Borsuczy Goniec obudził się bardzo wcześnie, słońce nawet nie raczyło jeszcze wzejść i puścić swe promienie aby dosięgły jego psyka i zbudziły go jak zawsze. Kocur niechętnie przetarł oczy łapką, tyle ile zdołał. Spojrzał w bok zatrzymując się na postaci swego szarego mentora przy którym leżała, jak zawsze piękna, Kwiecisty Śpiew. Pysk przystawiony, wręcz przyciśnięty miała do polika Pustułkowego Dziobu. Przez ciało pointa przeszedł dreszcz, nie był spowodowany on zimnem. Powolnie wstał z własnego posłania i wyszedł z legowiska wojowników. Ujrzał przed sobą obóz zakuty lodem i przykryty pierzyną śniegu. Z nieba padały małe płatki tworząc nową skorupę białego puchu, co prawda nie była to śnieżyca, jak wczoraj, ale nadal nie dawała nadziei na coś dobrego. Szczerze, to nic nie obchodziło Borsuka, nigdzie nie było tak chłodno jak w jego wnętrzu. Cały klan zaczął zauważać, że młody wojownik nie wykazuje praktycznie żadnych chęci, robi wszystko powolnie, ociężale. Na jego pysku rzadko gościł uśmiech, co było naprawdę dziwne. Niektórzy próbowali z nim rozmawiać, ale ten nie zdradzał im swych powodów. A oczywistym było, że przyczyną kompletnego zachwiania emocjonalnego była Kwiecisty Śpiew, a bardziej jej relacja z Pustułkowym Dziobem. Ilekroć point nie wmawiałby sobie, że nie jest stworzony dla Kwiatka, czy, że ta relacja nie miałaby sensu, nigdy jego serce nie posłucha. Zawsze wodził wzrokiem za kotką, jego serce wręcz rozgrzewało się kiedy widział jak delikatnie stąpa po śniegu uważając na ukryte w nim rośliny, na jego pysk wchodził promienny uśmiech ilekroć słyszał jej cudowny śmiech. Niestety serce rozdzierał mu widok jej biegnącej nie do niego, a do szarego kocura. Każdy czuły gest pręgowanej kotki, jej radość, jej zachwyt, jej ciepło, jej miłość nie były dla niego. To raniło go najbardziej. Nie mógł jej mieć, w żaden sposób. Jedynie mógł trwać jako jej przyjaciel ukrywając swe uczucia i przypadkiem muskając ją ogonem, łapą czy ,,po przyjacielsku” wtulać się w jej futro z cisnącym się na pysku żartem ,,to dla utrzymania ciepła Kwiatuszku”, tylko po to aby zaspokoić swoją chorą potrzebę jej bliskości, jej zaufania, jej ciepła, jej uwagi. Nienawidził siebie za brak siły aby jej o wszystkim powiedzieć, w jego głupim sercu tliła się nadzieja, że porzuci szaraka na jego rzecz. Mimo tego, nie chciał aby tak się stało. Kochał mentora jak ojca i nie pragnął jego nieszczęścia, smutku czy tego aby popadł w rozpacz. Wolał sam cierpieć patrząc jak każdego dnia Pustułkowy Dziób zbliżał się do jego ukochanej, przyjmował cały ból który mógłby zrzucić na niego. Borsuczy Goniec wstał z chłodnej ziemi i spojrzał w górę mętnymi oczami, słońce powoli wschodziło. Nie chcąc spotykać nikogo ruszył na polowanie. Postanowił w pełni oddać się klanowi, jeśli tylko to mu w życiu zostało jest gotów to robić. Wybrał się w swoje ulubione miejsce czyli na granicę. Szczerze powiedziawszy, nie był pewien czy to on lubi to miejsce, czy po prostu jest tak szaleńczo zakochany, że przyjął ukochane miejsce Kwiecistego Śpiewu jako własne. Spojrzał na wielkie drzewo i uśmiechnął się lekko, niedaleko spotkał Kwiatka która próbowała podzielić się z uczniem z innego klanu. ,,Jest naszą tajemnicą. Naszą. Niczyją więcej” powtarzał sobie w głowie Borsuk z szybciej bijącym sercem. Oprzytomniał nagle i wspinając się na wyżyny swych możliwości postanowił coś upolować.
Powrócił do obozu z myszką i skromnym wróbelkiem, mało jak na takiego wojownika, dużo jak na kota w takim stanie. Odłożył powolnie zdobycz na stos i zwrócił łeb ku górze, słońce ledwo weszło na niebo. Z legowiska wojowników zaczęły wychodzić pojedyncze koty. Oczywiście wśród nich kocur dostrzegł Kwiecisty Śpiew. Przeciągnęła się na wyjściu ziewając. Od razu zauważyła Borsuka i machnęła w jego stronę ogonem na powitanie. Rozanielony młodzik odpowiedział jej głośno mrucząc, cała jego radość uleciała szybko wraz z przybyciem Pustułkowego Dzioby który otarł się o kotkę i zabrał ją w stronę stosu ze zwierzyną na posiłek. Borsuczy Goniec warknął wściekły, nie mógł tego znieść. Odrzucony. Samotny. Zdradzony przez kogoś kogo kochał najbardziej. Wstręt. To jedyne co do siebie teraz czuł. Wielki, potężny, okropny i przytłaczający wtręt. Odwrócił się plecami od mizernego stosiku z, głownie, myszkami i drobnymi ptakami. Zacisnął powieki i wykrzywił pysk w grymas przedstawiający ból, średnio sobie już z tym wszystkim radził. Chciałby mieć kogoś komu mógłby o tym wszystkim powiedzieć, ale nie miał. Jego ,,najlepsi przyjaciele” właśnie gruchali sobie zadowoleni z życia, niszcząc go od środka. Nagle poczuł jak ktoś szturcha go w bok, do jego nozdrzy doszedł zapach wczorajszej zwierzyny. Zaskoczony i z nadzieją w sercu, że ujrzy Kwiatuszka, odwrócił się chowając cały ból w środku, przybierając maskę z uśmiechem. Ku jego nieszczęściu, ujrzał tylko Lawendowy Płatek z myszą w pysku. Ułożyła ją delikatnie przy łapach kocura spoglądając na niego z troską.
- Zjedz coś Borsuczu…nie jadłeś od dawna- szepnęła w jego stronę szturchając małe truchło łapką. Faktycznie, to była prawda. Kocur schudł i zmizerniał potwornie, przypominał cień samego siebie, niektórzy mówili, że niedługo zniknie. Sam o tym dobrze wiedział, ale jak na razie jego jedyny pokarmem był ból którzy napełniał jego żołądek i gardło żółcią.
- Nie jestem głodny Lawendowy Płatku, oddaj to liderce, teraz potrzebuje dużo pożywienia- odpowiedział jej krótko kocur uderzając na boki ogonem. Kątem oka widział jak Kwiecisty Śpiew przemyka z Pustułkowym Dziobem na trening, kto wie na co jeszcze. ,,Będą gruchać, tulić się, miziać i, jak Klan Gwiazd kocham, chędożyć w tych krzaczkach!” pomyślał wzburzony zaciskając mocniej pysk i odwracając wzrok od siedzącej naprzeciw niego szarej kotki. Ta, ku jego zdziwieniu, podłożyła swój łepek pod jego brodę i cicho zamruczała.
- Proszę…zjedz coś, nie mogę patrzeć na ciebie! Co się z tobą stało? Z istnym wzorem wojownika, z wielkim, wspaniałym, troskliwym, uczynnym, kochanym, uśmiechniętym i miłym Borsukiem jakiego wszyscy znamy i kochamy?- załkała cicho łamiącym się od emocji głosem. Kocur z wściekłością wstał i odsunął się od niej z sykiem.
- Wszyscy kochacie, tak? Wszyscy?! Nie obchodzą mnie wszyscy, ważna jest ona!- ryknął do niej i wybiegł z obozu tak szybko jak umiał. Pędził na oślep, nie wiedział gdzie się kieruje ani po co. Miał tylko nadzieję nie wpaść na słodką parkę, inaczej byłby zdolny wydrapać Pustułkowi oczy i wygryźć mu serce. ,,Cierpiałby tak jak ja” odbijało się mu echem w głowie. Zatrzymał go dopiero brak energii, głód wreszcie dał o sobie znak. Borsuczy Goniec padł pod drzewem bez sił. Ciężko dyszał, wpatrzył się w horyzont zasnuty drzewami. Zamknął oczy i ułożył się na śniegu. Skulił się w kulkę chcąc zachować ciepło jak najdłużej. Nie sądził aby doszedł do obozu, był zbyt zmęczony. Wszystkie emocje wyciągnęły z niego całą siłę do życia. Zasnął okrywając się ciekną warstwą śniegu.
----------------------------------------------------------------
- Czy ja zawsze muszę ratować ci skórę?- te słowa wypowiedziane znajomym mu głosem zbudziły kocura ze snu. Otworzył ociężałe powieki i rozejrzał się, nie leżał już na śniegu a na ciepłej ziemi która ubrudziła jego jasne futro. Podniósł się, lecz po chwili został przyszpilony do ziemi.
- Odpocznij moje dziecko…- wymamrotała mu do ucha kotka siadając przed nim podając mu pod nos małą nornicę- zjedź, wyglądasz potwornie.
Borsuk od razu rzucił się na nią, zaczął pałaszować z dziką ochotą. Kiedy skończył oblizał pysk i dokładniej przyjrzał się wybawczyni. Szarawa kotka z niebieskim połyskiem futerka wpatrywała się w niego swymi ciepłymi, bursztynowymi oczami. Na rozjaśnionym delikatnie pyszczku malował się lekki uśmiech. Tak typowy dla niej…
- Mgiełka? To ty?- zapytał niepewnie czołgając się w jej kierunku. Kiedy tylko wtulił w nią łeb, od razu poznał jej zapach. Powstrzymując kolejny napad emocji zamruczał cicho nie odrywając się od niej.
- Minęło tak dużo czasu synu.
- Zbyt dużo…mamo.
Borsuk rozmawiał z nią dość długo, spędził u niej w sumie kilka nocy podczas których uzyskał wiele rad. Mgiełka nie wyśmiała go, ale także nie zaczęła panikować. Racjonalnie odpowiedziała na każdego jego pytanie dodając prostą puentę: ,,kij jej w odbyt, Borsuk są inne”. Mimo to nie radziła kończyć z nimi przyjaźni, kazała mu wręcz myć blisko i nie dać im odczuć bólu jaki mu powodowali. Cała ta gadka podniosła go na duchu, dodatkowo dowiedział się, że Mgiełka uzyskała dom i zyskała nowe imię, mimo to, nie miał zamiaru się do niej zwracać ,,Coco”. Mógł zawsze się do niej zwrócić, bo teraz wiedział gdzie jej szukać.
Przed wkroczeniem do obozu porządnie się umył i spędził dobre kilka godzin na polowaniu dzięki czemu zyskał dwie tłuste, jak na ten czas, myszy i rudzika. Wszedł pod osłoną dopiero wstającego poranka i odłożył delikatnie zdobycz. Usiadł na środku obozu i spojrzał w górę próbując dojrzeć niebo przez ściśle rosnące liście. Nie musiał długo czekać na ruch, pierwsza zauważyła go Milcząca Gwiazda która natomiast rzuciła się w jego stronę zasypując go gradem pytań. Kot odpowiedział na każde spokojnie i z rozwagą podkreślając, że nie zdradził klanu, ani go nie opuścił. Później przyszedł Motyle Skrzydło oraz Lawendowy Płatek, byli znajomi z czasów szkolenia bardzo życzliwie i miło się z nim przywitali. Na końcu reszta klanu pozdrowiła go ciesząc się z jego powrotu, dało się zauważyć, że nastąpiła w nim jakaś zmiana. Borsuczy Gońca w tłumie ujrzał Kwiecisty Śpiew i Pustułkowy Dziób. Jak zawsze, rozmawiali.
Czy Borsuk coś poczuł? Jak najbardziej. Ulgę i szczęście, że jego mentor jest szczęśliwy.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Ostatnio Motyl się pojawia w prawie każdym opowiadaniu z KW ;-; Przypadek?
OdpowiedzUsuńNie sądzę xD
Wiesz, Borsuk i Motyl razem się uczyli więc stwierdziłam, że miło by było jakby go wymienić ;v;
Usuń-Anu