***
Widziała. Widziała coś, czego nie powinna. Nie chciała widzieć. Wiedzieć. Być w tym miejscu o tej porze. Przyłożyła łapę do futra na policzku, by zacząć go nałogowo ciągnąć raz za razem. Znów szmery. Tylko tym razem nie szmery wywołane przez zgraję zwykłych wścibskich kotów, a szmery zacierania śladów zbrodni. To było coś nowego. Coś, co zdecydowanie nie było tą ,,lepszą" nowością. Z szeroko otwartymi, nieruchomymi oczyma, patrzyła w jeden punkt na ziemi, chowając się niczym mysz. Właśnie. Chowają cię. Czemu musiały ukrywać swoją obecność przed kimś, komu bezgranicznie ufały? Tu już nie chodziło o samo wymykanie się z obozu na zgromadzenie. Zając... Czyżby Zając znienawidził wszystkich? Ale- Nagle czyjaś łapa szturchnęła ją w bok sprawiając, że kotka uniosła swoje zdezorientowane ślepia na siostrę.
- Poszedł - Głos Czajki był cichszy i łamliwy. Róża wstała, rozglądając się dziko na boki. Trzeba było stąd zniknąć. Natychmiast. Rozgrzany koktajl w głowie wyparował, zostawiając samą pustkę. Widziała, jak siostra robi w tył zwrot. Wpierw powoli truchtem, potem jak w momencie, w którym uciekasz z piwnicy po tym, jak zgasisz światło. Zatrzymała się z poślizgiem dopiero spory kawał później, o mało nie wpadając w ogon Czajki. Potknęła się niezdarnie, robiąc kilka większych kroków dla złapania równowagi. Brązowe ślepia na chwilę zawisły na postaci siostry, z pyska której spływała słona ciecz. Potem zwróciły się ku niebu. Białe płatki poczęły lawirować w powietrzu, zaczynając swój cichy taniec, po którym nastąpił mocniejszy powiew mroźnego wiatru, uderzającego w polik calico. Kotka zamrugała, czując jak w pustym mózgu zaczynają pojawiać się wszystkie emocje, nie potrafiące ulecieć na zewnątrz. Z przeważającą ilością złości, niepewności oraz poczucia zdrady. Czemu jedyna dorosła osoba której ufała, zrobiła coś takiego? Przecież to nawet nie miało ciągu przyczynowo-skutkowego! Próba wykrzesania jakiejkolwiek myśli z młodego mózgu, była niczym rzucanie się w przepaść wypełnioną ciemnością i kolcami. Była bezsilna w tej sytuacji. Słaba. Trzeba było się nie wtrącać. Mówiła, żeby się nie wtrącać! Co teraz? Wracać? Nie wracać? Stać w miejscu? Zając już pewnie wrócił! A jak zauważy, że ich nie ma? Kolejny powiew wiatru zatarł część śladów.
- Idziemy polować. - Powiedziała nagle, czując jak strach wypełnia jej gardło. - Teraz. - Dodała nieco ostrzej, nie odwracając wzroku od zacierających się śladów, na śnieżnym puchu.
- Z-zapolować? Zapolować?! Przecież... przecież Zając... on.... musimy komuś powiedzieć! Ktoś musi wiedzieć... co jeśli Zając nas zobaczył? Musimy... - Płuca Czajki ciężko pracowały, nie mogąc zgrać się z mózgiem i pyskiem, z którego wychodziły mało złożone zdania, przerywane pociągnięciami nosa.
- Powiedzieć? Komu? - Spytała, nieco obłąkanym tonem. - Kamiennej Agonii? Kotce która nas urodziła, a może rodzeństwu? - Poczuła ścisk, przez który zachciało jej się śmiać. Bez sensu. Wszystko było bez sensu. Skomplikowane. Za dużo dziur, których nie umiała uzupełnić logicznym wyjaśnieniem.
- Z resztą, kto nam uwierzy! - Zaczęła nieco głośniej - Hej klanowicze, widziałyśmy jak biała mama, który zachowuje się od kilku księżyców jakby wpadł do lodowej zaspy, zaciera ślady zbrodni! - Z zaszklonych oczu wreszcie spłynęły pojedyncze łzy. Calico ze zdenerwowaniem patrzyła jeszcze chwilę w swoją siostrę, by potem łapą osuszyć ślepia.
- Przejdźmy kawałek dalej... i.... spróbujmy znaleźć wymówkę. Może nas nie widział. - Dodała na koniec, nieco ciszej, chcąc skierować swoje kroki jak najdalej od miejsca zbrodni. Jej jedyny aktualny plan, jaki pusty łeb zdołał wymyślić, to odcięcie się od tego. Nie było nas. Było polowanie. Tak. Najlepiej na innej stronie. Po drodze napadł nas śnieg... nie można nikomu mówić. Nie. Będziemy cicho. Tak będzie najlepiej. Jeśli Zającowi nie można ufać, to można komuś, kto nim nie jest?
<Czajka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz