W klanie panowało coś w stylu nerwowej atmosfery. Co prawda, nie było aż tak dużo morderczych spojrzeń, ale widać było, że ostatnia sytuacja sprawiła, że dużo kotów chodziło z napiętymi mięśniami.
Ostatnio został zamordowany Dębowa Pierś.
Mroczna Łapa musiał przyznać, że nie znał kota, i nie był on jakoś szczególnie przydatny, więc nie miał czym się martwić. Obserwował wszystko w ciszy, bo nic innego właściwie nie mógł robić.
Zarówno w momencie, gdy zdesperowany Gepardzia Cętka wycelował ostre, oskarżycielskie spojrzenie w Sosnową Igłę, jak i teraz - Mroczna Łapa tkwił niewzruszony, z takim stanem psychicznym, jak wcześniej. Nie miał w zwyczaju przywiązywać się do miejsc, a przynajmniej w jego przypadku było to dość trudne. Albo wkrótce w Klanie Wilka wszyscy się pozabijają, albo będzie się tu żyło dobrze. Nie miał nic do stracenia.
Było popołudnie, chociaż słońce zaczęło już powoli zachodzić, ukazując pierwsze skrawki ciemnego nieba. Kocur spojrzał się w stronę legowiska uczniów, gdzie Mała Łapa znowu konfrontowała się z jakimś kocurem. Cóż, to nie było nic nowego. Zastanawiał się, jak kotka chciała zdobyć dla siebie te swoje poszanowanie, o którym mówiła, gdy ostatnio z nią rozmawiał, gdy jedyne co robiła, to oskarżała każdego kocura o byle myśl, która jej wpadła do głowy. Był do niej pogardliwie nastawiony, ale nic poza tym. Zwykły kot, jakich tu wiele. Klan Wilka był bardzo różnorodny, zarówno ze względów płci, wieku, charakteru czy przekonań.
Ale była też inna grupka, znacznie ciekawsza, ale dalej typowa. Grupka, z którą tutaj przybył. Kuriozalna Łapa, Leśna Łapa, Oszroniona Łapa i Nocna Łapa. Nie rozmawiał z nimi, gdy nie było takiej potrzeby, bo zwyczajnie nie miał po co. Jedyny kot, który z tej gromady był nieco bardziej inteligentny, to Szron - choć van wciąż dziwił się, że potrafił on tak zdradzać własne emocje. To było głupie. Pokazywało się, że ci na czymś zależy, co również mogłoby być wykorzystane przez innych jako czuły punkt.
Mroczna Łapa jadł zwierzynę, gdy podeszła do niego Leśna Łapa.
Kocur ani drgnął, nie obejrzał się nawet na siostrę. Jadł z taktem, kawałek po kawałku.
- Cześć, Omen - Miauknęła do niego cicho. - Wszystko u ciebie w porządku? To, co się ostatnio stało, było straszne.
Mroczna Łapa wręcz czuł w środku swój pogardliwy śmiech, jednak zdusił go wewnątrz.
- Co miałoby być u mnie źle, Leśna Łapo? - Odparł obojętnie. - Znasz ich?
- Co?
- Znasz ich? - Powtórzył. - spędzałaś dużo czasu z Dębową Piersią?
- Nie - Mruknęła szylkretka.
- Więc przejmowanie się jest zbędne - Stwierdził van. - To faktycznie tragedia. Naprawdę rozumiem Gepardzią Cętkę i jego oskarżenie, że to Sosnowa Igła dopuściła się tej obrzydliwej, plugawej rzeczy. W końcu koty są w stanie zrobić wszystko, gdy są zdesperowane. Ale martwiąc się, pogarszasz tylko własne samopoczucie.
Starał się brzmieć, jakby faktycznie pocieszał siostrę, a jego głos, który potrafił być delikatny, momentami to ułatwiał. W rzeczywistości ta śmierć nie wywołała na nim żadnego wrażenia. Nawet ich nie znał. Nie był w żaden sposób przywiązany ani do Dębowej Piersi, ani do żadnej innej osoby, która była w to wmieszana. Sprawienie u Leśnej Łapy uczucia, że Mroczna Łapa uważa to zabójstwo za plugawe, nie było ciężkim zadaniem, jeśli chodzi o samą dyskusję. Leśna Łapa była przesłodzenie miła i troskliwa, przez co często troszczyła się o innych bardziej, niż o siebie samą. I to chyba najgłupsza rzecz, jaką ktoś może zrobić, według przekonań czarno-białego kocurka. Ale to jej strata. Nie chciał się w to mieszać.
<Lasek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz