Z reguły, jeśli był wysyłany na wieczorny patrol, Czapli Potok po powrocie do obozu jadł kolację i od razu kładł się spać, nie czekając nawet aż zajdzie słońce.
Jednak Czapli Potok był również młodym kotem, który nie znał wszystkich wdzięków życia. Jego pierwsza Pora Zielonych Liści była niesamowicie sucha i upalna, do tego spędził ją całą wypełniając karę za wrzucenie Żmijowej Łuski do strumienia. Nocna Gwiazda zabronił mu również wychodzenia z obozu bez żadnego nadzoru, więc młody kot zwyczajnie nie miał okazji do cieszenia się latem, które minęło, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie nieprzyjemnego gorąca i rozwrzeszczanej Żmii.
Teraz jednak, gdy był już wojownikiem, zaczął doceniać uroki Pory Zielonych Liści. Nie chodziło tylko o to, że nie musiał martwić się o zwierzynę, której w tym roku było bez liku. Nie musiał się zadręczać zimnem, utrudniającym życie śniegiem czy długimi nocami. Zamiast tego, otaczał go śpiew ptaków, ciepło i łaskocząca w łapy zielona trawa. Przykre wspomnienia zaczęły odchodzić w niepamięć, a zastąpiły je przyjemne odczucia z obecnych chwil.
Nic więc dziwnego, że gdy wrócił z wieczornego patrolu, podbiegł do stosu zwierzyny, złapał królika i wyszedł z obozu, mówiąc tylko pilnującemu wyjścia Kaczeńcowemu Pazurowi, że idzie się przejść i nie wie kiedy wraca. Syn Żmijowej Łuski w odpowiedzi jedynie obdarzył Czaplę nieufnym, wrogim spojrzeniem.
Czapli Potok zmierzał w kierunku ujścia strumienia. Chciał podejść jak najbliżej granicy, aby móc delektować się jednocześnie słodkim, króliczym mięsem, jak i szumem płynącej niedaleko rzeki. Miał tylko nadzieję, że nie spotka nikogo z Klanu Nocy. Chyba stosunki między nimi a Klanem Burzy dalej były napięte, co nie?
Czekoladowy kocur szedł przed siebie. Zapach królika, którego niósł w pysku, kusił go, jednak on nie miał zamiaru go chociażby skubnąć. Chciał donieść go nad brzeg strumienia i tam zjeść, zgodnie z planem. Słońce schowało się już za horyzontem, a jego ostatnie promienie powoli ustępowały gwiezdnemu aksamitowi, który wlewał się na nieboskłon granatową rzeką. Pewnie gdyby teraz Czapli Potok zatrzymał się na chwilę i spojrzał w górę, ujrzałby gwiazdy stopniowo rozbłyskające na górze, wojownik jednak był zajęty parciem naprzód.
Po jakimś czasie w końcu dotarł na miejsce. Słońce zdążyło już całkowicie zajść, a nad kocurem rozciągało się bezkresne, granatowe niebo. Mrok rozświetlały jednak gwiazdy i blady blask księżyca. Czapli Potok wyraźnie widział przed sobą płynący prędko strumień, a gdy stanął dokładnie na brzegu i wychylił się nieco, dostrzegł również rzekę. Zamruczał, ciesząc się atmosferą otoczenia, po czym położył się pod drzewem i zaczął jeść królika. W sumie, mógłby kiedyś zaprosić tutaj jakiegoś kota bliskiego jemu sercu. Oczywiście, jak tylko taki się znajdzie.
Jednak, jak się okazało, Czapla nie musiał szukać swej konkubiny, a raczej w tym wypadku konkubina, ten bowiem sam do niego przyszedł.
Po drugiej stronie strumienia, spomiędzy leśnych zarośli wychyliła się dobrze mu znana, naburmuszona, pręgowana morda. Czapli Potok przerwawszy na chwilę jedzenie królika, zaczął wpatrywać się w Dziczą Łapę, który jak gdyby nigdy nic stanął na brzegu strumienia i wbił spojrzenie w wodę. Przez chwilę oba koty zastygły w kompletnym w bezruchu. Czapli głównie udzielił się stan Dzika, a sam Dzik... Nagle uderzył łapą w wodę, łapiąc pazurami rybę i wyrzucając ją na brzeg. Wojownik Klanu Burzy przez chwilę patrzył zaskoczony na szamoczącą się rybę, jednak po paru uderzeniach serca uśmiechnął się, chwycił swojego królika w zęby i położył się na brzegu, mocząc koniuszki palców w wodzie.
- Całkiem nieźle - zagadnął jakby od niechcenia. Mimo blizny, która zapiekła go na widok Dziczej Łapy, Czapli Potok czuł raczej szczęście na widok przyjaciela.
<Dziku?>
Po drugiej stronie strumienia, spomiędzy leśnych zarośli wychyliła się dobrze mu znana, naburmuszona, pręgowana morda. Czapli Potok przerwawszy na chwilę jedzenie królika, zaczął wpatrywać się w Dziczą Łapę, który jak gdyby nigdy nic stanął na brzegu strumienia i wbił spojrzenie w wodę. Przez chwilę oba koty zastygły w kompletnym w bezruchu. Czapli głównie udzielił się stan Dzika, a sam Dzik... Nagle uderzył łapą w wodę, łapiąc pazurami rybę i wyrzucając ją na brzeg. Wojownik Klanu Burzy przez chwilę patrzył zaskoczony na szamoczącą się rybę, jednak po paru uderzeniach serca uśmiechnął się, chwycił swojego królika w zęby i położył się na brzegu, mocząc koniuszki palców w wodzie.
- Całkiem nieźle - zagadnął jakby od niechcenia. Mimo blizny, która zapiekła go na widok Dziczej Łapy, Czapli Potok czuł raczej szczęście na widok przyjaciela.
<Dziku?>
Moje gejuszki ❤ Siostra Szron da swoje błogosławieństwo XD
OdpowiedzUsuń