Mieli już prawie trzy księżyce.
Nadszedł czas.
Słońce nie wzeszło jeszcze na nieboskłon, księżyc jednak był już bardzo nisko. Za niedługo miał nastać świt, który jasnym blaskiem najpierw tylko leciutko, a potem już z całą mocą poranka oświetli ziemię.
- Wstajemy, wstajemy szkraby moje!
Deszczyk delikatnie przewróciła się na bok, Fiołek zakrył sobie uszy łapkami, natomiast Krokus zwinęła się w ciaśniejszą kulkę. Skowronek jako jedyna spała jak zabita, tylko ucho jej się poruszyło na dźwięk głosu matki. Ale jedno kocię otworzyło swe brązowe oczka, po czym usiadło, nadal nieco zaspane, ale jednak nie tak, jak reszta jego rodzeństwa.
- Mamo? Co się stało? Czemu budzisz nas tak wcześnie…. – powiedziała Kminek, po czym ziewnęła mocno.
- Bo dziś jest bardzo ważny dzień. WIĘC WSTAWAĆ! WSTAWAĆ! – krzyknęła do reszty kociąt, co za skutkowało natychmiastową reakcją.
- Co się dzieje?! Ktoś nas atakuje? MAMOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! – wydarła się przerażona Skowronek, po czym podbiegła do matki i wtuliła się w jej sierść.
-Nikt nas nie atakuje.
- To po co tak krzyczysz, jak nie ma nikogo komu można by przywalić! – powiedział jedyny kocur w całej grupce, po czym przetarł oczy ogonem. – Wracam do spania.
- Oj nie, nie ma mowy. – powiedziała córka Sikorki, na co odpowiedzią było prychnięcie jej syna. – dzisiaj jest ważny dzień. Bo to dzisiaj zacznę was trenować.
- Jak to trenować? – spytała Krokus, patrząc wprost na matkę.
- Widzicie, dzieci, musicie się nauczyć jak sobie poradzić, jak przetrwać. I dlatego właśnie nauczę was wszystkiego, czego mogę. W klanach trening zaczyna się w wieku sześciu księżyców, ale nie jesteśmy w klanie. My, to samotnicy, a ja jestem jedna, i nie mogę przynosić ton jedzenia dla pięciu takich głodomorów jak wy. Więc dzisiaj zaczyna się wasz trening. Nie będzie łatwo, bo to nie jest tak, że mysz sama wam wpadnie pod łapy, prosząc, żebyście ją zabili. Ani nie jest tak, że macie wielką moc w łapach i jesteście w stanie jednym ruchem powalić lisa. Ani nie umiecie tak od razu wspinać się na drzewa, od tak sobie. Dzisiaj zaczniemy od tego ostatniego. No, już, ruszamy! – powiedziała Bylica.
Przewróciła oczami na gadanie Fiołka, jak to on jest urodzonym wojownikiem i jest w stanie już teraz pokonać nie lisa, nie borsuka, a borsulisa. Kocia matka wyskoczyła z pniaka, po czym zaczęła prowadzić gromadkę kociąt. W tym czasie słońce zaczęło delikatnie wychodzić zza linii horyzontu, nieco oświetlając trawę i drzewa wokoło.
- Żwawiej, żwawiej, jak kiedyś spotkacie lisa, to nie będzie on specjalnie wolniejszy, żeby dać wam szansę uciec przed swymi kłami. – powiedziała zielonooka, stawiając wysoko łapy. – Raz, raz, dalej!
Gdzieś z tyłu Skowronek potknęła się o kamień, przez co popchnęła Fiołka, który syknął na szylkretkę. Czekoladowa jednak nie zważała na jego niezadowolenie, bo kiedy tylko ponownie stanęła na nogi, pacnęła bursztynowookiego w ucho, na co ten sprzedał jej kuksańca. Po chwili jej uwaga zwróciła się jednak ku żółto-zielonemu owadowi, który latał w powietrzu obok. Koteczka zaczęła podskakiwać, próbując go złapać. Po chwili dołączyła do niej Krokus, a za nią Kminek.
- Ejeje, owady połapiecie sobie później, to nie lekcja polowania – zwróciła się do córek Bylica. – jesteśmy już prawie u celu, więc nie zwalniajcie mi tu. – rzekła, po czym przyspieszyła, aby jej córki musiały przyspieszyć, żeby się nie zgubić.
Po chwili doszła do pewnego średniej wysokości pochylonego drzewa. Była to grusza, której owoce zwisały z gałęzi.
- No, to czas na wspinaczkę. A więc tak…
***
-Mamo, boję się…-powiedziała cichutko Deszczyk – mogę już zejść...?
-Kochanie, nie weszłaś nawet na drugą gałąź, spróbuj wejść wyżej i…
-AAAAAAAAAAA! Mamo, ratunkuuuuuuuu! – wrzasnęła Skowronek, której tylne kończyny zsunęły się z gałęzi. – pomóż mi-aaa!
- Wbij pazury głębiej w korę, podnieś tylną lewą nogę, o właśnie tak, i teraz stań na gałęzi i podciągnij się…
Jednak niespodziewanie córka Przepiórki mimo tego, że postawiła tylną łapkę w odpowiednim miejscu i wbiła w korę bardziej pazury, nie była w stanie się podciągnąć. Bylica dostrzegła, iż młoda wyglądała na…na bardziej zmęczoną, niż powinna. Nie była w stanie wykrzesać z siebie na tyle siły, aby ustać na gałęzi, choć widać było, iż naprawdę się bała upadku. Srebrna podeszła pod gałąź, na której wisiała jej czekoladowa córka.
- Możesz się puścić, spadniesz na mój grzbiet. – powiedziała spokojnie błękitna.
Skowronek chwilę się wahała, jednak w końcu puściła się i spadła na grzbiet matki, która od razu potem położyła się na ziemi, aby mała mogła z niej spokojnie zejść. Kiedy czekoladowa znalazła się już na ziemi, córka Bąbla spytała ją:
- Co się stało? Dobrze ci przecież szło…
- Jestem…bardzo zmęczona. – powiedziała szylkretka, po czym wtuliła się w futerko matki.
- Właśnie widzę. – odparła zmartwiona dziko pręgowana. Po chwili chwyciła delikatnie koteczkę za skórę na karku, a następnie usiadła w miejscu z którego wcześniej obserwowała kociaki. Postawiła czekoladową między swymi przednimi łapami, a ta bez siły opadła na pożółkłą trawę. Mrugnęła wolno kilka razy, po czym zamknęła swe pomarańczowe oczka. Była aż tak zmęczona? Bylica spojrzała na córkę leżącą w jej cieniu. To nie było normalne. Stanowczo nie było.
Srebrna przeniosła wzrok na gruszę. Fiołek wpadł na niezły pomysł, bo zamiast wchodzić z gałęzi na gałąź, tak jak to robiła Skowronek, wspinał się po wykrzywionym mocno w dół pniu, wbijając w jego korę mocno pazurki. Był uparty. Pomoże mu to w życiu. Tuż za nim wspinała się Kminek, która wcześniej postanowiła zrobić to samo co jej przybrany brat. Zielonooka przeniosła wzrok na Krokus. Gałąź na której stała bura zakołysała się, co wystraszyło koteczkę. Cętkowana spojrzała na matkę. Starsza kocica przymknęła oczy po czym delikatnie skinęła głową, na znak, że jest już bezpiecznie i że Krokus może ruszyć dalej. Bura postawiła niepewnie łapkę, potem następną i następną, jednocześnie wbijając wzrok w gałąź. Po chwili, kiedy pod wpływem podmuchu wiatru gałąź znów się zakołysała, bura z przerażeniem w ślipiach przylgnęła do niej.
- Dobrze ci idzie, słoneczko. Jak któreś z was wejdzie na trzecią gałąź, to będzie koniec na dziś. – powiedziała Bylica. Chciała, aby wspięły się na piątą, ale chyba nie było na to dzisiaj szans.
<dzieci?>
[dodane po 5% dla każdego]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz