BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

03 września 2024

Od Sówki

Dni mijały, jednak Sówka dalej nie potrafiła się pozbierać po śmierci swojej matki. Czuła się, jakby w tamtej chwili runęło całe jej życie. Obawa i wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju, a nawet Kaczka, czy kochające dzieci, nie potrafiły pocieszyć zwiadowczyni, która wciąż obwiniała się o śmierć własnej matki. Jednak nie wyróżniała się na tle społeczności, w której tylko coraz więcej kotów miało żałobę. Śmierć coraz częściej witała na ich tereny. Zaczęło się od Jarząb. Potem nagle zmarła Witka i w tragicznych okolicznościach Skrzyp, co zabolało i Przypływ. A na koniec Sadzawka, której śmierć wywołała sensację wśród społeczeństwa. Sówka zadrżała przypominając sobie tamtą sytuację. Daglezjowa Igła mogła zaatakować Lśniącą Tęczę. Gdyby wtedy Świergot jej nie powstrzymała, wszyscy mogliby być świadkami, jak ich własna liderka atakuje zastępcę. To było straszne, zwłaszcza że Lśniąca Tęcza był członkiem jej rodziny. Jasne, może i nie miała z wujkiem bardzo dobrego kontaktu i uważała, że to pan powaga sytuacji, nawet gdy nie potrzeba, jednak nigdy nie osądzała by go o morderstwo. Przecież był lojalnym członkiem Owocowego Lasu, nawet jak zazwyczaj trzymał się z tyłu! A nawet jeśli, to po co miałby to robić? Dlaczego chciałby śmierci Sadzawki? Sówka nie miała już pojęcia, co o tym myśleć, nie licząc strachu i niepokoju, który towarzyszył temu wszystkiemu. Westchnęła cicho, wzrok wbijając w ziemię. Czuła jakby z dnia na dzień wszystko w Owocowym Lesie tylko się komplikowało. Zwłaszcza że jeszcze zauważyła, że jej syn też jakby zmagał się z jakimiś zmartwieniami. Nawet jeśli nie była pewna, nie mogła tego tak zignorować. Podniosła głowę i rozejrzała się po polanie. Musiała się skupić. Wyrzuciła więc wszystkie myśli z głowy by jak najbardziej skupić się na rozmowie ze Świergot. Miała pójść razem z Traszką, by liliowa szamanka wytłumaczyła jej trochę na temat wiary, w którą wierzyło większość społeczności, w tym Jarząb. Gdy tylko zauważyła starszą zwiadowczynię, ruszyła w jej stronę.
- Witaj Sówko – przywitała się Traszka – Gotowa?
- Witaj... I tak, jasne – mruknęła czekoladowa, choć dalej nie była tego wszystkiego pewna. Do tej pory wiara nie była jej potrzebna, a chciała się o niej dowiedzieć głównie ze względu na Jarząb. Traszka pokiwała głową i po chwili obie kotki udały się do wyjścia. Z tego co mówiła starsza kotka, Świergot przebywała niedaleko obozu. Sówka nieco niepewnie przemieszczała się po terenach Owocniaków. Nie wiedziała, gdzie mogą być Dwunożni, a ich widok nie byłby przez nią mile widziany. Na szczęście obie kotki skierowały się bardziej w stronę Konającego Buku, gdzie nie było widać tych istot.
- Dlaczego to wszystko się dzieje? – zapytała nagle czekoladowa, przerywając tym samym cieszę. Traszka spojrzała na swoją towarzyszkę, przez chwilę się nie odzywając. W tym czasie Sówka starała się odgadnąć, o czym myśli starsza.
- Niektórych rzeczy nie przewidzisz, a większość z nich to przebieg życia. Nie możemy zrobić wszystkiego... Jednak Wszechmatka chce dla nas najlepiej – wyjaśniła kotka z kwiatami wplecionymi w futro. Jej młodsza towarzyszka tylko kiwnęła głową, zastanawiając się nad tym wszystkim – Jesteśmy – oznajmiła nagle pointka i zatrzymała się. Sówka niepewnie zrobiła to samo, a wtedy odwróciła się do nich Świergot. Szamanka powitała ich i zaprosiła do siebie. Gdy obie kotki już siedziały, liliowa zapytała:
- Jak się czujesz Sówko?
To pytanie nieco zdziwiło zwiadowczynię. W końcu chyba było widać, po tym jak się zachowywała od śmierci Jarząb. Mimo to spuściła tylko głowę, wzrok wbijając w swoje łapy.
- Ja... Tęsknię za Jarząb, czuję się winna – mruknęła cicho, starając się powstrzymać łzy.
- Sówko, zrobiłaś wszystko, co mogłaś. To nie jest twoja wina – odpowiedziała Świergot, jakby zmartwiona. Sówka otarła łapą oczy i spojrzała na szamankę.
- Ale przyszłam tu by dowiedzieć się czegoś o Wszechmatce – dała do zrozumienia. Świergot uśmiechnęła się do niej przyjaźnie. Po chwili zaczęła tłumaczyć podstawowe informacje.
 
***
 
Minęło kilka wschodów słońca. Od tamtej pory Sówka myślała trochę o tym, co mówiła jej Świergot. Dalej było to dla niej nieco skomplikowane, lecz starała się poukładać sobie to wszystko w głowie. Może dalej nie była do końca pewna, jednak chciała to zrozumieć. Przynajmniej dla Jarząb.
Otworzyła oczy i leniwie podniosła się z posłania. Miała iść na poranny patrol. Wypuściła powietrze nosem i zaczęła się ogarniać. Musiała przyznać, że po czasie spędzonym w żłobku, odzwyczaiła się od tego wszystkiego. Mimo to nie zamierzała narzekać, a nawet czasem w duszy dziękowała, ponieważ pomagało jej to odciągnąć myśli od wszystkiego, co działo się dookoła. Tym razem miała nadzieję, że będzie tak samo. Gdy tylko była gotowa, wyszła z legowiska, od razu ruszając pod wyjście z obozu. Usiadła tam, czekając na resztę patrolu. Po chwili dołączyła do niej Pieczarka. Młodsza kotka usiadła obok Sówki, uśmiechając się lekko. Ta jednak nie odwzajemniła uśmiechu, odwracając wzrok.
- Jestem! – nagle obie kotki usłyszały głos Jeżyny. Córka Sówki podbiegła do ich dwójki, uśmiechając się. Wyglądała na podekscytowaną patrolem – Cześć mamo! – przywitała się jeszcze z czekoladową.
- Cześć Jeżynko – powiedziała zwiadowczyni, obserwując swoją córkę. Po chwili doszło do nich jeszcze dwóch zwiadowców, Ślimak i Gruszka i wszyscy razem opuścili obóz. Jak tylko znaleźli się na polanie, zaczęli wspinaczkę na drzewa. Pierwsza weszła Sówka, jak zwykle zamykając jedno oko. Gdy była już na górze, zrobiła miejsce dla pozostałych, uważnie przysłuchując się przy tym wskazówką dawanym przez Pieczarkę jej córce. W końcu ruszyli przed siebie. Powoli i ostrożnie przemierzali tereny swojej społeczności, rozglądając się również za Dwunożnymi, którzy dalej mogli znajdować się w okolicy.
- Daglezjowa Igła nieźle zareagowała – nagle odezwał się jeden z członków patrolu, a był to Ślimak.
- Mogła zranić Lśniącą Tęczę – odezwał się ktoś inny.
- Zrobiła to pod wpływem emocji... Śmierć Sadzawki nią wstrząsnęła – mruknęła cicho Pieczarka, starając się bronić liderki.
- Mimo to, gdyby nie Świergot niewiadomo co by się stało.
Sówka nie udzielała się w tej rozmowie. Wolała słuchać. Koty dyskutowały dalej, jak cała reszta społeczności. W końcu jednak Gruszka im przerwała:
- Bądźcie ciszej! Przez wasze głośne rozmowy możemy mieć kłopoty. Porozmawiacie sobie w obozie – syknęła zirytowana, uciszając tym samym zebranych.
 
***
 
- Cześć mężu – przywitała się Kaczka, podchodząc do swojej partnerki – Jak się czujesz? – zapytała, siadając obok niej. Ta tylko wzruszyła ramionami i oparła głowę na barku Kaczki. Siedziały tak w ciszy, a po jakimś czasie Sówka zamknęła oczy. Lubiła spędzać czas z Kaczką. Była dla niej jak oparcie, wspierała ją, a zwiadowczyni starała się robić to samo, jednak przez jej pogorszony stan często nie potrafiła. Bardzo ją to bolało, jednak nie czuła się na siłach. Westchnęła cicho, co zwróciło uwagę wojowniczki. Spojrzała na starszą kotkę, ze zmartwieniem w oczach. Sówka dość szybko to wyłapała, również przenosząc na Kaczkę swój wzrok.
- Może później porozmawiamy? – zaproponowała wojowniczka, a jej partnerka kiwnęła głową. Jak ona się cieszyła, że ma taką partnerkę i kochające dzieci. Nigdy nie wyobrażała sobie czegoś takiego. Nigdy nie sądziła, że zrobią dla niej tak wiele, nawet jeśli w ich oczach były to małe gesty, jak przytulas, chwilowa rozmowa, czy po prostu wspólne siedzenie w ciszy. Dla czekoladowej to było wiele, zwłaszcza gdy było jej ciężko. Na jej pysku pojawił się mały uśmiech.
 
***
 
Rozmowa z Kaczką coś dała. Pozwoliło to Sówce się wyżalić i wreszcie wypłakać, przed czym starała się bronić przez większość czasu. Czuła się nieco lepiej, nawet jeśli dalej tęskniła za mamą.
Owocowy Las dalej nie miał zastępcy. Niektóre koty dość szybko podłapały temat, zaczynając tworzyć własne plotki. Mimo to było coraz więcej szeptów, które zwalały to na żałobę po śmierci Sadzawki. Sówka nie dziwiła się, z takiego obrotu spraw i sama już tak sądziła. Wiedziała, co czuła liderka, w końcu przez ostatnie księżyce miała dokładnie to samo. I czuła to nadal. Nawet jeśli wystraszyła się tego, co Daglezja mogła zrobić Lśniącej Tęczy, nie miała zamiaru jej osądzać po tym, że sama przeżywała żałobę, jak większość Owocowego Lasu. Jednak to trzymało się już coraz dłuższy czas. Dzień za dniem mijał, lecz nie było żadnej informacji o wyborze Daglezjowej Igły. Niekiedy to wszystko wyglądało tak, jakby Owocowy Las był coraz bardziej pogrążony w niepokoju. Nikt nie wiedział tak właściwie, co się dzieje. To wszystko było dla czekoladowej zrozumiałe, jednak po tym czasie wydawało się równie niepokojące i nieco dziwne. Nie mogli przecież zostać bez zastępcy. Sówka czasem porównywała to też do zniknięcia Agresta. Wtedy nie mieli lidera, teraz nie mieli jednego zastępcy. Plotki narastały, a żałoba częściej odchodziła na drugi plan. Większość kotów rozmyślała, kogo może wybrać Daglezjowa Igła. W tym też Sówka, coraz bardziej zaciekawiona tą tajemnicą, na którą tyle osób czekało.
- Jak myślisz, kogo wybierze Daglezjowa Igła? – zapytała Przypływ. Sówka zastanawiała się chwilę. W klanie było dużo doświadczonych kotów, które z pewnością nadawałyby się na tę rolę.
- Gruszkę? Może jest oschła, ale potrafi uciszyć i utrzymać porządek – mruknęła, przypominając sobie ostatni patrol poranny – Mogłaby też wybrać Leszczynę, choć może być za bardzo podejrzliwa... Albo Gęgawa – powiedziała jeszcze, rozglądając się po obozie.
- Mogłaby też wybrać Kruchą, wygląda, jakby dała sobie radę – podzieliła się swoją opinią liliowa – Jednak chyba największe pytanie to kiedy o tym ogłosi – mruknęła, ewidentnie myśląc jak wszyscy. Nikt nie wiedział, kiedy ten dzień nadejdzie. Jakby to było tajemnicą całej społeczności, o której nikt nie wiedział, a każdy chciał się dowiedzieć.
 
***
 
Dzień zaczął się dość zwyczajnie. Wizyta przy drzewie, jakieś patrole... Jednak wtedy Daglezjowa Igła wyszła ze swojego legowiska, by zwołać zebranie. Koty z zaciekawieniem i jednocześnie niepokojem zaczęły zbierać się przy konarach drzewa, mając nadzieję, że to będzie ta wyczekiwana informacja na temat nowego zastępcy. Sówka również podreptała pod drzewo, by po chwili usiąść obok swojej partnerki. Nastała chwila ciszy, przerywana tylko szeptami niektórych kotów. W końcu Daglezja przemówiła:
- Owocowy Lesie, po tej trudnej sytuacji, przyszła pora na ponowne wstanie na łapy – zaczęła ruda, przyciągając tym samym uwagę zgromadzonych kotów. Również Sówki, która siedziała wśród tłumu, zastanawiając się przy tym, co powie liderka. Czy będzie to ta wyczekiwana informacja? Tajemnica, którą każdy chciał już znać? Daglezjowa Igła mówiła dalej, spokojnie, jakby jej ostatni wybuch w ogóle nie miał miejsca – ...przyszła pora na wybór nowego zastępcy – ogłosiła, tym samym wywołując kolejną falę szeptów.
- Gruszka? Jak myślisz? – doszło do uszu czekoladowej.
- Nie sądzę... – odezwał się ktoś inny.
- Wreszcie! Ile można było tak wybierać? – zirytowany głos odezwał się nieco ponad szepty tłumu.
- Żałoba żałobą, ale przynajmniej wreszcie wybierze...
Daglezja spojrzała na tłum, ruchem ogona nakazując milczenie. Koty znów wbiły w nią niespokojne spojrzenia. Ruda wypuściła powietrze nosem, zamykając na chwilę oczy.
- Nowym zastępcą, chciałabym ogłosić Sówkę – oznajmiła, a koty zwróciły się w jej stronę. Na początku te słowa nie dotarły do zwiadowczyni. W końcu ona? Zastępcą? Jednak wzrok kotów padał na nią. Nawet Kaczka, zdziwiona spojrzała na swoją partnerkę, lecz po chwili te uczucie ustąpiło i zrobiło miejsce na dumę. Dopiero wtedy coś do niej dotarło. Otworzyła szerzej oczy i spojrzała na Daglezjową Igłę, której wzrok również był skierowany na nią.
- Ja? – zapytała cicho, kierując to bardziej do siebie. Powoli wstała, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. Nie wiedziała, co powiedzieć. Oczy same jej się zaszkliły, a lekki uśmiech wstąpił na pysk. To było przecież niemożliwe! Ona? Ta Sówka, co potrafiła wykopywać liście ze śniegu? Nie rozumiała tego wyboru.
- Sówko, jesteś lojalną członkinią Owocowego Lasu i pokładam w tobie nadzieję, że pomożesz mu się rozwinąć – powiedziała przywódczyni, a młodsza kotka tylko pokiwała głową z zapałem. W jej oczach pojawiły się łzy, a po chwili kotka po prostu zaczęła płakać. Na samym środku tłumu. Nie rozumiała, co czuje. Jakby to wszystko było mieszanką szczęścia, zdenerwowania i rozczarowania, że Jarząb nie mogła tego widzieć. Szybko łapą zaczęła wycierać łzy, lecz one dalej nieprzerwanie płynęły. Nie mogła w to uwierzyć.
- Sówko, nie płacz – powiedziała Kaczka, śmiejąc się cicho i przybliżyła się do swojej partnerki. Ta tylko spojrzała na wojowniczkę, dalej się nie odzywając. W końcu spuściła głowę.
- Ja dziękuję. P-Postaram się jak mogę! – wydusiła z siebie, a tłum zebranych wreszcie zaczął reagować na całą sytuację.
 
***
 
Wyglądało na to, że koty nie miały żadnych ale do wyboru przywódczyni. Przynajmniej z początku. Oczywiście zawsze pojawiały się jakieś szepty, przed tym nie można było uciec, mimo to, wszystko wyglądało dobrze. Sówka jednak dalej nie mogła w to uwierzyć. Było przecież tyle kotów do wyboru! Taki Gęgawa, czy może Krucha... Gruszka, Leszczyna... Jednak Daglezja wybrała ją. Sówkę, która dalej przeżywa śmierć matki. Która zaczęła żałować, że Jarząb nie mogła tego widzieć. Która przed chwilą wyszła ze żłobka, kiedyś zrzuciła Mniszka z drzewa i dalej biega za liśćmi. Jasne, może i wyszkoliła dwóch uczniów, z czego jeden bardzo szybko został mianowany, jednak dalej tego nie pojmowała.
Siedziała gdzieś z boku, wykorzystując chwilę odpoczynku. Śnieg lekko pruszył, a uczniowie skakali i bawili się, wykorzystując taką pogodę. Przyszła pora Nagich Drzew. W końcu Sówka podniosła głowę, a jej oczom ukazała się liliowa szamanka. Kotka właśnie wchodziła do obozu. Po chwili Świergot nagle odwróciła głowę i również spojrzała na Sówkę. Powoli do niej podeszła, a czekoladowa tylko się odsunęła, chcąc robić jej trochę miejsca.
- Witaj Sówko – Świergot schyliła przed nią głowę z szacunkiem – Jak się trzymasz? – zapytała szamanka.
- Witaj Świergot – przywitała się Sówka, robiąc to samo, co starsza kotka – Dalej tak samo, jak ostatnio... Choć jest lepiej – mruknęła, przypominając sobie rozmowę z Kaczką. Miała szczęście, że miała taką partnerkę – Jednak nie rozumiem tego wyboru – wyznała, spuszczając wzrok – Daglezjowa Igła miała tyle kotów do wyboru! Dlaczego wybrała mnie?
- Dobrze to słyszeć – zamruczała szamanka z delikatną nutą troski w głosie, niedługo po tym przybierając pogodniejszy wyraz twarzy. – Oj Sówko, nie myśl o sobie tak skromnie! Jesteś doświadczoną zwiadowczynią, a w dodatku pracowitą i empatyczną osobą, chętną do pomocy. Nie wspominając o tym, jak wspaniale wyszkoliłaś dwójkę swoich uczniów! – Położyła łapę na jej ramieniu. – Ale powiem ci tak od serca, że ja jestem bardzo szczęśliwa z tego wyboru. Cieszę się, że będziemy miały okazję współpracować.
Na te słowa Sówka uśmiechnęła się lekko. Świergot naprawdę nadawała się na szamankę.
- Jest mi bardzo miło, że tak mówisz. Naprawdę dziękuję – powiedziała Sówka, nie sądząc, że usłyszy kiedyś coś takiego – I też się cieszę na współpracę! Mam jednak nadzieję, że poradzę sobie z tym... Nigdy nikt mnie tak nie zaskoczył. Choć zaskoczeniem było też to, że pozwolili mi szkolić się na zwiadowcę, pomimo zeza. Ale wtedy mogła to też zobaczyć Jarząb. Żałuję, że teraz nie może – westchnęła cicho, spuszczając głowę – Dalej się z tym nie pogodziłam... – mruknęła i zamilkła na chwilę – Jednak... Chcę dać z siebie wszystko. Też dla niej – oznajmiła.
- Jakbyś kiedykolwiek czegokolwiek potrzebowała to wiesz gdzie mnie znaleźć, nie musisz przecież z wszystkim radzić sobie sama – zapewniła Świergot, owijając ogon wokół łap. – To piękna postawa… ale zapewniam cię, że Jarząb to wszystko sobie obserwuje i wciąż czuwa nad tobą. Może nie ma jej tu fizycznie, ale to niczego nie przekreśla – oznajmiła ze spokojem. – Pomagałam jej znaleźć Drogę do Wszechmatki. Teraz jest złączona z całym wszechświatem.
Sówka kiwnęła głową. Może dalej nie rozumiała za bardzo całej tej wiary, ale myśl, że jej bliscy dalej są gdzieś z nią, napełniała ją nadzieją. Rzucała nowe światło na całą tę sprawę.
- Naprawdę ci dziękuję Świergot – powiedziała, niezwykle wdzięczna. Nie znała szamanki za dobrze, mimo to ta sama zaproponowała jej pomoc. Sówka podniosła głowę i uśmiechnęła się do starszej, co przez ostatni czas było rzadkością u dawnej zwiadowczyni, która teraz zajmowała inne stanowisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz