Jego siostra urodziła kocięta. Nadal trudno mu było uwierzyć w to, że był wujkiem. Ostatnio dostrzegał, że coraz więcej kotów, których znał decydowało się na potomstwo. Czuł się tak jakby stał w miejscu, niezmieniony przez te księżyce. Tak niedawno bawił się z Brokułową Łodygą, a teraz to samo robił z jej kociętami.
Przyszedł właśnie do żłobka niosąc w pysku świeżą piszczkę. Dalia, Tojadek i Orzech... Tak dała im na imię. Dziwne to było jak na niego, by nazywać córkę imieniem morderczyni z Klanu Nocy, ale nie wnikał w gusta siostry. I tak długo marudziła mu, jak to nie chcę wychowywać tych kociąt.
Nie dziwił jej się. Nadal nie mógł odnaleźć drania, który ją tak skrzywdził. Obiecał sobie, że urwie mu ogon i wsadzi mu do gardła, ale zapach samotnika się dawno już zatarł. Możliwe, że na zawsze opuścił ich tereny, pozostawiając po sobie... te maluchy. Nie obwiniał ich jednak za przyjście na świat. Klan Nocy potrzebował nowych wojowników. Warto było dbać o kocięta, nawet jak Brokuł nie kwapiła się do bycia troskliwą mamą.
Położył posiłek przed karmicielką, która tylko kiwnęła głową. Dalia od razu znalazła się w kręgu zainteresowania, podbiegając i chwaląc się jaka to ona nie jest. Orzech spoglądał tylko na nich, a Tojadek, czyli najgorsze co mogło go spotkać już czyhał tylko na to, by wyrwać wujkowi kępę sierści z ogona. Znał już jego wybryki... Nie raz wdał się z nim w kłótnie, jednak Brokuł jak to na tą dojrzalszą płeć przystało, kazała im przestać zachowywać się jak kocięta.
- Szybko rosną - miauknął do zmęczonej siostry.
- Mhm - mruknęła, zabierając się od razu za posiłek.
Spędził z rodziną jeszcze trochę czasu, uważając by nie wybuchnąć przed Tojadkiem, na zabawie i rozmowach z siostrą. Dopiero po jakimś czasie wyszedł, gdy został wybrany na patrol z Bławatkowym Potokiem. Mało co znał siostrę Złotego Runa. Dużo było o tej dwójce plotek, jednak w nie nie wierzył. Znał wojownika i wiedział, że ten nie byłby zdolny zrobić tego co jego matka. Łatka jednak przywarła...
- Cześć - miauknęła cicho, ale mógł dosłyszeć w tym nutkę zmęczenia.
Zwrócił na nią wzrok i przyjrzał jej się bliżej. Wyglądała na smutną.
- Coś się stało? - zapytał.
Kotka pokręciła głową, zaskoczona że ktoś zauważył, że nie wszystko było z nią w porządku. Uśmiechnęła się słabo nim powiedziała:
- Czasem biorę na siebie za dużo obowiązków. To wszystko.
- To chodźmy. Odbębnimy patrol i będzie z głowy - miauknął ruszając przodem.
Kotka chwilę później ruszyła za nim, przekraczając powalony pień drzewa.
***
Rozmawiało się z nią... miło. Naprawdę miło. W końcu miał szansę poznać kotkę bliżej. Szkoda, że Złote Runo wcześniej nie próbował zachęcić siostry do wspólnych zabaw z ich paczką. Miała w sobie coś takiego... spokojnego i miłego.
- No i naprawdę... pływałem w rzece, aż tu nagle coś chciało mnie pożreć - zaśmiał się. - Złote Runo mnie wyciągnął nim ten mistyczny pstrąg co jada kocięta, mnie nie pożarł.
- Mieliście ciekawe przygody - miauknęła.
Pokiwał głową.
- To prawda. A ty?
- Ja? U mnie to nic ciekawego... Przyjaźniłam się z twoją siostrą...
Zaciekawiony zastrzygł uszami. Rzeczywiście. Pamiętał, że kotki trzymały się zawsze razem. Może dlatego tak późno mieli szansę się spotkać? W końcu Brokułowa Łodyga nie była zbyt chętna na przebywanie w towarzystwie jego znajomych. Coś tam miauczała, że byli dla niej zbyt... dziwni. Pff... Wcale nie! Byli fajni, chociaż Bażancie Futro okazał się później nadętym pustakiem.
- Tak... teraz ciężko jej z tymi kociętami - westchnął.
Jej niebieskie oczy spojrzały na niego z nutką niepokoju.
Dziwnie się zachowywała, gdy mówił o siostrze... Chciał o to zapytać, lecz dotarli do obozu, co przerwało ich ciszę.
- Dziękuję za wspólny patrol. Był... przyjemny - miauknęła, po czym odeszła.
A on jeszcze chwile stał tam, próbując zrozumieć co się właśnie wydarzyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz