Kiedy Malinowa Gwiazda wstała i drasnęła ją w policzek ledwo zachowywała spokój. Co prawda syknęła cicho, gotowa do ataku, ale jaki był sens walki z Malinową Gwiazdą? Ponownie by ją zabiła, a przecież mordowanie siebie nawzajem nigdy nie było dobrą drogą.
- Odejdź i nigdy nie wracaj, Srebrny Pysku! – syknęła Malinowa Gwiazda. Srebrny Pysk uniosła dumnie głowę i odwróciła się w kierunku wyjścia z obozu. Po drodze minęła ciało Gepardziego Futra. Zadrżała na jego widok i stając w wyjściu odwróciła się ku ostatnim swym przyjaciołom, siedzącym akurat w jednym skupisku i ze smutkiem obserwującym odejście wojowniczki.
- Pochowajcie ją – poleciła zwracając swe spojrzenie ku legowisku starszyzny. Ale cichutko, choć słyszeć to mógł tylko stojący obok Szkarłatny Wicher dodała: - I ojca moich dzieci też.
Kotka odeszła z obozu, mając z założenia nigdy więcej do niego nie powrócić. Bardzo ją to bolało. Klan Nocy był wszystkim, co miało dla niej znaczenie w życiu. Walczyła dla niego, polowała, urodziła mu trójkę cudownych dzieci… Dbała o ten klan. Czuła się zobowiązana to robić, była w końcu wnuczką Czarnej Gwiazdy. Cudowny lider zostawił ten klan pod opieką swojego serdecznego przyjaciela, ucznia i syna; Wodnej Gwiazdy. Któż mógł jednak podejrzewać, że jego panowanie będzie tak krótkie, a sam kocur wybierze sobie tak okropnego następcę? Srebrny Pysk wiedziała doskonale, że gdyby Wodna Gwiazda żył trochę dłużej, przeżyłby swoją zastępczynię i na jej miejsce wybrał kogoś bardziej godnego. Ale teraz nie miało to znaczenia.
Oddalając się co raz to bardziej od obozu, Srebrny Pysk za serce łapała nostalgia. Ileż to serca zostawiła w klanie! Ile wspomnień, ilu przyjaciół… Czarne Piórko, jej dwójka synów i trzy nowonarodzone kociaki… Jej jedyny syn, jej nędzna uczennica, która choć była po stornie swych rodziców i tak posiadała minimum sympatii Srebrnego Pyska. I mama! Biedna, stara mama! Jakże ona musi cierpieć! Przeżyła swego ukochanego, wszystkie swe dzieci i jeszcze musiała patrzeć, jak jej ukochana, adoptowana córka odchodzi w hańbie i poniżeniu zafundowanych przez tę wstrętną Malinową Gwiazdę!
Nagle, ku przerażeniu Srebrny Pysk zrozumiała coś okropnego! Przez ostatnie księżyce to ona dbała o Klan Nocy, jako ich medyk i strażnik zdrowia. Co prawda nędzne były jej uzdolnienia, ale i tak potrafiła leczyć lepiej, niż ktokolwiek w klanie. Jak Malinowa gwiazda mogła być tak głupia! Przecież trwa teraz pora nagich drzew! A co jeżeli ktoś zachoruje? Co jeżeli nieszczęście spadnie na kocięta Czarnego Piórka lub co gorsza na ich matkę? A jeżeli ktoś zostanie ranny?
Grube futro z łatwością chroniło kotkę przed mrozem. Zbliżała się noc, a w brzuchu kotki burczało niemiłosiernie. Przeklinała Malinową Gwiazdę i błagała przodków o ratunek w postaci choćby najnędzniejszej myszy! Wielkie łapy zapadały się w śniegu, a kotka traciła energię przy każdym skoku. W końcu, zmęczona upadła w zaspie i zaczęła płakać.
- Czarna Gwiazdo! – szlochała w śnieg. – Czarna Gwiazdo, pomóż mi! Jakże ja cierpię marznąc w śniegu i cierpiąc głodu! Ty mnie zawsze kochałeś! Kochałeś mnie, chociaż byłam z krwi zdrajców i pieszczoszków, których tak bardzo nienawidzisz! Pomóż mi! Nie wiem co robić! Chciałam chronić nasz klan przed niebezpieczeństwami, jakie sprowadzała na nas Malinowa Gwiazda, a tymczasem wygnała mnie i odwróciła od nas klan! Gdzie mam szukać pomocy? Proszę cię, daj mi jakiś znak!
Ale Srebrny Pysk nigdy nie była z tych, którym przysługiwały „jakieś znaki”. Leżała zatem dalej w lodowatej zaspie, zastanawiając się nad całym swoim życiem. I nagle, jak cień przez jej umysł przemknął obraz jej prawdziwej matki. Nigdy nie widziała jej na oczy, a jednak miała jej obraz. Przypomniał jej się zapach legowiska koni, smak pierwszego łyku mleka, dotyk ciepłego języka matki… Poczuła, jak coś depcze ją po grzbiecie i choć nie rozumiała jak, wiedziała, że to jej mały braciszek lub siostra.
- Lamparci Kroku… - szepnęła cicho imię swojego brata. Chciała wypowiedzieć imię siostry, ale nie znała go. Wiedziała jednak, gdzie oni są. Dało jej to siły. Oboje byli blisko. Oboje byli na wyciągnięcie łapy. Srebrny Pysk podniosła się i rozejrzała. Granica z Klanem Burzy znajdowała się niedaleko. Z trudem pokonując zaspy, ruszyła w tamtym kierunku.
P.S. Miałam plan, by starą, biedną Złotą Łuskę dopadła teraz choroba, z którą nie będzie miała jak i nie będzie chciała walczyć. Drogiemu Szkarłatnemu zostawiam do przekazania smutna informację, iż Jagodowy to jej wnuk.
P.P.S. Polecam odpisać Białej (jak Srebrna wbija do obozu) lub Nockowi (jak podczas treningu spotyka ją wraz z Lamparcim). Ale ogólnie może odpisać każdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz