Nie miał nic do roboty; jak codziennie, więc siedział sobie w ogrodzie. Musiał przyznać, że to wygnanie było niczym wakację. Żadnych obowiązków, rozkazów, nic. Tylko obijanie się i leżenie brzuchem do góry. W sumie... takie życie mu odpowiadało. Ta cisza i spokój, była inna niż dotychczasowe jego doświadczenia.
Jego wzrok zabłądził w stronę basenu, lecz nie odważył się postawić tam łap. Nie mógł złamać danego sobie słowa. Nie tknie tej wody. Wystarczy mu zimna powierzchnia, gdzie Wyprostowany składował swoją żywność. Przynajmniej wystrzegał się przemoknięcia i wielu uderzeń serca wylizywania sierści. Postanowił więc zająć się czymś innym. A co mogłoby być lepsze od zrobienia na złość braciom i przyszykowaniu dla nich niespodzianki? Skoro go wykiwali, on odwdzięczy się swoją pułapką. Zaczął od wykopania dołu. Było to ciężkie zajęcie, nie był w końcu psem, który w kilka chwil był w stanie wykopać głęboką dziurę, ale wysiłek był wart tego, jeśli zobaczy zaskoczoną minę Heimdala, gdy już znajdzie się w dziurze.
- Witaj sąsiedzie! - zagaił wesoło czyjś głos.
Odwrócił głowę, akurat obserwując, jak obcy prostuje się i prezentuję pod najlepszym kątem.
- Me imię Sigma, miło mi cię poznać!
- Me imię Loki i co cię do mnie sprowadza?
W sumie... ten plan mógł zaczekać. To pierwszy raz, gdy to ktoś go odwiedza i to na jego terenie. Może już słyszał jakich ma sąsiadów? Mimir za bardzo się darł z bratem? O nie... On skarg na nich nie zamierzał słuchać. Dlatego, gdy obcy zaczął otwierać pysk, szybko przybliżył się do niego, nie pozwalając mu dojść do słowa.
- Może pokazałbyś mi okolicę? Jestem tu nowy.
- Oczywiście! Chodźmy tędy! Tylko... co to jest? - Wskazał na basen.
- To? Takie coś co utrzymuje wodę w miejscu. Nie jest fajne, uwierz. Należy do mojego brata, a on jest strasznie pomylony, więc lepiej się do tego czegoś nie zbliżać, chodźmy - Odsunął go od obiektu i razem wyszli na drogę.
Chwilę tak stali, aż Sigma postanowił obrać kierunek. Szedł tuż obok niego, czasami wypytując o to, kto tu jeszcze mieszka. Kocur jednak dawał tak ogólnikowe odpowiedzi, że zaczął wątpić w to, czy wie gdzie w ogóle się znajdowali.
- Stój! - Zatrzymał go, widząc jak jakiś dziwny Wyprostowany zagląda na ogródek czyjegoś domu.
- Co jest grane? - szepnął mu do ucha.
Nie wiedział co, lecz zachowanie tej istoty, nie podobało mu się. Wiele w swoim życiu przeżył. Widział złych i dobrych Płaskopyskich, a ten... ten coś ewidentnie knuł.
- Widzisz tego Bezwłosego? - Wskazał ogonem na obiekt jego zainteresowania.
Ten pokiwał głową.
- On tu mieszka? - zapytał.
Odpowiedziała mu cisza i wzruszenie barkami. Eh... no tak... On sam nie zwracał uwagi na te stworzenia, więc nawet jeśli żyłby tu wiele księżyców i tak większości by nie spamietał.
Wyprostowany nie zauważywszy, że jest śledzony przez dwójkę kotów, ruszył dalej, zaglądając do kolejnej posesji i kolejnej. Kiedy w jego kierunku wyszło młode, ten zaczął bawić się swoją nogą, wiążąc coś na niej. Było to bardzo, ale to bardzo podejrzane. Miał coś z tą łapą? Co on z nią robi?
- Chcesz może... komuś skopać tyłek? - zapytał, gotując pazury do ataku.
Już kiedyś kilka razy walczył z Bezwłosymi, więc mniej więcej wiedział gdzie uderzyć, aby ich zabolało. Może to był ten tak zwany "listonosz", nie groźny typ, lecz miał to w nosie. Czegoś szukał, a to budziło podejrzenia. Trzeba było go przegonić.
<Sigma? Bijemy się?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz