Skinął liderowi powoli głową. Jego mózg mówił, że musi się ruszyć, jednak nie był w stanie. Ciało domawiało mu posłuszeństwa, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Zdołał jedynie wymamrotać, gdzie znalazł swojego ojca. Później obserwował, jak Wróbelek i Modrzewik wymijają go pospiesznie, opuszczając legowisko lidera.
Będąc samemu, pozwolił łzom płynąć kaskadami po jego policzkach.
Jego ojciec odszedł.
Został praktycznie sam, miał tylko swoją przyrodnią siostrę oraz część rodziny, z którą nawet nie rozmawiał.
Pierwszy raz od dłuższego czasu Leszczynek poczuł się naprawdę samotny...
* * *
Pogrzeb ojca był dla niego bardziej traumatycznym przeżyciem niż się spodziewał. Nie potrafił znieść widoku martwego kocura, którego ciało ozdobiono mnogą ilością kwiatów. Musiał odwrócić wzrok, gdy zakopywali ciało byłego lidera. Nie potrafił wysiedzieć ani uderzenia serca nad grobem, to wszystko zadawało mu zbyt wiele bólu.
Czuł się tak, jakby wyrwano mu serce z klatki piersiowej a następnie przemielił je na pył.
Poprosił Wróbelka o kilka dni przerwy w treningu Mleczyka, lider zgodził się, jednak prosił rudego, by ten zadbał o swoje zdrowie.
Epidemia czerwonego kaszlu szalała pośród wilczaków na dobre. Jakby tego było mało - on sam nie czuł się ostatnimi czasy zbyt dobrze. Co prawda kichał tylko i kaszlał, uznał więc to za zwykłe przeziębienie. Kilka razy zdarzyło mu się przecież zasnąć poza posłaniem.
Kocur przymknął oczy, stawiając krok za krokiem.
Polowanie nie szło mu najlepiej, przez ból mięśni był w stanie złapać tylko jedną, lichą mysz.
Na niebie dostrzegł klucz dzikich gęsi, które ile sił w płucach, krzyczały, dając o sobie znać. Leszczynowa Bryza skulił uszy, miał wrażenie, że widok tych ptaków nie był zbyt dobrym znakiem. Sierść na jego karku zjeżyła się na wspomnienie Iskry, jego przyjaciółki z owocowego lasu.
Szybko jednak porzucił myśl, że coś mogłoby się jej stać.
Odszukał zakopaną mysz, ruszając w drogę powrotną do legowiska.
* * *
Wracając z treningu Mleczowej Łapy, miał wrażenie, że było jeszcze gorzej. Oczywiście nie chodziło tu o umiejętności kocurka, wręcz przeciwnie, był z niego dumny. Chodziło mu o jego stan zdrowia. Dreszcze, kichanie, kaszlenie...
— Zanieś to starszej, zgoda? — zamruczał z uśmiechem, obserwując jak kocurek kiwa mu głową, żwawo ruszając w stronę legowiska ich przywódcy. Liczył cicho, że Wróblowa Gwiazda będzie u siebie, na szczęście złapał go, jak kocur wychodził.
Skinął mu głową na powitanie.
— Wróblowa Gwiazdo, możemy pomówić? — bury zawahał się chwilkę, jednakże skinął zaraz głową, zapraszając rudego do środka. Leszczynek nadal dziwnie się czuł, nazywając kocurka inaczej niż Wróbelkiem, jednakże przywykł do tego jakoś — Chodzi o Mleczową Łapę, jest gotowy do zostania wojownikiem. Niczego więcej go nie nauczę, przekazałem mu też całą swoją wiedzę medyczną i- — urwał, czując palenie w gardle. Rozstawił łapy, gdy złapał go atak kaszlu. Miał wrażenie, jakby coś rozrywało mu płuca swoimi ostrymi pazurami.
Oddychał ciężko, gdy atak minął, czuł jednak jak coś ścieka mu po pyszczku. Natychmiast starł to łapą, wpatrując się w krew na swej kończynie.
Krew...
Czerwony kaszel...
Na klan gwiazdy...
< Wróbelku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz