- Ty to wziąłeś na poważnie? - omal nie wybuchła śmiechem, jednak z trudem powstrzymała się od tego. - Naprawdę myślałeś, że ja zrobiłabym to z tobą? Cóż... Ptasi móżdżek na zawsze pozostanie ptasim móżdżkiem.
Jakby przywrócony do rzeczywistości, Oset posłał ku Czereśni wrogie spojrzenie, reagując w ten sposób niemalże zawsze na to, gdy ktoś go w jakiś sposób przezwie bądź urazi. Nachylił się nad kocicą o długim, czarnym futrze w białe łaty, mrużąc oczy i prawie dotykając jej czoła swoim. Wojowniczka zamrugała kilkukrotnie, po czym cofnęła się, nie wiedząc, o co mu chodzi. Sytuacja stała się dla niej jeszcze bardziej niejasna, kiedy ten wciągnął do swojego nosa powietrze - w tym jej zapach.
- Śmierdzisz - oznajmił w taki sposób, jakby było to coś oczywistego, i odsunął się od Czereśni, by spojrzeć na jej lekko zdezorientowaną minę.
- Ha? Niby czym, co, smrodzie? Lepiej powąchaj siebie, bo pachniesz gorzej od zdechłej wrony - prychnęła i zadarła nosa do góry, pokazując, że nie będzie się dawała tak obrażać byle komu.
Oset, nie myśląc za bardzo, przytknął pyszczek do futra na barku, po czym je powąchał. Chciał się przekonać, czy Czereśnia ma rację, jednak nim zdążył jej cokolwiek odpowiedzieć, ta położyła się na ziemi, zwijając się ze śmiechu.
- T-ty naprawdę je-esteś prz-przygłupem! - wydusiła z siebie przez salwę rozbawienia.
- Ja przynajmniej nie cuchnę tymi białymi szczynami, którymi karmisz swoje bachory! - odparował, odwracając od niej swój pyszczek i udając obrażonego. - Hmpf.
< Czereśnio? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz