Przylgnęła do ziemi uważnie przyglądając się orzesznicy, która rozglądała się uważnie za jakimś jedzeniem skacząc po najniższych gałęziach drzew. Sarenka przesuwała się powoli do przodu, stawiając delikatnie łapy na szeleszczącym podłożu, aby potencjalna zdobycz jej nie usłyszała. Zmarszczyła nos, a jej ogon zadrgał, gdy orzesznica nagle zniknęła pomiędzy gałęziami, ale na szczęście po chwili zaczęła szybko iść po korzeniu drzewa, aby po chwili stanąć na ziemi i powąchać powietrze. To jej szansa! Tylko kot z naprawdę bystrym wzrokiem zauważył białe futerko przysłonięte przez wysoką, oszronioną trawę. Wyskoczyła na gryzonia, który nawet nie spodziewał się, że zaraz poczuje jak pazury jednego ze zdziczałych kotów zamieszkujących las wbiją mu się w skórę. Słyszała głośny pisk, ale trwał tylko chwilę, gdyż po chwili brudna od szkarłatnej krwi zdobycz nieruchomo leżała w ziemi. Kotka wylizała ją, by prezentowała się nieco... lepiej, na stosie. Powoli wzięła swoją zdobycz do pyska, mając zamiar wybrać się już w drogę powrotną do stodoły, a po drodze zbierze resztę zdobyczy, gdy zobaczyła Jasia idącego spokojnym krokiem przez las. Nie ruszała się, jej oddech przyśpieszył. Poruszyła nieco drewnianą nogą i odprowadziła wzrokiem kocura, który szybko zniknął w leśnym gąszczu. Dopiero wtedy zerknęła przelotnie na ziemię i rzuciła na nią orzesznicę, którą zasypała piachem wymieszanym z leśnym mchem. Powoli zaczęła przemykać pomiędzy nagimi drzewami i wysoką, zżółkniętą i oszronioną trawą, uważając, aby przypadkiem nie upaść przez swoją drewnianą nogę, na której mimo tego, że nauczyła się chodzić to nadal nie potrafiła nią poruszać tak sprawnie jak zdrową, kocią łapą. Serce jej zabiło szybciej, gdy kocur zbliżył się do niej - przyjaźnili się, mówili sobie o wszystkim... a przynajmniej o większości rzeczy, nie chciała więc, by ją nakrył. Nagle jednak uświadomiła sobie, że Jaś zmierza pewnym krokiem ku Siedlisku Dwunogów. Przez głowę przemknęła jej myśl, że zamierza zapolować, dlatego z nadzieją podążała za nim, aż w końcu wskoczył na mniejszy murek, nie próbując się ukryć. Gdyby zamierzał zapolować nie stałby tak na widoku, aby pies wypłoszył wszystkie szczury wokół. Parsknęła i wyszła z ukrycia, wpatrując się spod zmrużonych powiek na wojownika.
- Mam nadzieję, że pamiętasz co mówiłam - Mruknęła spokojnie i postawiła kilka kroków na przód. Obejrzał się w jej stronę, a w jego oczach zabłysła niepewność. Zeskoczył na suchą, zmrożoną ziemię i spojrzał na Sarenkę.
- Przyszedłem zapolować.
- Kłamiesz mi w żywe oczy.
Parsknęła i postawiła jeszcze jeden krok naprzód, aby otrzeć się o wojownika. Nachyliła się ku jego uchu i wyszeptała:
- Miałam nadzieję, że wybierzesz Klan Lisa, a nie jak im tam... nieważne - Zdawało się, że mówi z troską i zmartwieniem, ale tak naprawdę mówiła z ukrywanym przekąsem. Nigdy nie przepadała za pieszczochami, a tym bardziej taką postawą jaką prezentował Ogryzek. Spaślak jakich wielu, drodzy państwo -
Posłuchaj, potrzebujemy cię tutaj, a ty stoisz jedną łapą w lesie, a jedną łapą na podwórzu pełnym psich gówien.
Ostatnie zdanie wymamrotała przez zaciśnięte zęby i mimo tego, że nadal powstrzymywała się od wybuchu wyrzutów i złości. Nagle zza muru wyszła zadbana kotka i rzuciła na nich nieco zdziwione spojrzenie. Po chwili uśmiechnęła się i powiedziała z zadowoleniem, jednakże z ukosa zerkała co chwila na Sarnę:
- Oh, Jaś! Nie spodziewałam się, że ona też tu przyjdzie.
- Przyszłam tu jedynie ze względu na niego, nie po to, żeby odwiedzić... was.
Dawna przyjaciółka Jasia pokiwała powoli na to i zignorowała córkę Sowy, aby skupić swoją całą uwagę na kocurze. Odepchnęła delikatnie biało-szarą i polizała jedynego kocura w tym towarzystwie pomiędzy uszami.
- Moje kociaki są absolutnie cudowne! Jedna kotka mi mocno przypomina ciebie, za to jej siostra jest prawdziwą amazonką. A ich bracia mają nieco cięte języki, jeden większość dnia przesypia, a drugi wybiera się na wyprawy z Ogryzkiem.
- Ciekawe - Burknęła Sarna odsuwając się od tej dwójki. Mogli sobie gadać, ale ona nie miała zamiaru marnować czasu na głupoty. Poczeka, ale byleby nie długo. Miała w planach przed prawdziwym mrozem i wielkimi opadami śniegu zatamować dziury w stodole, upolować coś jeszcze, dopilnować, aby Trujący Bluszcz razem z Zającem poszukali jak najwięcej ziół, a później klapnąć sobie gdzieś w sianie.
<Jasiu?>
1. Jaś polował na siedlisku owiec, na otwartej przestrzeni i nie wchodził na tereny Klanu Wilka, ale niech ci będzie.
OdpowiedzUsuń2. Choć piszesz w III osobie piszesz nadal z perspektywy danej postaci. Zatem w używanych zdaniach musisz zachowywać zakres wiedzy postaci, z której to perspektywy prowadzisz narrację. Tak więc określenie Jasia "synem Mysiego Nosa" było nietrafne i niepoprawne, gdyż nie jest to wiedza, jaką posiada Sarna.
Jeżeli nie rozumiesz przeczytaj to zdanie jeszcze raz. Brzmi tak, jakby ona wiedziała.