Wpierw wesoły brat Drozda, a potem Sam Drozd. Wzięli się znikąd, jakby rzeczywiście wyszli z jakiegoś warzywa, a potem tarzają się po obozowej ziemi i pałętają pod łapami. Plus był taki, że nie mają rodziców. Może nie powinno to Różę tak dźgać, jednak widok szczęśliwych, rozpieszczanych przez rodziców bachorów, działał jej na nerwy. Jednak wracając. Na jej osobę zwrócił uwagę Węgielek, który to zaczął się gimnastykować i wysyłać sygnały, by ta podeszła. Kotka wypuściła pewną ilość powietrza z nosa, po czym nie specjalnie się śpiesząc, podeszła do czarnego krewniaka.
- Co się dzieje?
-Bo... bo ja się dowiedziałem... że Droździa Łapa chyba kocha Czajkę... Musimy coś chyba zrobić? - Co. Róża zamrugała ze dwa razy. Że on? W ich Czajce? Po co? Już go świerzbi i lata za kotkami? Nie lepiej poczekać chociaż na ukończenie treningu, żeby go nie zawalać niepotrzebnymi myślami? Już jakby aktualne problemy nie były wystarczająco rozpraszające.
- Powiedział ci to? - Spytała w końcu, a przez jej mózg przeszła niepokojąca chęć, by Drozda trochę pomęczyć.
- No... Nie dosłownie - Zaczął czarny kocurek, szukając odpowiednich słów.
- Ale się wypytywał, co lubi jeść, jakie lubi kwiatki...- Westchnęła, a jej uszy nieco opadły. No tak, kwiatki. Najlepszy sposób na wejście w łaski jakiejś samicy, to wręczyć jej garść chwastów. Kogo chce tym oczarować. Medyka? A może krowę? Mieszanka ziół na pewno dobrze wpłynie na żołądek.
- Aha. No nic, wystarczy życzyć mu powodzenia. Albo jej. - Wzruszyła ramionami, chcąc odejść. W końcu co się będzie mieszać w sprawy, które w gruncie rzeczy jej nie dotyczą. Już miała się zabierać, kiedy to kątem oka dostrzegła wyraz pyska Węgielka. No co? O co chodzi.
- Bo to nasza siostra! Powinniśmy ją chronić. Jakby ktoś zakochał się w tobie, to nie chciałabyś, byśmy ci pomogli wyjaśnić go? - Kotka zatrzymała się podczas połowy wykonania manewru zakręcania, schyliła nieco głowę i uniosła brwi, patrząc na Węgielka. Wyjaśnić go? Węgiel? Po co.
- A jeśli Czajka chce, żeby Drozd.... SKAKAŁ wokół niej? - Spytała, przekręcając głowę. Jakoś jej to nie przekonywało. Wyobrażenie Czajki jako zapalonej romantyczki, było tak strasznie dziwaczne, że aż przez chwilę futro calico zafalowało, unosząc się lekko, by zaraz opaść. Poza tym, jeśli jakimś cudem, jednak byłaby chętna do zalotów, to chyba nie byłaby zadowolona z dręczenia jej... wybranka. Powolny, długi wydech, wypłynął z płuc Róży.
- ..... Masz... Coś konkretnego na myśli? Może najpierw spytać Czajkę...? - Ew. Wtrącanie się do życia innych. Czajka należała do ciasnej grupki zaufanych osób. Nie chciała jej stracić. Może po prostu jak na razie obserwować rozwój wydarzeń?
<Węgielek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz