*Jeszcze przed dołączeniem Czarnej Łapy do klanu*
Przybycie Lwiej Paszczy wraz z dwójką jej pociech do legowiska medyka było czymś niespodziewanym dla Rumianka. Odwiedzał królową dość często by upewniać się, iż z kociakami wszystko w porządku, ale również, aby zamienić kilka słów z przyjaciółką. Powitał kocicę na wejściu, a gdy ta mówiła, co dolega jej małym pociechą, słuchał jej z uwagą. I tak musiał je osobiście zbadać pod tym kątem, więc gdy tylko Lwia Paszcza skończyła, to od razu zabrał się za to. Zaczął od Nagietka, który swym wyglądem wdał się w matkę.
- Jeśli masz jakikolwiek problem ze mną, Lwia Paszczo, to powiedz to głośno. Nie umiem czytać w twych myślach. - Do uszu medyka dotarł głos Widmo, który dalej przyglądał się tej sytuacji. - Bo brzmisz, jakbym zrobił Ci krzywdę tym, że tu jestem. Jeśli o to chodzi, to tylko przynosisz niepotrzebny stres naszemu jedynemu medykowi.
Dalej dwójka kotów wykłócała się, co po czasie stało się irytujące. Rumiankowe Zaćmienie próbował skupić się na badaniu dwóch kociaków, a musiał wsłuchiwać się w bezsensowne kłótnie. Westchnął cicho i skierował swój wzrok w stronę dwójki.
- Czy możecie, proszę przestać? Próbuje skupić się na moim zadaniu, a wy mnie rozpraszacie. Jeśli macie zamiar kontynuować tę bezsensowną rozmowę, to będę zmuszony was wyprosić. - Powiedział medyk, co chwilę przerzucając wzrok z jednego kota na drugiego.
- Gdyby ona nie zaczęła…! - Zaczął Widmo, jednak przerwał, gdy Rumiankowe Zaćmienie skierował na niego swój zły wzrok. Gdyby tylko mógł, to pogodziłby tę dwójkę, jednak to zadanie wydawało się niemożliwe. Od samego przybycia Widma Lwia Paszcza rzucała w niego obelgami, jakoby samo jego przybycie skazywało Klan Burzy na porażkę. Oboje byli jego przyjaciółmi i nie chciał wybierać pomiędzy nimi.
- Dziękuje. - Rzucił kocur, po czym wrócił do badania jego małych pacjentów. Kiedy skończył, skierował wzrok na rudą kocicę. - Nie widzę żadnych objawów, które wskazywałyby na jakąkolwiek chorobę. Mówiąc prościej, są zdrowi i nie masz się czym martwić. Jednak, gdybyś miała wątpliwości, to zawsze wiesz gdzie mnie znaleźć.
Postanowił zignorować wypowiedź Lwiej Paszczy odnośnie pomocy mu. Radził sobie na chwilę obecną dobrze, mimo braku Wiśniowej Iskry i Słonecznej Łapy. Nie chciał również prosić braci o pomoc, bo mieli oni przecież swoje wojownicze obowiązki. Zamienił on jeszcze kilka słów z rudą królową, w międzyczasie żegnając jego czarnego przyjaciela, który musiał udać się na trening. Po jego odejściu kocica wydawała się bardziej rozweselona, co zdziwiło kocura. Aż tak źle było pomiędzy tą dwójką? Niestety czas mijał szybko, a kotka musiała wrócić do żłobka wraz z dwójką swoich pociech. I ponownie Rumiankowe Zaćmienie został sam.
*****
*Przed porodem Brzęczkowego Trelu*
Ostatnio doszła do jego uszu niezbyt przyjemna informacja. Jego ruda przyjaciółka podobno krzyczała na jedną z karmicielek, komentując jej wybory życiowe, co doprowadziło ów kocicę do łez. Czemu? Do końca nie mógł dojść do powodu, dla którego mogłaby to robić. Musiał niestety spytać ją osobiście. Odnalazł kocicę na skraju obozu, gdy ta poprawiała swe rude futro, by wyglądało idealnie.
- Lwia Paszczo. Czemu dochodzą mnie słuchy, że krzyczysz na jedną z karmicielek? - Zaczął medyk, wbijając swój zły wzrok w nią. - Jako była karmicielka dobrze wiesz, że stres nie służy im dobrze. - A tym bardziej komentowanie jej wyborów życiowych, ale to kocur dodał w myślach. - Brzęczykowy Trel nie zrobiła nic złego, decydując się na zostanie matką. Każda kotka może się na to zdecydować i nie powinno wiązać się to z twoim krzykiem i dodatkowym stresem.
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz