Promienie słońca uderzyły w oczy kotki. Zbudziła się głośnym ziewem i rozciągnięciem się. Nieumyślnie popchnęła coś łapami. To coś było miękkie. Co to mogło być?
Otworzyła oczy.
Była to niebieska szylkretowa kotka. Wyglądała znajomo. Pachniała znajomo. To ona. To Niezapominajka!
Ruda zerwała się z miejsca niemal wskakując z radością na medyczkę.
- Niezapominajko! Żyjesz! To ty! Tak się cieszę! - krzyknęła z radością Plusk.
- A czemu miałabym nie żyć? - miauknęła ze zdziwieniem.
- Przecież Owocowy Las zaatakowali dwunożni... i z-z-zginęłaś... - powiedziała z zakłopotaniem, wpatrując się w łapy niebieskiej.
- Ja? Zginęłam? Jacy dwunożni? O czym ty mówisz, Plusk?
- To niemożliwe... a z resztą... nieważne. Żyjesz i to jest najważniejsze. Tak się cieszę, Niezapominajko! - miauknęła wtulając się w jej szyję.
Była tak szczęśliwa. Wypełniona radością. Ona żyła! Jej mentorka żyła. Żyła. Tak po prostu i zwyczajnie żyła. Czy cały atak był tylko złym snem? Wszyscy żyją? Musiała to sprawdzić.
Z bardzo szerokim uśmiechem na pyszczku pożegnała mentorkę i wyskoczyła z legowiska.
Było tak ciepło i miło. Liście drzew przyjemnie szumiały, ptaki ćwierkały. Idealna pogoda dla Plusk.
Ruda rozglądnęła się. Nie byli przy rzece.
Wyraźnie widziała ogrodzenie, niezniszczone, a wszyscy wojownicy wypoczywali na drzewie.
Czy wszystko wróciło do normy?
Machając wesoło ogonem przebiegła się po obozowisku. Jej uwagę przykuł bury kocur. To Raróg!
W ogromnej prędkości doskoczyła do boku kocura.
- Witaj! To ty! Tak się cieszę! Wszystko znowu jest normalne! - miauknęła siadając przy Rarogu.
- Ooo! Plusk. Co cię do mnie sprowadza? - odpowiedział równie szerokim uśmiechem.
- Wiesz... była taka... dziwna sytuacja. Chyba śniło mi się że dwunożni nas zaatakowali i... umarłeś...
- To tylko sen. Nie martw się. - odpowiedział.
- Faktycznie. To dobrze, że nic ci nie jest.
- Plusk, chyba twoja mentorka idzie.
Żółtooka odwróciła się. Rzeczywiście, zmierzała tutaj.
- Plusk, zapomniałam się spytać... czy chcesz później pójść ze mną szukać ziół? Zapasy nam się kończą. - rzekła Niezapominajka patrząc na rudą.
- Pewnie! - miauknęła.
***
Dawna pieszczoszka kroczyła teraz przy boku Niezapominajki. Po miękkiej, intensywnie zielonej trawie. Czuła ogromną radość. Dawno takiej nie czuła. Radość stała się jeszcze większa, kiedy ujrzała znajomego vana o zielonych oczach.
- Bzie! - zawołała. - Oj... i tak mnie nie usłyszy...
- Dlaczego ma cię nie usłyszeć? - spytała niebieska. - Jest wystarczająco blisko, by cię usłyszeć.
- Przecież on jest głuchy...
- Co? Co ty od rana wygadujesz? Myślę, że powinnaś więcej odpoczywać. Dobrze ci to zrobi. - mruknęła. - Widzisz, już biegnie do ciebie. Nie wiem, o czym mówisz.
Zdziwienie. Zdziwienie, zdziwienie i jeszcze raz zdziwienie. Zanim zdążyła jeszcze raz zrozumieć, co właściwie się dzieje.
- Ha... to ty, Plusk... wyglądasz dzisiaj wyjątkowo... no wiesz, wyjątkowo... jak to powiedzieć... - miauknął Bez.
To było idealne. Wszyscy żyli. Bez mówił! Słyszał! Była tak uradowana. Kocur, którego kochała mógł się z nią normalnie porozumiewać. Ta chwila mogła trwać wiecznie.
w momencie wybudzenia się ze snu
Wyleczeni: Orzeł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz