— Po co tu przyszliśmy, Cętko? — zapytałem z wyraźnym zaskoczeniem w głosie.
— No jak to po co? Po trening! — miauknęła, a ja przyjacielsko pacnąłem ją w ucho, śmiejąc się.
— Nie o to mi chodzi, Zajączku! — powiedziałem.
— Hej, Wilcza Łapo — zastępczyni zwróciła na siebie uwagę.
— Taak...? — spytałem cicho, już spodziewając się nieprzyjemnych uwag na reakcję co do Zajęczej Łapy.
— Podobno lubisz walkę, mam rację? — uszy jakby same stanęły, a ja otworzyłem pyszczek radośnie by odpowiedzieć.
— Oczywiście, Błękit! Wręcz uwielbiam!
— A co powiesz na trening walki? — spytała, a moje oczy zaświeciły się z radością i determinacją, pokazując wielkie zachęcenie. Siostra wydawała się lekko przeciwko temu, ale się zgodziła kiwnięciem głowy.
— A więc pierw zacznie Zajęcza Łapa, dobrze? — miauknęła i zawołała do siebie szylkretkę. Kotki odeszły gdzieś trzy... dwa... Lisie ogony ode mnie, a błękitna zaczęła coś do niej mówić. Po chwili ze schowanymi pazurami rozpoczęły bitwę. Ja zaś patrzyłem z niedowierzaniem na to wszystko. Unik... Atak... Unik... Atak... Moja siostra była w tym naprawdę dobra! Kiedy Zajęcza skończyła swoją lekcję, potruchtałem w stronę zastępczyni.
— A ja zrobię to lepiej! — miauknąłem.
— No dobrze, a więc pamiętaj, aby robić uniki oraz nie zdradzać wzrokiem gdzie atakujesz. — poradziła. Kiwnąłem głową i czekałem na jej rozkazy.
— Wyobraź sobie, że jestem z... — zacięła się na chwilę — Klanu Klifu! Pokaż, jak byś mnie zaatakował.
Najszybciej jak umiałem, wybiłem się w jej stronę i już miałem się na nią rzucać, gdy nagle kotka odskoczyła.
— Spróbuj atakować szybciej! — dodała, a ja najszybciej jak mogłem, a nie było to na tyle szybko w porównaniu do wojowniczki. Chciałem wbić się w jej ramię, ale ta odskoczyła, ponownie. Prychnąłem na samego siebie.
— Może powinienem spróbować uników? — miauknąłem, dysząc.
— No dobrze... Gotowy?
— Oczywiście! — potwierdziłem swoje słowa, a kotka rzuciła się w moją stronę. Już miała udawać drapanie po boku, gdy nagle odskoczyłem. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale było blisko.
— Bardzo dobrze! Spróbujmy jeszcze raz — pogratulowała i skoczyła w moją stronę. Nie wiedziałem, co się dzieje i nie wiedziałem jak. Patrzyłem w szoku, jak cętkowana przybija mnie do ziemi.
— Na pewno chcesz dzisiaj trenować walkę? Nie wyglądasz w formie... — mruknęła kotka, schodząc ze mnie, a ja posmutniałem.
— Skoro tak myślisz, to chyba tak jest... — westchnąłem i poczłapałem się w stronę Zajęczej Łapy.
— Ale Wilczku! Nie miałam tego na myśli... — zaczęła wołać.
— To nie ma sensu... Jestem w nie formie, to jestem w nie formie. — wyszeptałem z całkiem stanowczym głosem — Chodź Zajączku, wracajmy do obozu.
~Skip time to the kary od mentorki~
Leżałem na swoim strzępku mchu, rozpaczając nad własną przyszłością. Wstałem i postanowiłem zapytać kogoś o radę. Tylko kogo...? Momenty spędzone z błękitną mówiły tylko jedno — Błękitna Cętka. Tylko ona by mi teraz pomogła. Pobiegłem ile sił w moich szarych łapach do legowiska wojowników. Na Klan Gwiazdy, jak dobrze, że zastałam tam ją!
— Tak, Wilczku? — zaczęła z uśmiechem.
— Co mam zrobić, żeby być taki jak ty? Takim wspaniałym kocurem o tak wysokiej randze? Co jest ze mną nie tak? Czy ja w ogóle tu pasuję? — zalałem ją lawiną pytań o dość dziwnym znaczeniu. Spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem.
< Błękitna Cętko? Jakby co on chyba obecnie jest po szlabanie od mentorki. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz