- Pomagam medykom ja, układam zioła sam... – śpiewał sobie cicho Ostowy Pęd. Dziś poprosili go o pomoc w układaniu ziół. Pora Zielonych Liści przyniosła dużo zwierzyny i jeszcze więcej ziół, więc było potrzeba więcej łap do pomocy. Oczywiście, Ostowy Pęd się zgodził. Jednak miał nadzieję, że ktoś będzie z nim i będzie mógł sobie z kimś porozmawiać. Niestety nadzieja go zawiodła, bo jak zaczął układać, Rumiankowe Zaćmienie i Słoneczna Łapa ruszyły na poszukiwania brakujących roślin.
- Niczym się nie przejmuje... O rodzicach myśleć nawet nie próbuje – śpiewał, przekładając zioła z ziemi na półkę – Siedzę sobie sam. Zioła latają tu i tam, a ja śpiewam sobie tak – porzucił roślinę tak, by pasowało to do zwrotki. Roślina wylądowała w wyjściu z legowiska. Kremowy wstał i poszedł po zioło, jednak ktoś go wyprzedził. Mały ptaszek złapał je i wleciał do środka. Kocur odskoczył do tyłu, robiąc miejsce zwierzakowi.
- Mały, oddaj mi to – powiedział, przestając śpiewać. Odpowiadało mu jedynie lekkie przechylenie głowy w bok. Po chwili ptaszek przeleciał na półkę. Ostowy Pęd podszedł do zwierzaka. Postał tak chwilę przy nim, a potem skoczył, chcąc odzyskać utraconą rzecz. Zwierze jednak odleciało szybciej, przez co kremowy rozwalił inne zioła, które przed chwilą ustawił.
- No oddaj mi to! – podniósł nieco ton, jednak cały czas się śmiejąc. Dla niego to była zwykła zabawa, z małym przyjacielem. Ostowy Pęd skoczył znowu, po raz kolejny rozwalając swoją pracę. Ptaszek, ewidentnie zadowolony z zabawy, poleciał w drugą stronę, a wojownik za nim. Nagle wszyscy usłyszeli huk. Do legowiska wbiegły Rumiankowe Zaćmienie i Różana Przełęcz, widocznie bardzo zaniepokojone hałasem. Ich oczom ukazał się, leżący pod stertą ziół, wojownik. Zwierzę odleciało, zostawiając zabraną roślinę na głowie kocura.
- Ptak mnie zaatakował – wyjaśnił szybko kremowy. Medyczka podeszła do niego i pomogła wstać.
- Nic ci nie jest?
- Na wszelki wypadek go obejrzyj – odparła Róża. Rumianek pokiwała głową i zabrała ze sterty ziół. Ostowy Pęd usiadł na posłaniu.
- Nic ci nie jest... Tylko masz kleszcza – powiedziała medyczka – Zaraz ci coś na to dam – oznajmiła i w stercie roślin znalazła dziwną maź. Nałożyła ją na mech i zaczęła nakładać ją na kleszcza. Ostowy Pęd wciągnął powietrze. Skrzywił się, czując ostry zapach mazi.
- Co to jest? – zapytał.
- Mysia Żółć, pomoże ci.
Wyleczeni: Ostowy Pęd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz