jagodowy dżem zrobiony
Tego dnia chyba nie zapomni przez całe swoje życie.
Odkąd tylko
został mianowany, chyba nigdy tak bardzo w życiu nie chciał na powrót
zostać uczniem. Jastrzębi Szpon był jak wrzód na tyłku. Nie dawał mu
żadnego spokoju, wysyłał na każdy patrol czy to łowiecki, czy graniczny.
Deszczowe Futro wyglądał jak cień samego siebie, jednak nie dawał tego
po sobie poznać. Nie mógł pokazać, że jest słaby, zjedliby go. Może nie
dosłownie, ale nadal.
Napędzała go złość skierowana w kierunku
Jagodowej Gwiazdy. Od czasu ceremonii jego i Tonącego Słońca żaden uczeń
ani kociak nie został mianowany. Tak jakby lider nie miał ochoty tego
robić. Dzieciaki cioci Żwirki powinny już kończyć treningi, a kisili się
w żłobku. Dodatkowo, ilekroć widział jego parszywy uśmieszek, gdy wychodził lub wracał z Oszronioną Łapą z treningów, miał ochotę wydrapać mu oczy.
Wszystko z powodu jednego głupiego uczucia, które często nawiedzało go w towarzystwie krótkołapej.
Nie potrafił jednak go z niczym porównać, więc pozostawało ono dla
niego niewiadomą. Często sprawiało, że czuł się w pobliżu niej nieswojo.
Rzadko udawało się im podtrzymać rozmowę, która najczęściej sprowadzała
się do tematu pogody. Gdy pytał się o trening, Oszroniona Łapa milkła
lub odpowiadała wymijająco.
Od jakiegoś czasu zauważył, że cichła
coraz bardziej. Czasem zauważał w jej oczach cień strachu, gdy
jakikolwiek kocur do niej podchodził. Nawet Dzicza Łapa, co było co
najmniej niepokojące.
Wracając, Deszczowe Futro martwił się o szylkretkę. Chciał jej w jakiś sposób pomóc, tylko nie wiedział jak.
Tego dnia wracał z kolejnego patrolu, ledwo wlecząc
za sobą łapy. Był z nim jeszcze Bursztynowa Bryza, jednak na
nieszczęście także Rybka, która postanowiła wyjść ze żłobka. To co, że
była królową. Sama zgłosiła się do patrolu, a Jastrzębi Szpon nie
oponował. Był więc zostawiony sam na sam z Lipową Łapą, która rzucała mu
raz po raz mordercze spojrzenia. Nie dość, że ona, to napatoczył się
też ni stąd, ni z owąd Dzicza Łapa, wracający z polowania. Hura, spotkanie Klubu „Zabijamy Wzrokiem” uznał za rozpoczęte.
Odetchnął
z niebywałą ulgą, gdy znaleźli się w obozie. Może wreszcie będzie mógł
odpocząć od tego wszystkiego i pospać chociaż przez moment.
— Deszczowe Futro… — legowisko chyba jeszcze musiało poczekać.
Oszroniona
Łapa poprosiła go o rozmowę pod Płaczącym Strażnikiem. Zgodził się od
razu, widząc jej spojrzenie, które mówiło mu, że jest to coś poważnego.
To, co tam usłyszał, wstrząsnęło nim do głębi. Patrzył się na szylkretkę
nieobecnie, dopóki nie uciekła w stronę lasu. Nie zauważył
odbiegającego burasa, chwilę stojąc niczym w transie. Otwierał i zamykał
pysk, chcąc w jakiś sposób zareagować na usłyszane wieści. Oszroniona
Łapa musiała… przejść coś takiego?
Wysunął pazury, jeżąc się niczym
szczotka. Co za parszywa, zapchlona strawa dla wron! Powinien od dawna
gnić gdzieś w lisiej dziurze, z dala od nich wszystkich. Już wcześniej
uważał go za obłudnego kocura, jednak za taki czyn powinien cierpieć w Miejscu, Gdzie Brak Gwiazd wieczne katusze. Przejechał pazurami po jednym z większych kamieni pod płaczącą wierzbą. Dźwięk, który wydobył się z jego gardła, brzmiał jak ryk wściekłej bestii. Nie daruje nikomu, kto będzie krzywdził jego klan, a zwłaszcza najdroższe mu koty.
Jego
umysł przyćmiła biała gorączka, sprawiając, że w nosie miał swoje
moralne wartości. Chciał sprawić, by Jagodowa Gwiazda cierpiał. Zrobić
mu taką jesień średniowiecza, że zdechnie jednocześnie dziewięć razy i
więcej już nie wstanie. Jaki on był głupi, żeby nie widzieć takich
rzeczy. Dlatego Szron unikała tematu treningów, dlatego tak często
drżała na każdy niespodziewany ruch z jego lub innego kocura strony.
Biegł przez siebie w amoku, nie zwracając na nic uwagi. Dotarł do obozu,
dysząc żądzą mordu i nienawiści.
Widząc Dziczą Łapę pod cielskiem
lidera, jego źrenice zmieniły się w pionowe kreski. Tak nie będzie,
więcej już nikogo nie zrani. Bez żadnego ostrzeżenia, rzucił się na
Jagodową Gwiazdę, strącając go z Dzika i pozbawiając go tchu. Poturlali
się jeszcze przez chwilę, gdzie w jakiś sposób czarnemu udało się uciec
spod łap Deszczowego Futra.
— Kolejne nic niewarte ścierwo — warknął ochryple lider — Też zamierzasz zginąć w szczytnym celu?!
Dymny
kocur nawet się nie odezwał. Odzyskał na moment czystość myśli i
spojrzał jeszcze na Dziczą Łapę. Widząc, że oddycha, odetchnął cicho z ulgą. Jak dobrze, że żyje. Nie potrafiłby znieść tego, że Oszroniona Łapa cierpiałaby jeszcze bardziej. Czemu ten głupek na niego nie zaczekał? Mieli te same intencje.
— Raczej zabić — wysyczał jadowicie, szastając wściekle ogonem.
Nie minęło uderzenie serca, a niebieski kocur rzucił się na Jagodową Gwiazdę. Syn Gepardziego
Futra uśmiechnął się kpiąco, unikając szarży Deszczowego Futra.
Cętkowany okręcił się zwinnie, jednak nie na tyle szybko, by móc dopaść
go ponownie. Mimo odniesionych wcześniej przez Dziczą Łapę ran i starego wieku Jagodowa
Gwiazda radził sobie w walce co najmniej dobrze. Był o wiele szybszy od niego i miał za sobą księżyce doświadczenia. Deszcz czuł się jak
uczeń, który nie potrafił złapać jednej małej płotki. Parszywca zgubiła jednak
zbyt duża pewność siebie.
Przymykał jedno oko, w które spływała mu stróżka krwi sącząca się z dziury po uchu.
Niebieski wojownik zgrabnie próbował go wymanewrować w kierunku miejsca zebrań tak, by tego nie zauważył. Atakował od strony otwartego ślepia, pozwalając mu się cofać. W którymś momencie po serii uników i trzaskaniu się po pyskach pazurami lider
odbił się od kamienia, którym wspierana była kłoda przy jego legowisku. Odwrócił zaalarmowany głowę, na co Deszczowe Futro od dawna
cierpliwie czekał. Rzucił się do kocura, zbijając go z nóg.
Widział
przez moment jego przerażone spojrzenie, gdy leżał przyszpilony do ziemi
jak jakiś mierny chłystek. Po chwili uśmiechnął się jednak szyderczo,
patrząc w oczy dymnego kocura.
— Nie masz odwagi, by to zrobić — mruknął pewnie lider.
Tyle wystarczyło Deszczowemu Futru na podjęcie decyzji. Warknął głucho, odsłaniając zęby i wbijając pazury w ciało czarnego. Usłyszał pełen gniewu wrzask kocura, gdy złapał za jego szyję, zaciskając szczęki.
Trzymał
szamoczącego się Jagodową Gwiazdę za gardło, przyciskając go łapami do
ziemi. Na nic była jego szybkość w starciu z siłą niebieskiego
wojownika. Syn Srebrnego Pyska rzucał się coraz słabiej, aż w końcu
Deszczowe Futro mógł usłyszeć jego rzężenie. Chwile potem padł martwy, a puste granatowe oczy patrzyły się na niego z wyrzutem.
„Jak śmiałeś to zrobić nędzny kmiocie” zdawały się mówić „Ty nic niewarte lisie łajno!”
— I wzajemnie — mruknął nienawistnie w jego stronę, wypluwając z obrzydzeniem krew lidera.
Czekał,
na to aż wstanie. Czekał, żeby zabić go jeszcze raz. I jeszcze raz.
Tyle razy, ile będzie potrzeba. Minęło jednak kilkadziesiąt uderzeń
serca, a kocur ni śmiał się podnosić.
Nie zauważył nawet, jak reszta
Klanu Nocy zaczęła niepewnie podchodzić do nieruchomego ciała Jagodowej
Gwiazdy. Nie zwrócił też uwagi na biało-czarną smugę, która wymknęła się z obozu.
Każdy mięsień Deszcza był gotowy, by ponownie rzucić się w
jego kierunku.
Nos zdobiła szeroka rana, a uszy były w niezbyt dobrym stanie. Pysk i łapy zdobiła powoli zasychająca posoka.
Po dłuższym czasie, gdy czarny kocur nie podnosił się, Deszczowe Futro
zrobił niepewny krok w tył. Poczuł wstręt do samego siebie. Zabił kota.
Zabił bez żadnych skrupułów i chciał to zrobić ponownie. Należało mu
się, wiedział o tym. Taki kot jak on nie powinien w ogóle istnieć na tym
świecie.
…nie zmieniło to faktu, że uderzyły w niego wyrzuty sumienia.
< Oszroniona Łapo? >
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz