Misty przypatrywała się z przerażeniem walce dwóch kocurów.
“Hmmm, może powinnam uciec?”
Nie mogła uwierzyć, że jakiś kocur pomógłby jej w szybszej śmierci niż z głodu, aż nagle pojawił się ten kocur i wszystko zepsuł. Naraża życie, co za mysi móżdżek. Dwa kocury wymieniały zdania pomiędzy sobą, ale ona nie miała siły ich słuchać. Mogła liczyć, że nie umawiają się, że podzieliliby ja na pół na posiłek. Jednak życie to najcenniejsze co teraz ma. W tej chwili zauważyła że czarny kocur, który ją zaatakował się oddala. Nastroszyła futro i wpatrywała się z nienawiścią i przerażeniem w oddalającego się kocura.
-Heej mała, nic ci nie jest?- zapytał się jej rudo-ładny kocur.
-N-nie, nic mi nie jest - odpowiedziała mu. Teraz zauważyła dopiero, że cały czas się trzęsła ze strachu. To było jednak przerażające. A jeśli ten żółty kot ją zje?
-Czego się boisz? -zapytał ją - przecież cię nie zjem- zaśmiał się.
-N-nie zjesz….?- zapytała. Nie wiedziała czego się spodziewać. Do wyboru miała tak: zje, zabije lub puści wolno. Miała nadzieję na to ostatnie.
-Nie zjem cię, a co, myślałaś, że wszystkie nie-pieszczoszki jedzą się nawzajem?
- Nie…
- A faktycznie, nie przedstawiłem się. Jestem Lew. A ty?
- Mam na imię Misty.
- Gdzie jest twój dom, Misty? Odprowadzę cię.
- Nie trzeba, sama dam radę.- odpowiedziała. Czemu on chce tak pomagać? Tam, gdzie mieszkała, znała naprawdę dużo kotów, ale żaden z nich nigdy nie ryzykowałby by kogoś uratować lub pomóc. Ona sama mogłaby dać futro innym kotom, które nie mają, a chciałyby. Życie też mogłaby poświęcić. Mimo to nie rozumiała, że jakiś inny kot mógłby pomóc.
-Nie dasz rady. Nawet nie zaprzeczaj, bo widać to po tym jak wyglądasz. Kiedy, komu i po co nawiałaś właścicielowi, huh? - powiedział Lew.
- Ja nie nawiałam…- mruknęła.
”Nigdy bym nie uciekła mojej ukochanej Dwunożnej."
Teraz chciała, by ją zostawił. Bo chciała się zamknąć w sobie i dalej rozpaczać nad swoją panią.
- To co się stało? Ktoś cię porzucił? Twój właściciel umarł?
- Mhm. - Mruknęła koteczka a w jej ślicznych zielonych oczach zaczęły zbierać się łzy.
”wścibski kot. Po co mu to wiedzieć?”
- No już, nie płacz. - Mówiąc to podszedł do kotki i ją objął. - Pomogę ci. Jak nie masz domu, mogę zabrać cię do mnie, zamieszkamy razem, mam bardzo dużo miejsca, a mieszkam sam. Zobaczysz, spodoba ci się. Nie myśl że cię tu zostawię, przecież ty już wyglądasz jak nie wiem co.
- N-naprawdę? M-mogę z tobą zamieszkać?-zapytała niepewnie z nadzieją. Mieszkać wszędzie, byle nie w krzakach. Kolce ją coraz bardziej raniły. Może jednak nie jest wścibski. On chyba jest dobry. Chyba może mu ufać. No cóż, już ją przekonał. Jednak ona jest strasznie łatwowierna.
- Oczywiście, że tak! Tylko najpierw muszę iść zapolować, bo inaczej nie mamy dzisiaj śniadania i kolacji. Chodź, to w tamtą stronę, w okolicach pola można znaleźć najbardziej tłuste i smaczne myszy! Możemy zapolować razem! - mówił Lew.
- Ale ja nie umiem polować. - Powiedziała zwieszając główkę Misty.
“Wiesz, ja nie polecam ci mnie brać. Jestem pasożytem”.
- O, to nauczę cię! Chodź! - mówiąc to, Lew wziął ją na kark i zaczął nieść. Ona była zszokowana i wkurzona.
” Jak on może mnie nieść? Najbardziej żenująca rzecz jaką miałam dotychczas”.
Ale nie mogła być długo zła. Przecież ten kot jest jej wybawicielem zesłanym z innego świata.
Chociaż ma nadzieję, że tak więcej nie zrobi.
Gdy wreszcie mogła zejść otrząsnęła się. I tak dwie długości ogona lisa trzymała się od niego.
-no więc, co umiesz?- zapytał kocur.
-nic- odpowiedziała przybita.
- w takim razie zaczniemy od podstaw. Musisz przybrać pozycję myśliwską…- mówił. Misty słuchała go uważnie i naśladowała ruchy.
Po polowaniu zjedli coś i ruszyli. A ona musiała być na grzbiecie Lwa. Ach, wkurzało ją to jak nie powiem co. Ale przynajmniej mogła uznać, że to jej pierwsze prawdziwe polowanie. Fajnie było, że nikt ich nie zaczepiał. Ale wolałaby chodzić o własnych łapach…
-jesteśmy- powiedział Lew. Misty pospiesznie zeszła. Znajdowali się w jakimś starym budynku
-tu mieszkasz?- zapytala . Przed nią było stado różnych śmieci w opuszczonym gnieździe Dwunożnych czy czymś podobnym dziwnym.
-tak. Znajdź sobie jakieś wygodne miejsce. Jeśli nie będziesz mogła znaleźć czegoś dla siebie, mogę pomóc - powiedział do niej Lew.
- Dzieki - odpowiedziała i radośnie pobiegła do sterty śmieci. Już mu ufała. Jakikolwiek ma plan czy zdobyć jej zaufanie i jakoś wykorzystać, to by mu się już to udało. Nauczył ją przynajmniej podstaw polowania, dał jej mieszkanie, i uratował od złego kota. Wybawiciel to jest to nie kot tylko kot-niesamowitus. Pomiędzy śmieci starą średniej wielkości szafkę. Napełnić ją jakimiś piórami materiałami i będzie dobrze.
Resztę dnia spędziła na układaniu sobie nowego domku i pogadała trochę z Lwem w większości o jej starym mieszkaniu.
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz