Co ona narobiła? Nie powiedziałaby o swoich problemach nawet Lilii, a wygadała się Lśniącemu — synowi jej nieszczęśliwej i nieodwzajemnionej miłości Poplamionego Piórka. Co jej odbija? Przynajmniej jej myśli właśnie zakończyły wojnę — "daj sobie spokój, bo i tak ci się nie uda" biło na głowę "może jest jeszcze nadzieja?". To już koniec... Na pewno.
I jeszcze był Lśniący. Jedyną dobrą rzeczą w tej sytuacji to właśnie to, że dał się jej wypłakać we własne futro. Nie krzyczał, ani nie uciekł. Nie zwyzywał jej, ani nie odrzucił. Po prostu przytulił i zrozumiał. Grunt, że nadal mogła go uważać za swego przyjaciela.
Ale... Kiedy uczeń Różanego Kwiatu wspomniał o tym, że może jednak znajdzie kogoś z innego klanu, nie wiedzieć czemu pomyślała o dymnej kotce, którą uratowała całkiem niedawno. Cholera jasna, nie teraz...
— Kogoś innego... — wyszlochała. — Czy ja wiem? Nie chcę skończyć jako królowa. Nie pasuję tam i mam wrażenie, że powinnam być kocurem. Ale kto by chciał takiego odmieńca? Która kotka?
Pszczela Łapa pokręciła głową.
— Zresztą, nieważne. — Wyrwała się z uścisku przyjaciela, po czym skierowała się w stronę legowiska Potokowej Gwiazdy. Jeszcze nie wiedziała, jak się wytłumaczy ojcu, ale... musiała spróbować.
***
— Tato? Jesteś zajęty?
Potokowa Gwiazda właśnie rozmawiał z Omszoną Skórą. Kij wie, o czym. Nie obchodziło ją to. Zastępcy lidera nie powinno tu być.
— Pszczela Łapo? — Czarny kocur brzmiał nieco pogardliwie, jednak jednocześnie nieco zmartwił się o córkę.
— Mam pytanie, ale... nie chcę rozmawiać przy Omszonej Skórze. Wybacz, wujku. To nic osobistego.
Niebieski kocur skinął głową i odszedł, zostawiając ojca i córkę samych.
— O co chodzi, Pszczela Łapo?
— No bo... — Szylkretka zamarła. Dlaczego to musi być takie trudne? — Czy uczniowi można przydzielić innego mentora w trakcie treningu?
— Coś nie tak z Poplamionym Piórkiem? — Lider spojrzał na uczennicę z góry.
— Tak! Znaczy nie. Znaczy...
— Pszczółko... — Potokowa Gwiazda rozluźnił się, a na jego pyszczku pojawił się cień uśmiechu. — Nie znajdzie się dla ciebie lepsza mentorka jak Poplamione Piórko. Nie obchodzi mnie, co się między wami dzieje, ale zobaczysz, że lada moment wszystko będzie dobrze. Nie zmienię swojego zdania, że Poplamione Piórko powinna być twoją nauczycielką. Może mam z nią pogadać?
— Nie! — Tak się przeraziła, że o mało nie podskoczyła.
— Dobrze? — Przywódca Klanu Klifu uniósł wąsy do góry, zaskoczony reakcją starszej z córek.
— To, ja już pójdę...
***
Uniki. Wcale nie wychodziły jej tak źle. Natomiast w sparingach to Poplamione Piórko dostawała po głowie, a nie ona, jak za pierwszych treningów. Może mentorka specjalnie dawała jej wygrać? A może Pszczółka zaczęła kierować się nienawiścią do niej za to, że nie ma u niej szans. Chwała Lśniącej Łapie, że uwolnił ją od tego szajsu! Właśnie bez najmniejszego trudu powaliła syjamkę na ziemię i położyła łapki na jej gardle.
— Bardzo dobrze, Pszczela Łapo — mruknęła kotka. — Możesz ze mnie zejść.
Szylkretka posłuchała mentorki. Natychmiast wbiła wzrok w ziemię, byleby na nią nie patrzeć.
— Robisz postępy. Nie jesteś już tą samą kotką, co na początku.
— Kocurem — poprawiła ją prędko Pszczela Łapa.
— Kocu... nieważne. Zaraz! O co chodzi, młoda?
— Aaa, nieważne.
— No dobrze — westchnęła Poplamione Piórko i kończyła. — Na czym stanęłam? Nie jesteś tym samym kocurem, co na początku. Szybko nauczył...eś... Na Klan Gwiazdy, to brzmi tak głupio! No dobrze, szybko nauczyłeś się, jak być zwinnym. Wyćwiczyłeś nie lada krzepę i zostałeś dobrym tropicielem. Tylko ten cholerny skok. Resztę dzisiejszego treningu skupimy na nim, dobrze?
Pszczółka kiwnęła — może raczej kiwnął, bo czas najwyższy przerzucić się na inną narrację — i udał się wraz z mentorką w głąb lasu, gdzie resztę dnia spędzili na polowaniu i skoku.
Może da radę wytrzymać do mianowania?
Może...
Jak tylko jego serce uspokoi ktoś inny. Będzie szukać odpowiedniej kotki.
<Lśniący?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz