Fiołkowa Łapa leżała u medyka, oddychając ciężko, wciąż jednak będąc nieprzytomną. Co jakiś czas Brzoskwiniowa Gałązka lizała ją za oderwanym uchem, mrucząc przy tym cicho. Orla i Księżycowa Łapa siedzieli kawałek dalej, jednak zawołani przez swoich mentorów na patrol, musieli wyjść. Zamiast nich szybko pojawiła się Ciernista Łodyga, która przesunęła językiem po czole córki oraz partnerki, po czym zwróciła się do Burzowego Serca, który aktualnie nerwowo segregował zioła. Kocur, czując jednak obecność zastępczyni, zaprzestał wykonywanej czynności.
- Robiłem, co mogłem, Ciernista Łodygo... - westchnął cicho, patrząc smutnymi oczami na burą kotkę. Ta jedynie pokiwała twierdząco głową, wzdychając przy tym cicho - Jest teraz w łapach Klanu Gwiazdy... Tak mi przykro... - zaczął, chcąc jeszcze coś dodać, jednak przyszła liderka przerwała mu.
- Nic nie mów, Burzowe. Zrobiłeś wystarczająco, nie przepraszaj - zamruczała cicho, ocierając się o jego policzek, po czym wróciła do nieprzytomnej córki i partnerki.
~*~
Minęły cztery dni od tego feralnego zdarzenia.
Cztery dni, kiedy to rodzina Fiołka zastanawiała się, czy przeżyje. Czy się obudzi. Na szczęście młoda szylkretka nie miała zamiaru tak szybko schodzić z tego świata.
- I jak się czuje dzisiaj? - spytała Cierń już od progu, posyłając zmartwione spojrzenie Brzoskwince, która przez cały ten czas została przy terminatorce, wychodząc jedynie na patrol i jeśli musiała. Kremowa kotka wstała, rozciągając zdrętwiałe stawy. Podeszła do ukochanej i polizała ją za czule za uchem.
- Nadal śpi. Burzowe Serce nie daje rady jej obudzić. Mówi, że ona sama musi to zrobić - odparła, kładąc swój łeb na głowie zastępczyni. Siedziały tak dłuższą chwilę, aż córka lidera Klanu Burzy wstała i poszła coś zjeść.
Ciernista Łodyga podeszła do córki, przysiadając przed nią, nie wiedziała co zrobić, więc utkwiła spojrzenie swych zielonych intensywnych oczu.
Była w tej chwili bezradna, więc pozostało jej jedynie czekać.
- Jak się czujesz Ciernista Łodygo? - głos Migoczącego Nieba wybił buraskę z rozmyślań. Pokiwała głową na boki, mrugając szybko oczami.
- Ja...
- M-amo... - ochrypły głosik Fiołka, przerwał jej wypowiedź, młoda terminatorka podniosła głowę, drżąc przy tym, jednak chęć zobaczenia mamy była zbyt silna od bólu. Powolutku podniosła się do siadu, czując, jak pieką ją rany. Zamglonym wzrokiem popatrzyła na rodzicielkę.
Uśmiechnęła się lekko, po czym niczym małe kocię wtuliła się w Ciernia, zaczynając płakać. Szczerze powiedziawszy, to nie wiedziała dlaczego, po prostu... Tęskniła za nią. Za całą swoją rodziną.
- Kocham cię mamo... - szepnęła na jednym wydechu. Zaraz jednak odsunęła się od niej, mrugając powoli. Coś się nie zgadzało. Dlaczego widziała wszystko tak... Dziwnie...? - M-mamo... Dlaczego w-wszystko tak dzi-iwnie widać...? - wydukała, drżącym głosikiem.
< Cierniu? >
Płaczę.
OdpowiedzUsuńDon't kraj :c
Usuń