- Rozluźnij się.
Siedział jak zamurowany, niezdolny do wyrwania się z uścisku w jakim zamknęła go mentorka. Pierwszy raz był przytulany i... cały zesztywniał. To było dziwne, nieznane uczucie, które nie dostarczało nic z przyjemności. Pewnie dla innych było to miłe i cudowne. Ale... ale on nie potrafił się rozluźnić. Nieważne jakby się starał, taka bliskość kojarzyła mu się tylko z bólem i gotowością do ataku lub ucieczki. W końcu każde zbliżenie się do rodziców, przypłacał ranami. Nigdy nie zaznał dobrego dotyku.
Do teraz.
- Spokojnie. - Spojrzał na Szyszkę, tą sędziwą staruszkę, która starała się mu pomóc.
Chciała zaoferować mu coś, co ma każdy, a czego nie miał szansy zaznać. Gdyby nie to, że ta go objęła tak, że bez siły się nie obejdzie wyrwać, już dawno wyplątałby się z jej futra.
- To... dziwne... - powiedział tylko, mając nadzieję, że ta go już wypuści.
- Nie jesteś przyzwyczajony, to dlatego - stwierdziła fakt oczywisty. - Nadal jesteś spięty - zauważyła.
- Tak.. ja... nie umiem się rozluźnić... Nie wiem czemu... Jak... - plątał się w słowach. - Wiem... to głupie... - westchnął.
- Wcale nie. Ale dobrze ci idzie.
Co do tego miał wątpliwości, ale się nie sprzeczał. Posiedział tak jeszcze kilka uderzeń serca, aż w końcu Szyszka wypuściła go z uścisku.
- I jak było? Strasznie? - zapytała.
O dziwo nie. Pokręcił głową, siląc się na uśmiech.
- Było... chyba w porządku. Dziękuję - miauknął, po czym oboje rozeszli się do swoich spraw.
Jeszcze długo wspominał to uczucie. Czy jeżeli znajdzie sobie kogoś, z kim mógłby spędzić resztę życia, to tulenie będzie dla niego czymś normalnym? Nie wiedział...
***
Nadeszła Pora Nagich Drzew. Nie cierpiał tej pory. Nie dość, że było zimno, to zwierzyna skryła się w swoich norach. Strasznie marudził na warunki w jakich żyli. W Siedlisku Wyprostowanych, miał przynajmniej krzak, pod którym mógł liczyć na ochronę przed śniegiem. Na gałęzi nie było tak kolorowo. Z całych sił kulił się na posłaniu, przeklinając to, że drzewa pogubiły wszystkie liście. Było mroźno, tak bardzo, że z jego pyska wydostawała się para.
Inaczej miała się sprawa z Ziębą, która narzekała na brak błota. Teraz jej futro zlewało się naturalnie z otoczeniem, przez masę białego puchu, który zalał ziemię.
- Teraz cię nie widać - zauważył, chcąc jakoś ją pocieszyć.
- Co? To znaczy, że wcześniej było mnie widać? Dopiero, kiedy spadło to. - Wskazała na śnieg. - Jestem niewidoczna?
Nie wiedział za bardzo jak na to zareagować. Czyżby ją jakoś uraził? Och, nie znał się na tym! Czasami dostawał burę od białej za pochwały, które według niej miały jakieś drugie dno!
- Nie to miałem na myśli! - przyrzekł.
- Ta, jasne - fuknęła, ale zaraz na jej pyszczek wkradł się radosny uśmiech.
Mimo wszystko chyba cieszyła się, że była w czymś lepsza od innych. Już widział jak w jej głowie tworzy się plan zapolowania na zdobycz, a ta jej nie dostrzegając, kończy w jej pysku.
Zadrżał ponownie. Łap już prawie nie czuł. Może więcej mchu załatwi sprawę? Kiedy o tym pomyślał, niebo zasnuła gruba chmura. Pociemniało tak, jakby zbierało się na burzę. Zamiast jednak deszczu, coś łupnęło tuż obok niego. Zdziwiony spoglądał na białą kulę i ze zdziwieniem zadarł łeb do góry. To coś spadło z nieba?
Widział jak więcej kotów dostrzega to dziwne zjawisko. Kul robiło się więcej. Nie były jednak miękkie, lecz twarde, przez co kilka mniejszych gałązek pękło, gdy przedarły się przez korony drzew.
Szybko zeskoczył na ziemię, o mały włos unikając uderzenia w głowę. Co by się stało, gdyby to coś go trafiło? Rozejrzał się, ale nie dostrzegł Zięby. Miał nadzieję, że znalazła jakieś schronienie. Właśnie! Szybko skierował kroki do legowiska medyków i tam postanowił to wszystko przeczekać. Zaskoczony Wschód już pytał co się dzieję, ale łupnięcie przy wyjściu, zamknęło mu pysk i z zaciekawieniem wyjrzał, przyglądając się dziwnym opadom.
- Wiesz może co to jest? - zapytał czarnego.
Krzemień pokręcił głową, siedząc i zauważając, jak większość kryję się po krzakach, byle nie dostać taką kulką.
- Szyszko, tutaj! - zawołał liderkę. Była już podstarzała, więc takie przebywanie na zewnątrz mogło się dla niej źle skończyć.
<Szyszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz