Klan Wilka żył własnym życiem. Rozbrykani uczniowie, albo starsze koty, Cis nie zbyt ogarniała nowe towarzystwo, dyskutowali z zainteresowaniem o czymś. Młode narodziły się w klanie. Wszystkie stare kotki trajkotały zadowolone. Poza znajdkami czy kociętami Skrzącej Nadziei dawno nie było kociąt.
A nowa karmicielka była bliską znajomą Cisowej Kołysanki. Która wręcz prosił się o jej odwiedziny.
— Jak tam się czuje moja ulubiona mamuśka? — miauknęła wesoło do Sosny.
Nie widziała jej pyska, bo nie miała jak, ale czuła, że bura morduje ją wzrokiem.
— Spadaj na drzewo, wronia strawo zanim wydrapię ci ten plugawy jęzor, żebyś — urwała, słysząc chrząknięcie.
Różana Słodycz weszła do kociarni. Jej słodki zapach był nie pomylenia. Wyrafinowana, delikatna i wrażliwa kotka, którą znał każdy.
— Nie mów tak kochaniutka. One to słyszą. — spojrzała znacząco na jej brzuch.
Sosna pokazała kły i syknęła. Napięta atmosfera zapanowała w kociarni. A przynajmniej ze strony burej wojowniczki.
— Haha, oh, Różana Słodyczo, założę się, że one nawet nie rozumieją. — miauknęła z gracją Cisowa Kołysanka. — Ja nie słyszałam tych wszystkich bzdur i gburowatych gadek Potrójnego Kroku, więc nie mamy co się martwić o kocięta Sosny.
Pociągnęła lekko starszą do wyjścia.
— Chciałabyś może pomóc mi znaleźć przystojnego kawalera? — zagadała do szylkretki. — Mam już tyle księżyców i nikogo... nie mogę umrzeć jako stara panna z pająkami jak Trójka... — westchnęła.
Nie widziała jej pyska, bo nie miała jak, ale czuła, że bura morduje ją wzrokiem.
— Spadaj na drzewo, wronia strawo zanim wydrapię ci ten plugawy jęzor, żebyś — urwała, słysząc chrząknięcie.
Różana Słodycz weszła do kociarni. Jej słodki zapach był nie pomylenia. Wyrafinowana, delikatna i wrażliwa kotka, którą znał każdy.
— Nie mów tak kochaniutka. One to słyszą. — spojrzała znacząco na jej brzuch.
Sosna pokazała kły i syknęła. Napięta atmosfera zapanowała w kociarni. A przynajmniej ze strony burej wojowniczki.
— Haha, oh, Różana Słodyczo, założę się, że one nawet nie rozumieją. — miauknęła z gracją Cisowa Kołysanka. — Ja nie słyszałam tych wszystkich bzdur i gburowatych gadek Potrójnego Kroku, więc nie mamy co się martwić o kocięta Sosny.
Pociągnęła lekko starszą do wyjścia.
— Chciałabyś może pomóc mi znaleźć przystojnego kawalera? — zagadała do szylkretki. — Mam już tyle księżyców i nikogo... nie mogę umrzeć jako stara panna z pająkami jak Trójka... — westchnęła.
* * *
Wzbudzona z dziwnego snu, zerwała się na łapy. Rozejrzała się legowisku. Nic jej to nie dało, lecz wyczuła znajomy smród Sosnowej Igły. Jej łeb miał coraz dziwniejsze wizje.
Chcę tylko zwrócić uwagę, że tutaj powinna być jeszcze etykieta z KW tak samo, jak w poprzednim opowiadaniu
OdpowiedzUsuńa nie ma?
Usuń