Wrócił z powrotem do legowiska lidera. Musieli się upewnić jeszcze raz. Widząc go, Zajęcza Gwiazda ponownie wbił w niego wzrok. Najwidoczniej nie był zadowolony z jego powrotu. On sam... wahał się czy w ogóle zacząć pytać, ale skoro już tu był...
Wziął głęboki oddech, po czym powiedział:
- Zajęcza Gwiazdo, chciałem się upewnić. Wiem, że mówiłeś już, ale... Kamienna Agonia naprawdę jest moją mamą? W takim razie jak to się stało? Mam tatę? Mówiła ci?
Chciał wiedzieć o tym nieco więcej. Biały kocur musiał wiedzieć, skoro powiedział mu o tym, że kotka jest jego mamą.
- Tak. Jest twoją matką. Nie chce się do tego przyznać, bo cię oddała i głupio jej teraz. Może wymyślać jakieś historyjki, ale to nie zmieni prawdy. Jeśli nie byłbyś jej synem, to dlaczego niby miałaby zwracać uwagę tylko na ciebie, a nie również na twoje siostry? A tatą... twoim ojcem jestem ja. Miałem zamiar ci powiedzieć jak zostaniesz uczniem, ale mnie rozczarowałeś. Nie zasługujesz na miano syna lidera. Wstydzę się takim potomkiem jak ty.
Wmurowało go. Przez chwilę nie mógł nic z siebie wydusić. Wpatrywał się w niego zszokowany. On... on był jego ojcem?! To by wyjaśniało dlaczego zajmował się nim w żłobku. Kamienna Agonia nie chciała, więc on... Pokręcił głową. Ale jak to nie chciał mu tego powiedzieć? Jego słowa bolały. Właśnie dowiedział się, że jego tata go nie znosił, bo go zawiódł. Ale... ale jak? Przecież starał się zawsze być dobrym kotem. Co się stało?
- Dlaczego się wstydzisz? - zapytał, czując jak zaczyna drżeć.
- Bo zachowujesz się jak mały, głupi kociak, co nie widzi świata poza swoim nosem. Nie widzisz, jak Kamienna Agonia wpływa na cały klan? Jak zatruwa życie twoich rudych współklanowiczów? Powinieneś im to jakoś wynagrodzić. Wtedy może przyniesiesz honor rodzinie - powiedział tak sucho i beznamiętnie, że aż to niemożliwe by był tą dawną białą mamą.
Zmarszczył czoło. W sumie słyszał o tym, że rudzi nie lubili Kamień. Była dla nich niedobra, a on... on najwidoczniej był tak samo zły jak ona, skoro nawet jego ojciec tak twierdził. Już od tych informacji zaczęło kręcić mu się w głowie, ale szybko przełknął gule i zapewnił siebie, że postanowi zadowolić białego lidera.
- Jak miałbym im to wynagrodzić? Co ona takiego im robi? - dopytał dla jasności.
- Kamień? Krzyczy, zakazuje jeść, znęca się... mam dalej wymieniać? Mógłbyś stanąć po ich stronie, przynieść świeżą piszczkę, podzielić się posiłkiem. Zapytaj i zrób o co poproszą. Nie ma nic prostszego, prawda?
Tak. To było proste. Pokiwał głową, zgadzając się. Jednak coś jeszcze nie dawało mu spokoju.
- A co z moimi siostrami? Czy... mamy się już nie przyjaźnić skoro nie są nimi? - Spuścił po sobie uszy. Naprawdę nie chciał rozstawać się z rodzeństwem. Nawet jeżeli nie są prawdziwi. Kochał ich mocno i czuł się ich bratem!
- Nie wchodź im w drogę. One już udowodniły swoją wartość. Teraz twoja kolej. Skup się na tym - miauknął.
- Co to znaczy? Nie możemy spać razem i się tulić?
- Jak to zrobisz to nigdy nie zasłużysz na miano syna lidera i byłej zastępczyni. Pokaż mi, że nie przynosisz wstydu i dorośnij - zakończył temat.
Nie mając nic więcej do dodania, opuścił jego legowisko, wracając w miejsce, gdzie rozstali się z Czajeczką.
Łzy wezbrały w jego oczach z nową siłą, przez co świat rozmazał się przed nim całkowicie. Usłyszał tylko głos siostry. A więc już wróciła...
- I co powiedział? - zapytała, z nadzieją, że chociaż Węgielkowi poszło lepiej w obalaniu tej okropnej teorii która stawała się prawdą.
- Ja... Ja... On... To prawda! - załkał. - On jest moim tatą, a Kamienna Agonia mamą i... i przynoszę mu wstyd - rozryczał się, smarkając nosem.
Widząc jak siostra zbliża się, by go przytulić, wystawił łapę, powstrzymując ją.
- N-n-ie... Bo... Bo zawiodę go bardziej... nie mogę... tulić... bo... bo nie wolno... Czajeczko... to zły sen? Obudźmy się, proszę.
<Czajko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz