Odprowadziła swojego ucznia wzrokiem i sama udała się do legowiska.
Kolejny dzień, kolejny trening. Tym razem obydwoje musieli wstać nieco wcześniej, przez poranny patrol.
Czekoladowa otworzyła oczy, powoli wstając z posłania. Słońce jeszcze się nie pojawiło, co sprawiało wrażenie nocy. Dlaczego te poranne patrole muszą być tak wcześnie? Zwłaszcza w Porę Spadających Liści, słońce może i było, ale szybciej zachodziło i później wstawało. "Czasem fajnie byłoby być słońcem. Jak jest ciepło, być długo, a jak zimno, spać i nie musieć wstawać na patrole!" - pomyślała Sówka i powoli wyszła z legowiska. Rozejrzała się, na razie była sama. Dziś miała iść na patrol oczywiście ze swoim uczniem, z jej dawną mentorką, Kruchą i Gruszką. Żadnego z nich jeszcze nie było, najprawdopodobniej jeszcze wstawali. Czekoladowa postanowiła to wykorzystać i poszukać kolorowych liści. Było ich już pełno, więc nie zajęło jej to długo. Już po chwili trzymała kolorowe rośliny i przyglądała im się uważnie. Po jakimś czasie na polanie zjawił się Czernidłak, który wyglądał na zaspanego. Zwiadowczyni spojrzała na niego, rozumiejąc dokładnie, co czuje.
- Niewyspany? – zapytała, a kocur odpowiedział jej kiwnięciem głowy – Na pewno zaraz się rozbudzisz. Poranne patrole są czasem ciekawe. W końcu musimy zobaczyć czy w okolicy nie znajdują się lisy!
- Naprawdę? – zapytał już rozbudzony Czernidłak.
- Tak. Każdy dzień się zaczyna od patrolu zwiadowców. Nikt nie może wyjść z obozu przed tym! Nigdy nic nie wiadomo – wyjaśniła Sówka. Już chciała powiedzieć coś jeszcze, ale z legowiska wyszła Krucha, a za nią Gruszka. Musieli już ruszać.
- Już idziemy? A gdzie? Zobaczymy tego lisa? – dopytywał jak zwykle uczeń.
- Idziemy w stronę Owocowego Lasku i miejmy nadzieję, że żadnego lisa nie będzie – odparła Krucha, prowadząc patrol. Czekoladowa szła nieco z tyłu, nie odzywając się. Chciała, by Czernidłak miał szansę na rozmowę z innymi zwiadowcami, starszymi, którzy na pewno wiedzieli jeszcze więcej od niej. W końcu przyszła pora na wspinaczkę. Kocur zatrzymał się przed drzewem, pozwalając pierwszej kotce się wspiąć. Spojrzał na swoją mentorkę.
- Będziemy się wspinać po niskich drzewach, a najpewniej później jeszcze na ziemi, więc to doskonała pora na podstawy wspinaczki! Tak jak się wspinasz, by wejść do legowiska uczniów. To prawie to samo! Musisz złapać się kory i powoli przemieszczać się coraz wyżej. Gdy będziesz gotowy, wejdź na gałąź. Później będzie łatwiej. Musisz tylko patrzeć gdzie stawiać łapy. Patrz na gałęzie i najlepiej stawiaj łapy blisko pnia, wtedy będziesz miał większe prawdopodobieństwo, że się nie złamią. Możesz patrzeć, gdzie ja stawiam łapy. Będę szła przed tobą, a za tobą Gruszka, by w razie czego cię łapać. Najwyżej pójdę z tobą dołem – oznajmiła i zamknęła jedno oko – Przyglądaj się, dzięki temu możesz lepiej zrozumieć. Tylko nie zamykaj oka jak ja! Ty nie masz zeza – mruknęła i ugięła łapy. Po chwili wskoczyła i złapała się pnia. Powoli szła coraz wyżej i w końcu weszła na gałąź. Przeszła potem na kolejną, by zrobić uczniowi miejsce. Czernidłak otworzył szerzej oczy z podekscytowania. Ugiął łapy i zrobił tak samo, jak codziennie wchodzi do legowiska. Wspiął się na dobrą wysokość i złapał się gałęzi. Dwie kotki na drzewie pociągnęły go jeszcze, by na pewno się utrzymał. Przez pierwsze uderzenia serca, było dobrze, ale już po chwili Czernidłak zaczął tracić równowagę. Czekoladowa szybko złapała go za ogon, starając się go ustawić do pionu.
- Ugnij łapy – powiedziała przez zęby – I na razie złap się pnia.
"Trzeba zrobić dokładniejszy trening wspinaczki" – zapamiętała. W tym czasie kocurek wykonał polecenie i chwilę po tym, stał samodzielnie. Gruszka szybko do nich dołączyła i wszyscy razem ruszyli w stronę Owocowego Lasku. Brat Pieczarki rozglądał się dookoła i co chwilę zadawał pytania. Co jakiś czas jeszcze się potykał, lecz na szczęście nic złego się nie działo.
- Będziemy tak wchodzić codziennie? – pytał dalej, czasem starając się wyprzedzić Sówkę.
- Uważaj, bo mnie zrzucisz! – powiedziała w końcu jego mentorka – A trudno jest chodzić z zamkniętym okiem cały czas.
- Czyli tak wyglądają patrole? Zejdziemy z drzew? A będziemy polować?
- Polowaniem zazwyczaj zajmują się wojownicy – oznajmiła Krucha – My jesteśmy od granic, ale jak nadarzy się okazja, to polujemy. Głównie na małą zwierzynę, ale jednak.
Czernidłak uśmiechnął się szeroko, dalej nie mogąc przestać się rozglądać. Było widać, że jest strasznie zaciekawiony całym patrolem. Było go wszędzie pełno!
- Masz jeszcze siłę? – zapytała czekoladowa, gdy już wracali z patrolu. Czernidłak od razu pokiwał głową – W takim razie my jeszcze zostaniemy – miauknęła do swojej dawnej mentorki, która już była na dole. Wszyscy powoli zeszli z drzew, tylko uczeń jak już stał na ziemi, się przewrócił.
- Idziemy na polowanie? – zapytał podekscytowany, podnosząc się z ziemi. Sówka potwierdziła, co tylko sprawiało, że kocur jeszcze bardziej się ucieszył. Znowu zadawał całe mnóstwo pytań i wręcz skakał w czasie drogi. Po jakimś czasie dotarli na odpowiednie miejsce. Sówka kazała Czernidłakowi usiąść na ziemi i po chwili sama zrobiła to samo.
- No to dzisiaj polowanie! Tylko na początek... Co to za drzewo? – zapytała nagle, wskazując ogonem Akację. Czarny kocur spojrzał na drzewo, przechylając lekko głowę.
- Sama mówiłaś, że ma być polowanie!
- Tak, ale trzeba sprawdzić, co pamiętasz z ostatniej lekcji. Ta wiedza jest bardzo przydatna, zwłaszcza dla zwiadowcy! – oznajmiła uparcie córka Jarząb i zapytała znowu – Co to za drzewo?
Uczeń przez chwilę się wahał, uważnie przyglądając się roślinie.
- Brzoza? Albo Klon?
- Akacja – oznajmiła Sówka – Można ją łatwo rozpoznać po kolcach Czernidłaku. To drzewo jest dobre do defensywy – wyjaśniła krótko. Kocurek pokiwał szybko głową, ewidentnie nie mogąc się doczekać polowania. Sówka westchnęła cicho, ale w końcu zrobiła ten wymarzony trening polowania.
- Na początku pozycja – powiedziała i ustawiła się w odpowiedniej pozycji do polowania – Musisz uważać, by ogon nie zahaczał o nic na ziemi, inaczej zwierzyna może cię usłyszeć i uciec. Automatycznie odwracamy się w stronę dochodzącego odgłosu, zwierzyna ma tak samo, więc trzeba bardzo na to uważać. Później zapach. Jeśli ustawisz się w dobrą stronę, zwierzę cię nie wyczuje – wyjaśniła – A przynajmniej nie od razu i będzie mieć z tym mały problem. Czasem można też zamaskować swój zapach innym, ale to bardziej do walki – odparła, wplatając coś na temat walki. Dopowiedziała jeszcze kilka innych rzeczy i kazała uczniowi zrobić to samo. Usiadła na ziemi i obserwowała Czernidłaka, wyłapując każdy błąd.
- Ogon trochę wyżej i ugnij trochę łapy – powiedziała – Teraz lepiej. No! I jest dobrze. Pokaż jeszcze tylko, jak się skradasz – rozkazała. Czernidłak powoli ruszył do przodu i zaczął się skradać, jak kazała mu mentorka.
- Dobrze. Po pierwsze, musisz uważać, gdzie stawiasz łapy. Każdy dźwięk może spłoszyć zwierzynę. Tak to jest dobrze... Tylko pamiętaj o tym ogonie i o łapach. Jak będziesz za bardzo widoczny, też możesz spłoszyć zwierzynę! Choć plus jest taki, że masz ciemny kolor futra, lepiej się będziesz maskował – wyjaśniła – Jeszcze...
- Nie możemy już polować? – zapytał Czernidłak, przerywając Sówce.
- Nie. Wiem, że to nudne, ale musisz to ogarnąć. Inaczej nic nie upolujesz, a tego byś chyba nie chciał.
- Teraz twoje upragnione polowanie – oznajmiała córka Żbika – Zobaczymy, ile zapamiętałeś z tego wszystkiego. Tylko pamiętaj, byś nie wchodził w te sterty liści – ostrzegła czekoladowa, wskazując jedną z nich – Teraz jest tam dużo zwierząt, ale również niebezpiecznych.
Czernidłak pokiwał głową i przybrał pozycję łowiecką. Jak na pierwszy raz szło mu dobrze. Ze wszystkich treningów było widać, że to mu idzie zdecydowanie najłatwiej. Zrozumiał, co musi poprawić w pozycji i ruszył przed siebie. Sówka powoli i cicho poszła za nim, by sprawdzić, jak mu idzie.
***
Kolejny dzień, kolejny trening. Tym razem obydwoje musieli wstać nieco wcześniej, przez poranny patrol.
Czekoladowa otworzyła oczy, powoli wstając z posłania. Słońce jeszcze się nie pojawiło, co sprawiało wrażenie nocy. Dlaczego te poranne patrole muszą być tak wcześnie? Zwłaszcza w Porę Spadających Liści, słońce może i było, ale szybciej zachodziło i później wstawało. "Czasem fajnie byłoby być słońcem. Jak jest ciepło, być długo, a jak zimno, spać i nie musieć wstawać na patrole!" - pomyślała Sówka i powoli wyszła z legowiska. Rozejrzała się, na razie była sama. Dziś miała iść na patrol oczywiście ze swoim uczniem, z jej dawną mentorką, Kruchą i Gruszką. Żadnego z nich jeszcze nie było, najprawdopodobniej jeszcze wstawali. Czekoladowa postanowiła to wykorzystać i poszukać kolorowych liści. Było ich już pełno, więc nie zajęło jej to długo. Już po chwili trzymała kolorowe rośliny i przyglądała im się uważnie. Po jakimś czasie na polanie zjawił się Czernidłak, który wyglądał na zaspanego. Zwiadowczyni spojrzała na niego, rozumiejąc dokładnie, co czuje.
- Niewyspany? – zapytała, a kocur odpowiedział jej kiwnięciem głowy – Na pewno zaraz się rozbudzisz. Poranne patrole są czasem ciekawe. W końcu musimy zobaczyć czy w okolicy nie znajdują się lisy!
- Naprawdę? – zapytał już rozbudzony Czernidłak.
- Tak. Każdy dzień się zaczyna od patrolu zwiadowców. Nikt nie może wyjść z obozu przed tym! Nigdy nic nie wiadomo – wyjaśniła Sówka. Już chciała powiedzieć coś jeszcze, ale z legowiska wyszła Krucha, a za nią Gruszka. Musieli już ruszać.
- Już idziemy? A gdzie? Zobaczymy tego lisa? – dopytywał jak zwykle uczeń.
- Idziemy w stronę Owocowego Lasku i miejmy nadzieję, że żadnego lisa nie będzie – odparła Krucha, prowadząc patrol. Czekoladowa szła nieco z tyłu, nie odzywając się. Chciała, by Czernidłak miał szansę na rozmowę z innymi zwiadowcami, starszymi, którzy na pewno wiedzieli jeszcze więcej od niej. W końcu przyszła pora na wspinaczkę. Kocur zatrzymał się przed drzewem, pozwalając pierwszej kotce się wspiąć. Spojrzał na swoją mentorkę.
- Będziemy się wspinać po niskich drzewach, a najpewniej później jeszcze na ziemi, więc to doskonała pora na podstawy wspinaczki! Tak jak się wspinasz, by wejść do legowiska uczniów. To prawie to samo! Musisz złapać się kory i powoli przemieszczać się coraz wyżej. Gdy będziesz gotowy, wejdź na gałąź. Później będzie łatwiej. Musisz tylko patrzeć gdzie stawiać łapy. Patrz na gałęzie i najlepiej stawiaj łapy blisko pnia, wtedy będziesz miał większe prawdopodobieństwo, że się nie złamią. Możesz patrzeć, gdzie ja stawiam łapy. Będę szła przed tobą, a za tobą Gruszka, by w razie czego cię łapać. Najwyżej pójdę z tobą dołem – oznajmiła i zamknęła jedno oko – Przyglądaj się, dzięki temu możesz lepiej zrozumieć. Tylko nie zamykaj oka jak ja! Ty nie masz zeza – mruknęła i ugięła łapy. Po chwili wskoczyła i złapała się pnia. Powoli szła coraz wyżej i w końcu weszła na gałąź. Przeszła potem na kolejną, by zrobić uczniowi miejsce. Czernidłak otworzył szerzej oczy z podekscytowania. Ugiął łapy i zrobił tak samo, jak codziennie wchodzi do legowiska. Wspiął się na dobrą wysokość i złapał się gałęzi. Dwie kotki na drzewie pociągnęły go jeszcze, by na pewno się utrzymał. Przez pierwsze uderzenia serca, było dobrze, ale już po chwili Czernidłak zaczął tracić równowagę. Czekoladowa szybko złapała go za ogon, starając się go ustawić do pionu.
- Ugnij łapy – powiedziała przez zęby – I na razie złap się pnia.
"Trzeba zrobić dokładniejszy trening wspinaczki" – zapamiętała. W tym czasie kocurek wykonał polecenie i chwilę po tym, stał samodzielnie. Gruszka szybko do nich dołączyła i wszyscy razem ruszyli w stronę Owocowego Lasku. Brat Pieczarki rozglądał się dookoła i co chwilę zadawał pytania. Co jakiś czas jeszcze się potykał, lecz na szczęście nic złego się nie działo.
- Będziemy tak wchodzić codziennie? – pytał dalej, czasem starając się wyprzedzić Sówkę.
- Uważaj, bo mnie zrzucisz! – powiedziała w końcu jego mentorka – A trudno jest chodzić z zamkniętym okiem cały czas.
- Czyli tak wyglądają patrole? Zejdziemy z drzew? A będziemy polować?
- Polowaniem zazwyczaj zajmują się wojownicy – oznajmiła Krucha – My jesteśmy od granic, ale jak nadarzy się okazja, to polujemy. Głównie na małą zwierzynę, ale jednak.
Czernidłak uśmiechnął się szeroko, dalej nie mogąc przestać się rozglądać. Było widać, że jest strasznie zaciekawiony całym patrolem. Było go wszędzie pełno!
***
- Masz jeszcze siłę? – zapytała czekoladowa, gdy już wracali z patrolu. Czernidłak od razu pokiwał głową – W takim razie my jeszcze zostaniemy – miauknęła do swojej dawnej mentorki, która już była na dole. Wszyscy powoli zeszli z drzew, tylko uczeń jak już stał na ziemi, się przewrócił.
- Idziemy na polowanie? – zapytał podekscytowany, podnosząc się z ziemi. Sówka potwierdziła, co tylko sprawiało, że kocur jeszcze bardziej się ucieszył. Znowu zadawał całe mnóstwo pytań i wręcz skakał w czasie drogi. Po jakimś czasie dotarli na odpowiednie miejsce. Sówka kazała Czernidłakowi usiąść na ziemi i po chwili sama zrobiła to samo.
- No to dzisiaj polowanie! Tylko na początek... Co to za drzewo? – zapytała nagle, wskazując ogonem Akację. Czarny kocur spojrzał na drzewo, przechylając lekko głowę.
- Sama mówiłaś, że ma być polowanie!
- Tak, ale trzeba sprawdzić, co pamiętasz z ostatniej lekcji. Ta wiedza jest bardzo przydatna, zwłaszcza dla zwiadowcy! – oznajmiła uparcie córka Jarząb i zapytała znowu – Co to za drzewo?
Uczeń przez chwilę się wahał, uważnie przyglądając się roślinie.
- Brzoza? Albo Klon?
- Akacja – oznajmiła Sówka – Można ją łatwo rozpoznać po kolcach Czernidłaku. To drzewo jest dobre do defensywy – wyjaśniła krótko. Kocurek pokiwał szybko głową, ewidentnie nie mogąc się doczekać polowania. Sówka westchnęła cicho, ale w końcu zrobiła ten wymarzony trening polowania.
- Na początku pozycja – powiedziała i ustawiła się w odpowiedniej pozycji do polowania – Musisz uważać, by ogon nie zahaczał o nic na ziemi, inaczej zwierzyna może cię usłyszeć i uciec. Automatycznie odwracamy się w stronę dochodzącego odgłosu, zwierzyna ma tak samo, więc trzeba bardzo na to uważać. Później zapach. Jeśli ustawisz się w dobrą stronę, zwierzę cię nie wyczuje – wyjaśniła – A przynajmniej nie od razu i będzie mieć z tym mały problem. Czasem można też zamaskować swój zapach innym, ale to bardziej do walki – odparła, wplatając coś na temat walki. Dopowiedziała jeszcze kilka innych rzeczy i kazała uczniowi zrobić to samo. Usiadła na ziemi i obserwowała Czernidłaka, wyłapując każdy błąd.
- Ogon trochę wyżej i ugnij trochę łapy – powiedziała – Teraz lepiej. No! I jest dobrze. Pokaż jeszcze tylko, jak się skradasz – rozkazała. Czernidłak powoli ruszył do przodu i zaczął się skradać, jak kazała mu mentorka.
- Dobrze. Po pierwsze, musisz uważać, gdzie stawiasz łapy. Każdy dźwięk może spłoszyć zwierzynę. Tak to jest dobrze... Tylko pamiętaj o tym ogonie i o łapach. Jak będziesz za bardzo widoczny, też możesz spłoszyć zwierzynę! Choć plus jest taki, że masz ciemny kolor futra, lepiej się będziesz maskował – wyjaśniła – Jeszcze...
- Nie możemy już polować? – zapytał Czernidłak, przerywając Sówce.
- Nie. Wiem, że to nudne, ale musisz to ogarnąć. Inaczej nic nie upolujesz, a tego byś chyba nie chciał.
***
- Teraz twoje upragnione polowanie – oznajmiała córka Żbika – Zobaczymy, ile zapamiętałeś z tego wszystkiego. Tylko pamiętaj, byś nie wchodził w te sterty liści – ostrzegła czekoladowa, wskazując jedną z nich – Teraz jest tam dużo zwierząt, ale również niebezpiecznych.
Czernidłak pokiwał głową i przybrał pozycję łowiecką. Jak na pierwszy raz szło mu dobrze. Ze wszystkich treningów było widać, że to mu idzie zdecydowanie najłatwiej. Zrozumiał, co musi poprawić w pozycji i ruszył przed siebie. Sówka powoli i cicho poszła za nim, by sprawdzić, jak mu idzie.
<Czernidłaku? Nie waż się wejść w stosy liści>
[1191 słów]
[przyznano 12%]
[przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz