Od kiedy skończyła się moja kara mogę robić co zechcę. No... nie do końca. Muszę przestrzegać Kodeksu Wojownika, ale on nie zabrania mi spotykać się z Pysią. Od kiedy wyzdrowiała robię to prawie codziennie. Muszę oczywiście po każdym spotkaniu dokładnie wylizywać sierść lub tarzać się w czymś śmierdzącym. Oczywiście, za każdym razem kiedy wracam słyszę pogróżki Tajemniczego Kwiatu, że w końcu powie Czarnej Gwieździe o mojej sekretnej miłości, ale jakoś jeszcze tego nie zrobiła.
Był środek dnia. Widziałem, jak Wodny Ogon i Wieczorny Blask z czegoś się śmieją. Wskoczyłem w tunel prowadzący na zewnątrz obozu i udałem się w kierunku gospodarstwa. Gdy tylko znalazłem się w okolicy dostrzegłem srebrny błysk. Pysia podbiegła do mnie od razu.
- Tęskniłam - szepnęła liżąc mój polik. - Każda chwila na farmie bez ciebie ciągnie się księżycami...
- W lesie bywa podobnie - zaśmiałem się odwzajemniając gest.
- Mam nadzieję, że nie masz tam żadnej koteczki? - mruknęła podejrzliwie.
- Skąd! - zaprzeczyłem natychmiast. - Żadna kotka z Klanu Nocy nie dorównuje urodą mojej Pysii.
Kotka zamruczała i otarła się o mój bok. Przeszył mnie dreszcz podniecenia.
- Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość - szepnęła. - Spodziewam się kociąt...
- Naprawdę? - spytałem z zachwytem. - Będę ojcem?
- Tak! - pisnęła szczęśliwa. - Och! Błękitna Burzo! Nasze dzieci wyrosną na wspaniałe koty!
- Zabiorę je do Klanu, będą wojownikami jak moi przodkowie i twój ojciec - powiedziałem liżąc jej bark. - Klany będą opowiadać o nich przez wiele pokoleń!
No, chyba, że rozszarpie je Złota. Albo umrą z głodu. Albo zostaną wygnane z klanu. Albo zje je borsuk. Albo otruje jeSowa jakiś psychiczny medyk. Albo wybiorą życie samotnika. Albo przejdą na stronę Czystki. Dodatkowo Gęś dla pań jako darmowy zapładniacz.
Będą opowiadani jako bajki dla kociąt.
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - mruknęła kotka. - Byłyby bezpieczniejsze u jakiś dwunożnych.
- Ale... Pysiu... Przecież klany...
- Sam mi kiedyś mówiłeś, że kocięta różnych klanów zazwyczaj wychowuje kotka. Z resztą... Komu byś chciał je oddać na wykarmienie?
- Wziąłbym je, kiedy będą duże...
- Nie. Wtedy byłoby zbyt późno. Błękitna Burzo, nie upieraj się.
Zrobiło mi się bardzo przykro. Chciałem wychować swoje dzieci w klanie. Może tata pozwoliłby Pysii do nas dołączyć? Ale ona mówiła mi, ze nie chce mieszkać w lesie... O Poranna Roso! Pomogłabyś mi?
Klan Gwiazdy zawsze znajdzie drogę - zamruczał mi w głowie głos tamtej kotki ze snu. Nikt nie pytał jej o zdanie!MILCZ SZMATO!
- No to chociaż jednego... Najstarszego... Zobaczysz, będziesz z niego dumna! Sam go wyszkolę! Powiem, że znalazłem go nad rzeką, dwunożni go wyrzucili i może...
- No to może tego jednego ci oddam - zaśmiała się kotka.
Spędziłem z Pysią wspaniały dzień. Wracając wylizałem się dokładnie i złapałem w rzece dwie ryby, żeby nikt nic mi nie mówił. I udałem się do obozu.
Na moje nieszczęście wchodząc wpadłem na Wodnego Ogona.
- Gdzie łazisz całe dnie? - syknął.
- Polowałem nad rzeką - wyjaśniłem.
- I przynosisz tylko dwie ryby? Lepiej nie pokazuj się Nakrapianemu Kwiatowi, bo zrobi jej się przykro.
- Rządzisz się, jakbyś był zastępcą! - mruknąłem. Wodny Ogon położył po sobie uszy.
- Błękitna Burzo! - usłyszałem głos Lodowej Łapy. Uff! Uratowała mnie od kłótni! Podbiegłem do uczennicy medyka.
- Mam niezwykłą wiadomość! - powiedziałem z zachwytem.
- Jaką?
Pochyliłem się kotce do ucha i wyszeptałem:
- Niedługa na świat przyjdą moje kocięta!
<Lodowa Łapo?>
No, chyba, że rozszarpie je Złota. Albo umrą z głodu. Albo zostaną wygnane z klanu. Albo zje je borsuk. Albo otruje je
Będą opowiadani jako bajki dla kociąt.
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - mruknęła kotka. - Byłyby bezpieczniejsze u jakiś dwunożnych.
- Ale... Pysiu... Przecież klany...
- Sam mi kiedyś mówiłeś, że kocięta różnych klanów zazwyczaj wychowuje kotka. Z resztą... Komu byś chciał je oddać na wykarmienie?
- Wziąłbym je, kiedy będą duże...
- Nie. Wtedy byłoby zbyt późno. Błękitna Burzo, nie upieraj się.
Zrobiło mi się bardzo przykro. Chciałem wychować swoje dzieci w klanie. Może tata pozwoliłby Pysii do nas dołączyć? Ale ona mówiła mi, ze nie chce mieszkać w lesie... O Poranna Roso! Pomogłabyś mi?
Klan Gwiazdy zawsze znajdzie drogę - zamruczał mi w głowie głos tamtej kotki ze snu. Nikt nie pytał jej o zdanie!
- No to chociaż jednego... Najstarszego... Zobaczysz, będziesz z niego dumna! Sam go wyszkolę! Powiem, że znalazłem go nad rzeką, dwunożni go wyrzucili i może...
- No to może tego jednego ci oddam - zaśmiała się kotka.
Spędziłem z Pysią wspaniały dzień. Wracając wylizałem się dokładnie i złapałem w rzece dwie ryby, żeby nikt nic mi nie mówił. I udałem się do obozu.
Na moje nieszczęście wchodząc wpadłem na Wodnego Ogona.
- Gdzie łazisz całe dnie? - syknął.
- Polowałem nad rzeką - wyjaśniłem.
- I przynosisz tylko dwie ryby? Lepiej nie pokazuj się Nakrapianemu Kwiatowi, bo zrobi jej się przykro.
- Rządzisz się, jakbyś był zastępcą! - mruknąłem. Wodny Ogon położył po sobie uszy.
- Błękitna Burzo! - usłyszałem głos Lodowej Łapy. Uff! Uratowała mnie od kłótni! Podbiegłem do uczennicy medyka.
- Mam niezwykłą wiadomość! - powiedziałem z zachwytem.
- Jaką?
Pochyliłem się kotce do ucha i wyszeptałem:
- Niedługa na świat przyjdą moje kocięta!
<Lodowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz