Gdy tak stali przed Rozżarzonym Sercem, kocurek zauważył, że siostra trąca go noskiem, tak że aż się zachwiał. Tak, racja. O co mieli jeszcze spytać? Nie pomyślał, że pytanie o coś wojowników jest tak stresujące!
— Chcieliśmy jeszcze zapytać o samotników — miauknął biały, wpatrując się w kotkę czerwonymi ślipkami. — Mama mówiła, że lubią atakować klanowe koty. Ale... Czemu?
Kremowa zaśmiała się lekko na te słowa.
— Najpewniej po prostu was ostrzegała, żeby wam nie przyszło do łbów wychodzenie z obozu za kociaka czy ucznia bez opieki. — miauknęła. — Samotnicy bywają niebezpieczni. Nierzadko zdarzają się zaciekli. Jak będziecie wojownikami i jakiegoś zobaczycie, to lepiej go przegońcie! Włóczędzy często pałętają się po terenach klanów i zjadają nam zwierzynę. Ale oprócz irytującej części terytoriów, raczej nie stanowią dużej krzywdy dla wojowników.
Zwierzyna. Uhm, Blask zastanawiał się, czy to grzeczne pytać o takie rzeczy. Ale naprawdę ciekawiło go, o co chodzi z tą zwierzyną. Na stercie nie było jej zbyt dużo, ale zawsze, gdy pytał mamy, czemu ma tak mało mleka, to nie odpowiadała. Jaśminek też niezbyt lubiło o tym mówić. Miał jeszcze jedno pytanie, ale nie wiedział, czy powinien je zadawać. Nie chciał być uznany za kogoś tchórzliwego jak pieszczoszek Dwunożnych.
— Zimorodku, powinienem o to pytać? — wyszeptał siostrze do ucha.
— O co?
— O, no wiesz, czemu klany żyją w rywalizacji, zamiast ze sobą współpracować. Nie chcę, by Rozżarzone Serce się zdenerwowała. — miauknął cicho w jej stronę, tak, że tylko ona mogła to usłyszeć.
— No nie wiem. Mów! Najwyżej, jak będzie zła, to uciekniemy do tatusia lub mamusi.
Blask pokiwał głową. Musiał się ośmielić. Urocze czerwone oczka powędrowały znów na wojowniczkę.
— Chciałem spytać jeszcze o jedną rzecz.
— Śmiało.
— Dlaczego klany rywalizują? Przecież mogłyby się złączyć, wtedy miałyby większe terytorium i więcej zwierzyny. — miauknął.
Rozżarzone Serce uśmiechnęła się.
— Jak zostaniecie uczniami, to wasi mentorzy z pewnością wam to wytłumaczą. Tak zostało to stworzone. Klany muszą żyć, pilnując, by żaden z nich nie upadł. — wyjaśniła. — Jesteśmy zupełnie różni, ale naszym zadaniem jest się wspierać. Nie bez powodu żaden z klanów nie może przegnać drugiego.
— Chcieliśmy jeszcze zapytać o samotników — miauknął biały, wpatrując się w kotkę czerwonymi ślipkami. — Mama mówiła, że lubią atakować klanowe koty. Ale... Czemu?
Kremowa zaśmiała się lekko na te słowa.
— Najpewniej po prostu was ostrzegała, żeby wam nie przyszło do łbów wychodzenie z obozu za kociaka czy ucznia bez opieki. — miauknęła. — Samotnicy bywają niebezpieczni. Nierzadko zdarzają się zaciekli. Jak będziecie wojownikami i jakiegoś zobaczycie, to lepiej go przegońcie! Włóczędzy często pałętają się po terenach klanów i zjadają nam zwierzynę. Ale oprócz irytującej części terytoriów, raczej nie stanowią dużej krzywdy dla wojowników.
Zwierzyna. Uhm, Blask zastanawiał się, czy to grzeczne pytać o takie rzeczy. Ale naprawdę ciekawiło go, o co chodzi z tą zwierzyną. Na stercie nie było jej zbyt dużo, ale zawsze, gdy pytał mamy, czemu ma tak mało mleka, to nie odpowiadała. Jaśminek też niezbyt lubiło o tym mówić. Miał jeszcze jedno pytanie, ale nie wiedział, czy powinien je zadawać. Nie chciał być uznany za kogoś tchórzliwego jak pieszczoszek Dwunożnych.
— Zimorodku, powinienem o to pytać? — wyszeptał siostrze do ucha.
— O co?
— O, no wiesz, czemu klany żyją w rywalizacji, zamiast ze sobą współpracować. Nie chcę, by Rozżarzone Serce się zdenerwowała. — miauknął cicho w jej stronę, tak, że tylko ona mogła to usłyszeć.
— No nie wiem. Mów! Najwyżej, jak będzie zła, to uciekniemy do tatusia lub mamusi.
Blask pokiwał głową. Musiał się ośmielić. Urocze czerwone oczka powędrowały znów na wojowniczkę.
— Chciałem spytać jeszcze o jedną rzecz.
— Śmiało.
— Dlaczego klany rywalizują? Przecież mogłyby się złączyć, wtedy miałyby większe terytorium i więcej zwierzyny. — miauknął.
Rozżarzone Serce uśmiechnęła się.
— Jak zostaniecie uczniami, to wasi mentorzy z pewnością wam to wytłumaczą. Tak zostało to stworzone. Klany muszą żyć, pilnując, by żaden z nich nie upadł. — wyjaśniła. — Jesteśmy zupełnie różni, ale naszym zadaniem jest się wspierać. Nie bez powodu żaden z klanów nie może przegnać drugiego.
Blask spojrzał na siostrę, a potem na wojowniczkę. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Wciąż niezbyt rozumiał, dlaczego klany nie mógłyby stworzyć jednego wielkiego klanu i żyć w pokoju.
— Ale wtedy byśmy byli bardzo silni — zauważyła Zimorodek.
— Pewnie żaden z przywódców nie chciałby, by jego klan złączył się z innym. Każdy chce być niezależny. Zrozumiecie, jak będziecie starsi — miauknęła Rozżarzone Serce. Zielone oczy powędrowały gdzieś w przestrzeń, a potem wojowniczka położyła uszy. — Muszę iść, mam obowiązki. Lepiej wracajcie do swoich rodziców.
* * *
Gdy łaciate łapki siostry weszły w próg kociarni, Blask nie mógł się powstrzymać od pochwalenia się matce nowymi informacjami.
— Wiesz, czego się dzisiaj dowiedzieliśmy? — miauknął, uśmiechając się lekko. Rdzawe Futro skinęła im głową.
— Chętnie posłucham.
— Mówiła nam o samotnikach — miauknął albinos. — I o klanowej rywalizacji. Zimorodek, opowiesz mamie?
<Zimorodek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz