- Czego ja się spodziewam po synie Pszczelego Pyłku? - powiedziała, rzucając mu chłodne spojrzenie.
Zadrgała mu powieka. Jak. Ona. Śmiała?! Czyżby na pewno byli rodziną? Nic dziwnego, że nie znosił kotek! Były aroganckie i głupie! Normalnie w jej słowach, słyszał ciotkę Pokręcony Łeb! Aż dziwne, że nie była jej córką, tylko Borówkowej Mordki!
Na dodatek twierdziła, że one są niby silniejsze niż mu się zdaje. Też mu coś! Gdyby tak było Wiśniowa Łapa, szkoliłaby się w ruchach bitewnych, a nie bawiła się z kwiatkami. To było takie lamerskie...
- Nie obrażaj mojej matki! - syknął. - Jest najrudsza z rodziny, więc ty wykaż trochę szacunku, skoro ja mam darzyć go medyków! No i pamiętaj - zawiesił na chwilę głos, aby ta skupiła na nim choć trochę uwagę. - Że to ja miałem za mentorkę liderkę i jeżeli zechcę, a ty mnie wkurzysz bardziej, to pożegnasz się z tymi swoimi roślinkami! Już wolę, aby szkolił się na medyka nie rudy, niż taka wkurzająca, jednostka jak ty! - warknął.
No naprawdę! Miał potwornego pecha do kuzynostwa. Siostra też się w to wliczała... Znalazły się obrończynie praw nierudych! To on czuł się tutaj jak poszkodowany! Zamiast wsparcia, chęci zabawienia się kosztem tych wronich straw, to dostawał od rodziny... TO.
- Nie odważysz się! - Wiśniowa Łapa zacisnęła pysk w wąską kreskę.
- A żebyś wiedziała, że się odważę! Jeszcze raz wyzwij mnie, moją matkę, a to się stanie. Wiedz, że nie mam żadnych skrupułów. I zamiast zgrywać taką przyjaciółkę do obcych kotów, pomyśl choć przez chwilę o rodzinie! - Trzepnął ogonem na boki, po czym chwycił królika w pysk. Nie zamierzał dokarmiać takim smakowitym kąskiem, jakiegoś starego oprycha! Taki to już tylko do ziemi. Jak kuzynka chciała dać swojemu mentorowi coś do jedzenia, mogła zanieść mu jakąś mysz. Było ich tu pełno. On musiał się najeść bardziej, ze względu na swój młody wiek. Potrzebował w końcu sił do patrolowania granic! A jeżeli Wiśniowej Łapie coś nie pasowało, mogła śmiało iść do Piaskowej Gwiazdy. Ta pewnie by ją pogoniła lub wyśmiała. Wiedział dokładnie jaka była jego dawna mentorka. To ona w końcu nauczyła go wszystkiego i wychowała jak druga matka.
- Ojej, nie popłacz się zaraz - miauknął widząc jak ta morduje go spojrzeniem. Nie zamierzał oddawać swojego posiłku. Nie po dobroci.
<Wiśniowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz