*przed wyleczeniem i narodzinami dzieci*
Odetchnął głęboko. Powietrze zadrżało wewnątrz niego. Bicie serca rezonowało po całym jego ciele. Zamknął ślepia.
Był stary i zmęczony ciągłą ucieczką od własnych błędów.
Odprowadził wzrokiem sylwetkę Koperkowego Futra. Kocur odwrócił się na moment, żeby skinąć mu na do widzenia. Brzask wyprostował się i uśmiechnął. Gdy tylko wojownik ruszył dalej, uśmiech na jego pysku zgasł. Zwiesił łeb.
Klan, od którego uciekł. Koty, które zawiódł. Modrzewiowa Kora…
Łapy ciążyły mu jak kamienie, gdy wlókł się w stronę legowiska. Miał dość. Chciał być sam. Iskierka nie powinna go teraz oglądać. Miała wystarczająco dużo problemów.
Zderzył się z kimś. Kremowy otworzył pysk i zamarł. Pomarańczowe ślepia spojrzały na niego z niedowierzaniem.
Przerażone pomarańczowe ślepia. Puste pomarańczowe ślepia.
Serce Brzasku zamarło.
Ślepia pełne śmierci.
– Mysi Kroku? – wyszeptał.
– T-tak?
Nie patrzył mu w oczy. Bury miał ochotę uciec. Wziął głęboki wdech.
– Ja... ja przepraszam za tamto. Naprawdę.
Nie odpowiedział. Jego broda zadrgała od tłumionego płaczu. Gwałtownym ruchem starł łzy.
– Mysi Kroku, wszystko w porządku? Co się stało? – pytał go, jakby nie wiedział. Wbijał w niego kolejne igły. Powinien milczeć. Tak byłoby lepiej. Każdy z nich poszedłby w swoją stronę, a później udawaliby, że się nie znają.
Jego gardło ścisnęło się boleśnie.
Nie. Byli rodziną. Cokolwiek by się nie działo.
Mysi Krok stał ze spuszczonym łbem. Drżał. Bury podszedł do niego. Niezręcznie przytulił. Poczuł, jak ciało kremowego sztywnieje.
– Przepraszam – miauknął, czując jak pod powiekami zbierają mu się łzy. – Tak bardzo… Gdybym mógł… Zrobiłem w życiu wiele… – Pokręcił głową i zamilkł. Nie było słów, które mogłyby naprawić przeszłość. – Chciałbym tylko, żebyś wiedział, że… zawsze będziesz dla mnie rodziną. Najbliższą. Zawsze będziesz mógł na mnie liczyć. Tylko… pozwól mi na to.
“Pozwól mi naprawić choć ten jeden z moich błędów.”
<Myszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz