Opowiedzieć co o klanie? Przełknął ślinę. Tylko co miał mówić? Zadrżał na samą myśl zrobienia z siebie błazna. Reszta kociąt wesoło brykała, przepychając się między sobą i piszcząc radośnie. Sroczek mimowolnie skulił uszy, nie mając zbytniej ochoty słuchać tych wrzasków.
Wziął głębszy oddech i zaczął opowiadać.
O przodkach.
O życiu w klanie, między innymi o ceremoniach mianowań.
O wszystkim, co tylko taki szczyl jak on mógł wiedzieć.
Palnął nawet trochę więcej niż potrzeba - powiedział o swojej małej rodzinie, że Jemioła, kotka, która zajmuje się teraz znajdkami to jego mama. Mówił trochę o swoim ukochanym bracie, który szkolił się na medyka i z którego był niesamowicie dumny.
* * *
Dzień za dniem, trening za treningiem.
Wrzosowa Łapa rosła, nabierała nowych umiejętności a także wigoru. Srocze Pióro nigdy tego nie przyznał, jednak cieszył się, że mimo swojej pierdołowatości nie zdołał zepsuć tak świetnego materiału na wojowniczkę jakim była Wrzosik. Widział w niej lojalną i odpowiedzialną łowczynię a także wartościowego członka klanu.
Sam siebie nie widział jednak w taki sposób. Jakby tego było mało, na jego barki spadł kolejny problem w postaci tajemnicy, która pękła niczym bańka mydlana.
Mysi Krok był jego ojcem.
Kremowy kocur, który najpewniej skrzywdził jego mamę.
Wojownik, który nigdy się nimi nie zainteresował.
Po prostu siedział przez te wiele księżyców z boku, obserwując tylko sporadycznie swoich synów. Sroczek nie potrafił uwierzyć, jak można być takim... takim potworem! Nie wiedział co ma powiedzieć ojcu, jak się zachować w jego towarzystwie podczas wspólnych patroli.
Na całe szczęście były jeszcze treningi z burą kotką, które zapewniały mu nieobecność w obozie przez większość dnia.
Widział jednak postępy kotki, czuł, że niedługo nie będzie miał czego jej nauczyć. Jeszcze księżyc czy dwa i zostanie mianowana. Zaś on pozbędzie się tak potrzebnej do funkcjonowania rutyny.
:mgieeczka: mysi ty zły ojcu
OdpowiedzUsuń