawet wyczuł woń przysmaków, które czasem mu wrzucali. Były jak sucha karma. Tylko takie inne. Bo jak określić inaczej idealny wytwór? Coś, co zawsze mogło uratować swoim wspaniałym smakiem. Ktoś rzuciłby “przeproś rodziców”, ale nie. Nawet na starość nie znikało zachwycenie zwykłymi kawałkami jedzenia.
W środku śmierdziało, lecz oprócz tego wyczuwał zapach Kluska i Hagrid. Oni też tu byli? Pewnie przed nim. Teraz nie było nikogo oprócz jakiegoś szczekającego psa. Bardzo nieznośnie. A jeszcze ten smród… Tragedia…
***
Uwielbiał przebywać z rodziną. Po prostu cieszyło go to. Kiedy mogli w domu u Hagrid razem się bawić, a jej właścicielka po prostu tolerowała to. Spędzali wszyscy razem czas… Było miło… No chyba, że ktoś się o coś wkurzył. Ale rzadko się tak działo. Teraz jedynie Klusek narzekał na Weterynarza, bo przez niego stracił minuty, podczas których mógł spać. Felicjana i Sandy bawiły się w najlepsze. A oni… Szczerze, niezbyt wiedział jak spędzać czas z Hagrid.
- Prawda, że wyrośli?- zamruczał cicho, mrugając lekko. Było tak przyjemnie. No i do tego każdy już był w dobrym stanie. Nikt nie kaszlał, nikt na ból nie narzekał… - Pięknie jest, co nie? Przecież… Jest tak spokojnie i ładnie…
- Prawda, że wyrośli?- zamruczał cicho, mrugając lekko. Było tak przyjemnie. No i do tego każdy już był w dobrym stanie. Nikt nie kaszlał, nikt na ból nie narzekał… - Pięknie jest, co nie? Przecież… Jest tak spokojnie i ładnie…
<Hagrid powiedz czy ci się otoczenie podoba>
Wyleczeni: Felix [...], Klusek [...], Hagrid
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz