Owca spojrzał na Czereśnię zdumiony. Nie sądził, że wysłucha ona jego prośby i pozwoli mu iść na bitwę, a tym bardziej, że będzie się o niego martwić. Jego oczy lekko się ociepliły, zaraz jednak na twarz wrócił mu jego zwyczajny, wredny uśmiech.
- Oczywiście - skiwnął głową z wymuszonym szacunkiem do swojej liderki. - Ale poradzę sobie bez twoich rad, nie jestem już kociakiem.
Uczeń nadal chował do mentorki urazę po tym jak mianowała jego siostrę przed nim, mimo że to on był lepszy w walce z ich dwójki. A przecież to liczyło się najbardziej, a nie bycie potulnym barankiem i robienie wszystkiego co ci każą. Chociaż bardzo lubił swoją siostrę, to naprawdę jej nie szanował. I chociaż był wdzięczny za to, czego nauczyła go Czereśnia, to wciąż uważał że to on byłby lepszym liderem klanu, a jej zachowanie było czasami głupie.
W złym humorze uczeń oddalił się do swojego legowiska. Nawet nie mógł pogadać z Puchem, bo był aktualnie na nią obrażony, a wołał się nie staczać tak nisko jak gadanie z innymi kotami z klanu. Przynajmniej niedługo będzie bitwa i będzie mógł się rozładować obijając mordy paru wojownikom. Nie mógł się już doczekać.
***
Owca wracał razem z resztą członów Klanu Lisa z wygranej walki nosząc dumny uśmiech na pyszczku. Udało mu się nieźle załatwić parę kotów, i chociaż sam też trochę oberwał, to w porównaniu do swoich towarzyszy był w dobrym stanie. Nie można było tego natomiast powiedzieć o Rudziku i Wiśni, których martwych wnosili właśnie do obozu. No cóż, bliscy za życia, bliscy co śmierci. Syn Muszki raczej nie będzie po nich płakał, a szczególnie po tej niezdarze Rudziku, jednak oczywiście nie powiedział tego na głos. Po przeciągającym się, nudnym pogrzebie chciał od razu podejść do liderki i pochwalić jej się przebiegiem bitwy, jednak ta nadzwyczajniej zignorowała go i została obok dwóch poległych kotów. Owca machnął ogonem zirytowany, ale nic nie powiedział. Niech sobie robi co chce, może tam siedzieć nawet do rana, ale on jutro pójdzie ją ochrzanić za to, że nie jest jeszcze wojownikiem.
Kocur zostawił rozpaczających współklanowiczów w spokoju i udał się na szybkie polowanie, po czym położył się dosyć wcześnie spać. W końcu zmęczył się trochę walcząc z Klanem Wilka i należał mu się teraz długi odpoczynek. Po wstaniu nie zdążył jednak pokłócić się z mentorką, bo to ona sama pierwsza zawołała go do swojego legowiska. Przez chwilę siedzieli w milczeniu w środku, Owca patrzący na kotkę spod byka, sporo od niej większy, a Czereśnia spokojnie odwzajemniająca spojrzenie i wyprostowana.
- Jak podobała ci się wizyta w Klanie Wilka? Jak ci poszło? - zapytała się go w końcu.
- Oh, było cudownie! - zaśmiał się kot, rozluźniając się lekko. - I mówię to nieironicznie, przysięgam. Dawno się tak nie bawiłem.
Mówił prawdę, mimo że większość kotów pewnie by się bało, jak nie o siebie to o innych, to Owca ufał swoich umiejętnościom na tyle, że nie czuł strachu. Plus walka zawsze była jedną z jego ulubionych rozrywek.
<<Czereśnia?>>
- Oczywiście - skiwnął głową z wymuszonym szacunkiem do swojej liderki. - Ale poradzę sobie bez twoich rad, nie jestem już kociakiem.
Uczeń nadal chował do mentorki urazę po tym jak mianowała jego siostrę przed nim, mimo że to on był lepszy w walce z ich dwójki. A przecież to liczyło się najbardziej, a nie bycie potulnym barankiem i robienie wszystkiego co ci każą. Chociaż bardzo lubił swoją siostrę, to naprawdę jej nie szanował. I chociaż był wdzięczny za to, czego nauczyła go Czereśnia, to wciąż uważał że to on byłby lepszym liderem klanu, a jej zachowanie było czasami głupie.
W złym humorze uczeń oddalił się do swojego legowiska. Nawet nie mógł pogadać z Puchem, bo był aktualnie na nią obrażony, a wołał się nie staczać tak nisko jak gadanie z innymi kotami z klanu. Przynajmniej niedługo będzie bitwa i będzie mógł się rozładować obijając mordy paru wojownikom. Nie mógł się już doczekać.
***
Owca wracał razem z resztą członów Klanu Lisa z wygranej walki nosząc dumny uśmiech na pyszczku. Udało mu się nieźle załatwić parę kotów, i chociaż sam też trochę oberwał, to w porównaniu do swoich towarzyszy był w dobrym stanie. Nie można było tego natomiast powiedzieć o Rudziku i Wiśni, których martwych wnosili właśnie do obozu. No cóż, bliscy za życia, bliscy co śmierci. Syn Muszki raczej nie będzie po nich płakał, a szczególnie po tej niezdarze Rudziku, jednak oczywiście nie powiedział tego na głos. Po przeciągającym się, nudnym pogrzebie chciał od razu podejść do liderki i pochwalić jej się przebiegiem bitwy, jednak ta nadzwyczajniej zignorowała go i została obok dwóch poległych kotów. Owca machnął ogonem zirytowany, ale nic nie powiedział. Niech sobie robi co chce, może tam siedzieć nawet do rana, ale on jutro pójdzie ją ochrzanić za to, że nie jest jeszcze wojownikiem.
Kocur zostawił rozpaczających współklanowiczów w spokoju i udał się na szybkie polowanie, po czym położył się dosyć wcześnie spać. W końcu zmęczył się trochę walcząc z Klanem Wilka i należał mu się teraz długi odpoczynek. Po wstaniu nie zdążył jednak pokłócić się z mentorką, bo to ona sama pierwsza zawołała go do swojego legowiska. Przez chwilę siedzieli w milczeniu w środku, Owca patrzący na kotkę spod byka, sporo od niej większy, a Czereśnia spokojnie odwzajemniająca spojrzenie i wyprostowana.
- Jak podobała ci się wizyta w Klanie Wilka? Jak ci poszło? - zapytała się go w końcu.
- Oh, było cudownie! - zaśmiał się kot, rozluźniając się lekko. - I mówię to nieironicznie, przysięgam. Dawno się tak nie bawiłem.
Mówił prawdę, mimo że większość kotów pewnie by się bało, jak nie o siebie to o innych, to Owca ufał swoich umiejętnościom na tyle, że nie czuł strachu. Plus walka zawsze była jedną z jego ulubionych rozrywek.
<<Czereśnia?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz